Terrorizer - "Hordes of Zombies"
2012 / 3cd
Season of Mist
USA
Kupiłem w ciemno, bo to Terrorizer. Czy się zawiodłem? To nie takie proste. Gdyby Pete Sandoval ogłosił światu, że z miłości do death metalu zamierza sformować nową drużynę, wybaczyłbym mu i wielkich fochów bym nie stroił. "Hordes of Zombies" nie jest spektakularną porażką. Poprawny, żwawy death metal i tyle. Fakt, że boleśnie przejrzysty. Dwa, góra trzy okrążenia wokół osi. Refren – zwrotka x 2 lub 3, to nieszczególnie błyskotliwa konfiguracja. Z drugiej strony riffy jakoś się bronią wiec jest sens narzekać? Ano jest. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Kontynuacji "World Downfall"? Całkowitego zerwania z tradycją się nie spodziewałem. Grindu tu jak na lekarstwo. Pani odpowiadająca za gitarę i pewnie tym samym za repertuar zespołu nie ma zamiaru być drugim Jesse Pintado. Myślę że nie chodzi tu jedynie o biust, pupę i tym podobne damskie atrybuty. Katina Culture gra po prostu inaczej. Stworzyła kilka mocnych riffów, niestety za mało wyrazistych by sprostać wyzwaniu. Koledzy także się nie przysłużyli. David Vincent jako basista praktycznie nie istnieje. Pete Sandoval brzmi niczym perkusyjny automat i jest to na tyle nachalne skojarzenie, że nasuwa się wątpliwość, czy aby na pewno brał udział w sesji. Wokalista o rdzenno plemiennym nazwisku i nie mniej egzotycznej aparycji także nie błyszczy. Typowy growl, choć w niższej tonacji niż na poprzedniej płycie. Obraz całości jest nieszczególnie imponujący. Ekipa Pete Sandovala nie kopiuje patentów z "World Downfall". Podczas pierwszego odsłuchu byłem skłonny bić brawo za odwagę. Z każdym kolejnym coraz bardziej brakowało mi charakterystycznych riffów Jessego. Dziś sądzę, że "Hordes of Zombies" z logo Terrorizer to wielkie nieporozumienie. Mam nadzieję, że wraz z nią Pete Sandoval ostatecznie pogrzebie trupa oszczędzając wszystkim, a przede wszystkim mojej kieszeni, kosztownej reanimacji.
www.terrorizergrindcore.net; www.season-of-mist.comRobert Jurkiewicz / 5 Szukaj więcej o Terrorizer