Trauma

Wywiad przeprowadził - Michał Badura
Przyznaję, że ten wywiad powinien był ukazać się już jakiś czas temu, ale z różnych względów do tego nie doszło. Cóż ta rozmowa ma już sporą brodę, ale kiedy spotkaliśmy się z Chudym przy okazji katowickiego koncertu Vital Remains stwierdziliśmy, że warto upublicznić zapis naszej wcześniejszej dysputy. Zapraszam na szczerą i obalająca parę mitów rozmowę z wokalistą jednego z lepszych polskich zespołów death metalowych... Cześć Chudy! Co u ciebie?
Witaj! Aktualnie mam spory zapieprz z promocją "Imperfect Like A God" na zachodzie, czyli przede wszystkim wywiady. Poza tym na początku roku bronię magisterkę (Chudy to na dzień dzisiejszy już pan mgr – M.B.), czyli jak widzisz na brak zajęć nie mogę narzekać. Do tego dochodzi jeszcze praca nad nową płytą i nowy zespół Mastabah...

Zacznę może od końca, czytaj luźniejszego pytania. Co życzyłbyś sobie dostać pod choinkę?
Może to zburzy bestialski wizerunek frontmana kapeli, deathmetalowej, ale marzę o różowych kapciach-króliczkach. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedniego rozmiaru. Dodatkowo Mikołaj mógłby włożyć do każdego kapcia po literku żołądkowej i jakiś dobry wzmacniacz, wtedy miałby mnie z głowy na ten rok. Jak widzisz nie jestem wymagający (śmiech).

Teraz, to pewnie spokojny i wyluzowany czekasz na prezent, ale rok temu nie było tak różowo. Trasa, na której poradziłeś sobie przeciętnie i w perspektywie sesja nagraniowa. Można powiedzieć, że byłeś jak dziecko we mgle...
Dokładnie! Nikt z nas nie wiedział jak to zniosę i jakie będą efekty. Początek to była naprawdę totalna harówa. Katowałem "Crash Test: Live" i darłem się w chacie opętańczo, wprowadzając tym sąsiadów w osłupienie. Na każdą następną próbę przygotowywałem nowy numer, aż tu jak grom z jasnego nieba, to chyba nie jest dobre określenie, spadła wieść, że jedziemy w trasę i to z Monstrosity oraz Vomitory. Nie muszę Ci mówić, że miałem wtedy totalnie w gaciach. Najgorszy w tym wszystkim był brak najważniejszego atrybutu metalowca, czyli piór, które notabene ściąłem parę miesięcy wcześniej... ale kto to mógł wiedzieć, że tak to się wszystko potoczy. Zaufajcie mi, że nie ma nic bardziej przejebanego niż pierwszy koncert po takim frontmanie jak Piotr, przed pół tysiącem osób w towarzystwie takich gwiazd i jeszcze bez kłaków. Teraz już się z tego śmieję, ale naprawdę był wtedy niezły kibel (śmiech).

Jednak w pewnym momencie nastąpił przełom. Na Metalmanii 2004 frontmaniłeś już zawodowo, a i na płycie twoje wokale dają też nieźle po zadzie...
Wiesz, przełom nastąpił dużo wcześniej, inaczej nie byłoby mnie w tej kapeli... Myślę, że to było chyba na Blackstoku w Białym. Przed trasą brakowało mi jednego koncertu rozgrzewkowego, który pozwalałby pewnie poczuć się na scenie. Co do Metalmanii było to bardzo ciekawe i trochę dziwne doświadczenie. Jechaliśmy całą noc i byliśmy przed spodkiem około 3 godzin przed występem. Byliśmy zbyt zmęczeni by czuć tremę i po prostu wyszliśmy na scenę by dać z siebie wszystko. Jakież było nasze zdziwienie, gdy nie zauważyliśmy żadnego akustyka za konsoletą. Brzmienie katastrofa! Przody były zbyt oddalone i przy naszych standardowych kablach reszta chłopaków znajdowała się parę metrów za mną, kto był ten pamięta jak po naszym występie wszystko wysunięto do przodu. Zapłaciliśmy na Metalmanii frycowe, ale cóż, taka rola rozgrzewaczy. Co do moich wokali na płycie to dzięki za dobre słowo. Zapieprzałem na to, aby to brzmiało tak jak brzmi. Codziennie 10 km biegania po plaży, do tego, na co najmniej 3 tygodnie przed wejściem do studia odpuszczam z paleniem i hulaszczym trybem życia (śmiech).

