Wydane przez Ketzer rec/Hells HeadbangersRok wydania 2010Kraj BrazyliaNapisał Olo8,5Komentarze (0)
Na nowym krążku tych niszczycieli dobrej nowiny z Rio de Janeiro wszystko gra zgodnie z planem - bluźniący piekielną surowizną black/thrash starej szkoły w klimatach Sarcofago, Vulcano czy Slaughter Lord pruje intensywnie do przodu w nieskomplikowanych kombinacjach rytmicznych, wystrzeliwując po drodze długie serie emanujących pierwotną, metalową agresją riffów, których charakterystyczna monotonia wydaje się być tutaj bardziej zaletą niż wadą. Nie brakuje obowiązkowego pogłosu na necro-chrapliwym wokalu, stukającego werbla i wpijających się w kark Niepokalanej zjadliwie piłujących, apokaliptycznych solówek. Grave Desecrator podporządkowali cały swój wizerunek i muzykę pod tradycyjne old schoolowe bluźniercze dyktando, ale przemycając minimalnie nieco swojego własnego charakteru, który zapoczątkowali już na "Sign of doom". Jedyny minus "Insult" jest taki, że debiut miał w mojej opinii zdecydowanie lepsze, bardziej soczyste brzmienie, ale wtedy mastering robił Andy Classen i chyba jednak doświadczenie starego weterana za gałkami przydałoby się i w tym wypadku.
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 lat...
Na nowym krążku tych niszczycieli dobrej nowiny z Rio de Janeiro wszystko gra zgodnie z planem - bluźniący piekielną surowizną black/thrash starej szkoły w klimatach Sarcofago, Vulcano czy Slaughter Lord pruje intensywnie do przodu w nieskomplikowanych kombinacjach rytmicznych, wystrzeliwując po drodze długie serie emanujących pierwotną, metalową agresją riffów, których charakterystyczna monotonia wydaje się być tutaj bardziej zaletą niż wadą. Nie brakuje obowiązkowego pogłosu na necro-chrapliwym wokalu, stukającego werbla i wpijających się w kark Niepokalanej zjadliwie piłujących, apokaliptycznych solówek. Grave Desecrator podporządkowali cały swój wizerunek i muzykę pod tradycyjne old schoolowe bluźniercze dyktando, ale przemycając minimalnie nieco swojego własnego charakteru, który zapoczątkowali już na "Sign of doom". Jedyny minus "Insult" jest taki, że debiut miał w mojej opinii zdecydowanie lepsze, bardziej soczyste brzmienie, ale wtedy mastering robił Andy Classen i chyba jednak doświadczenie starego weterana za gałkami przydałoby się i w tym wypadku. 
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 lat...