Właśnie chciałem cię opieprzyć, za to że byliście wtedy tak bardzo cofnięci. Dobrych zdjęć wam przez to na pewno nie było. Jednak interesuje mnie czy po tych trudnych początkach, nie bałeś się, że chłopaki dojść do wniosku, że to jednak był zły wybór i mogą ci podziękować?
Pewnie, że się bałem, ale to dawało mi właśnie jeszcze większą motywację do pracy. Oni to widzieli i dali mi szanse. Poza tym to, że znalazłem się w tym zespole to nie była tak do końca loteria. Było jeszcze paru kandydatów, i to gości z większym doświadczeniem i ówcześnie dużo lepszym image.

Zastanawiałeś się nad tym, czemu to właśnie ty dostałeś posadę wokalisty? Przecież Trauma była już wtedy zespołem darzonym dużą estymą na scenie, a ty byłeś przecież całkowicie zielony, bez żadnej praktyki!
Odpowiem ci rozwijając poprzednią odpowiedź. Przede wszystkim podstawowym atutem był głos. Mister od początku zaznaczał, że długość kłaków nie ma tu zasadniczego znaczenia, choć wiem, że w wielu zespołach jest to podstawowy argument w rekrutacji (śmiech). W tym zespole muzyka jest na pierwszym miejscu i reszta patrzyła na mnie pod kątem nagrania nowego albumu, a ze sceną trzeba się po prostu oswoić. Drugorzędną sprawą wydaje mi się być fakt, iż znałem się wcześniej z chłopakami. Jak już wcześniej wspomniałem chętnych na to stanowisko było wielu. Co do mojego bycia zielonym to też nie taka do końca prawda bo wcześniej udzielałem się w paru "podwórkowych" kapelach jednak faktycznie nigdy nie było to nic poważnego.

Rozumiem. Ciekawi mnie czy jakieś znane persony walczyły o to miejsce? Jeśli tak to może pochwaliłbyś się, komu pokazałeś, kto tu potrafi lepiej krzyczeć (śmiech)?
To są informacje tajne i na pewno zasilą naszą zespołową teczkę SB. Być może po odtajnieniu zostaną ci udostępnione przez odpowiednie służby. Mogę tylko powiedzieć, że wśród kandydatów nie było Glen'a Benton'a, Bruce'a Dickinsona, Teresy Żylis-Gary, Jerzego Połomskiego, Karola Wojtyły, Jose Carrerasa, Muszki Owocówki, Kaczora Donalda (miał być w zastępstwie Misia Coralgola), Paprykarzu Szczecińskiego i pary onuc wojskowych z frotte wyprodukowanych przez Fabrykę Rajstop i Skarpet "WOLA" - www.wola.pl - (śmiech).

Trzymam za słowo, ale lepiej powiedz mi jak radziłeś sobie z presją, bo takowa musiała być naprawdę duża w momencie, kiedy przyszedłeś do zespołu. Przecież zastępowałeś Piotra, który był wieloletnim gardłowym grupy!
Powiem ci, że na początku po prostu sobie nie radziłem. To wydawało się być nie do przeskoczenia. Wykonywałem wszystkie moje obowiązki zespołowe, ale myślałem, że piętno Piotra nigdy ze mnie nie zejdzie. W końcu przetłumaczyłem sobie, że jeśli nie ja to, kto? Skoro zostałem wybrany z szerokiego grona osób przez starych wyjadaczy z takiego zespołu, jakim jest Trauma, to do kurwy nędzy muszę coś sobą reprezentować. Dużo pomogli mi chłopaki z zespołu, bez ich motywacji i wiary we mnie byłoby naprawdę ciężko. Olbrzymia pomoc nadeszła również od fanów Traumy, którzy szybko mnie zaakceptowali. Dzięki wszystkim!!!

Przejdźmy teraz do waszej ostatniej płyty. Mnie "Imperfect Like God" poraził swoją intensywnością, zrytmizowaniem oraz tym, że "chodzi" jak szwajcarski zegarek. Minął już rok od ukazania się tego materiału, więc może jesteś już w stanie w sposób obiektywny dopowiedzieć resztę?
Trudno być obiektywnym wobec własnej płyty i myślę, że czas tego nie zmieni. Dużą zasługą tego, że album jest tak dopracowany jest to, że przed wejściem do studia byliśmy przygotowani niemal na 100%. Nie było żadnej przypadkowości i dopisywania materiału w studio. Wchodziliśmy do studia z pełną wizją tej płyty i mieliśmy mnóstwo czasu by tę wizję zrealizować. Myślę, że receptą na dobry numer jest zajebisty riff. Możesz być niesamowitym technikiem i kombinować kosmiczne aranżacje jednak bez tego podstawowego patentu muzyka nie będzie miała wyrazu. Ważne jest żeby znaleźć złoty środek między techniką, prędkością i melodyką. Chyba powoli zbliżamy się do tego środka...

Co w takim razie będzie, kiedy się do niego zbliżycie? Czas na eksperymenty, a może postanowicie odejść w chwale...
Cały czas eksperymentujemy i mamy mnóstwo pomysłów. Ważne jest przede wszystkim, aby muzyka płynęła z twojego wnętrza, by tworzyć spontanicznie, bez kalkulacji czy zakładania, że teraz stworzymy najbardziej techniczny i najszybszy album. Wszystkie kalkulacje idą w łeb, jeśli nagrasz album, z którym się nie utożsamiasz i który nie daje ci uczucia satysfakcji, czy jak dla mnie swoistego katharsis. Eksperyment jest warunkiem rozwoju zespołu i zawsze będzie ważnym składnikiem muzyki zespołu Trauma. Co do odejścia w chwale to mogę tylko powiedzieć, że skoro przetrwaliśmy 17 lat dostając cały czas po dupie, to przetrwamy i następne 100! Dodam też, że po zespole Trauma zawsze będziecie mogli spodziewać się ekstremalnej muzyki w kanonie death metalu. Jeśli kiedyś sprzykrzy nam się takie granie, w co wątpię, to zmienimy nazwę, ale nigdy nie będziemy żerować na naszych fanach!

Sądzę, że jest to dobre rozumowanie. Na albumie wszystko podporządkowane jest całkiem zgrabnie pokręconej rytmice. Skąd ten pomysł?
O tym musiałbyś już szerzej porozmawiać z Misterem i Małym, którzy są głównymi kompozytorami w zespole. Mister zresztą ma totalną jazdę na punkcie zróżnicowanej rytmiki na płytach Traumy. Jest bardzo otwarty na różne gatunki muzyczne i chyba jest to jedna z przyczyn tego, iż płyty Traumy brzmią świeżo i nie są bezmyślną kopią patentów innych zespołów deathmetalowych. Zwróć uwagę chociażby na solówki, myślę, że nie powstydziłby się ich żaden wykonawca stricte rockowy.

No właśnie, solówki. One też w dużej mierze stanowią o klimacie tej produkcji...
Pierwszą rzeczą, która urzekła mnie na "Imperfect..." były właśnie solówki, które tworzą niesamowity klimat wśród tej nawałnicy. Pamiętam jak w studio wszyscy z opadniętymi koparami obserwowaliśmy Mistera "przy pracy". To, co wyczyniał z kaczką i wajchą równocześnie było po prostu niesamowite! Grał jak natchniony, a wszystkie sola powstały w ekspresowym tempie!

Właśnie – tempo. Z moich informacji wynika, że nagrywaliście przez około 200 godzin. Licząc, że pracowaliście średnio 7 godzin na dobę, daje to w zaokrągleniu liczbę 29 dni. Sądzisz, że w miesiąc to dużo czasu jak na taką produkcję?
Praca w studio to nie sklep spożywczy, czyli nie pracowaliśmy po 7 godzin tylko minimum po 14. Tutaj naprawdę trzeba zapieprzać jak najdłużej żeby osiągnąć cel. Pojęcie fajrantu praktycznie nie istnieje bo przebudzeiu od razu bierzemy się do roboty. Zawsze wyciskamy z braci Wiesławskich maksymalną ilość sił witalnych i koncepcji podczas naszej wizyty w Hertzu. Oni chyba muszą bać się naszych sesji (śmiech). A gwoli ścisłości materiał nagrywaliśmy ponad 250 godzin.

Nagrywaliście w Hertz. Cóż, dzisiaj nagrywa tam prawie każda kapela z Polski. Jednak mało, kto wie, że tak de facto, to wy odkryliście to studio dla szerokiej gawiedzi. Nie macie teraz czasem wrażenia, że stworzyliście potwora?
Trauma dała sygnał, że w Hertzu można na nagrać świetną płytę metalową. Pamiętam jak Mister opowiadał mi o zamieszaniu, jakie wywołał "Suffocated In Slumber" wśród wielu znanych w światku metalowym person. Nie mogli uwierzyć, że ta płyta powstała w jakimś tam studiu Hertz, które teraz jest główną "fabryką" produkcji metalowych w Polsce. Inna sprawa to profesjonalizm i podejście Sławka i Wojtka Wiesławskich. Oni mają serce do swojej pracy i stale rozwijają swoje umiejętności i studio. Myślę, że i bez nagrania "Suffocated In Slumber" to studio szybko wypłynęłoby na szerokie wody.

Brzmi to imponująco nie powiem, choć jednak wspomniałeś wcześniej o świeżości brzmienia, czyli trochę naciągając rzeczywistość - własnym stylu. Nie kusiło was, aby spróbować, gdzie indziej, bo jednak jakby nie było "fabryka" choćby nie wiem jak dobra będzie zawsze tylko "fabryką", a komu, jak komu, ale widać, że wam panowie bardzo zależy na indywidualizmie...
Widzisz, nie jesteśmy kapelą miary Morbid Angel, czy Cannibal Corpse, które mogą sobie wybierać między studiami standardu Morrisound, Abyss, czy Woodhouse. Kalkulujemy każdy grosz, który dostajemy na studio, by optymalnie wykorzystać czas nagrania. Z Hertza zawsze staramy się wyciągnąć maksimum możliwości. To studio ma olbrzymi atut w postaci świetnych realizatorów i w naszym wypadku bardzo dobrej znajomości tego miejsca. Uważam, że dużo większym ryzykiem przy następnej płycie byłoby nagranie jej w bardziej renomowanym studio, ale przy mniejszym budżecie. Nie wykluczam jednak, że kiedyś spróbujemy nagrać coś gdzie indziej.

Tak, ale tak się składa, że spotkałem się z opinią wyrażoną przez osobę, która zna się dobrze na realizacji nagrań, iż bracia Wiesławscy posiadają świetny sprzęt, ale co do samej realizacji nie wykorzystują, go bynajmniej w pełni czy nawet połowie jego możliwości...
Hm, trudno mi się zgodzić bądź nie zgodzić z tą opinią. Nie jestem realizatorem dźwięku, więc nie mogę się wypowiedzieć. My w każdym bądź razie nie narzekamy.

Wracając do tematu studia, obaj wiemy, że w dzisiejszych czasach by nagrać dobrze brzmiący materiał wystarczy studio do nagrania perkusji oraz wokali, a gitary, jak i bas można nagrywać spokojnie przez komputer w domu. Ślady tych instrumentów można wbić wszędzie, że wspomnę Swano, który ostatni album Edge Of Sanity nagrywał m.in. w kuchni swego domu czy gabinecie szefa...
Komputer daje olbrzymie możliwości szczególnie młodym kapelom, którym trudno jest zgromadzić budżet na nagranie demosa w studiu. Znajomość komputerowych programów muzycznych stanie się niedługo obowiązkiem dla każdego szanującego się, a przede wszystkim oszczędnego, muzyka. Cóż, komputer komputerem jednakże nic nie zastąpi dobrego studia z analogiem...


Prawie wszystkie teksty na album wyszły spod pióra czegoś, bądź kogoś, kto kryje się pod tajemniczym pseudonimem Anarcha93. Wiesz, kto? Dlaczego? Z kim? No i oczywiście, kiedy?
To coś to Łukasz Szurmiński (śmiech), czyli twórca liryk dla takich zespołów jak Vader, czy Dies Irae. Niektóre osobniki mogą go również pamiętać jako jednego z redaktorów Thrash'em All'a. Bardzo nam się spodobała jego wcześniejsza twórczość dla wyżej wymienionych bandów i poprosiliśmy go stworzenie także czegoś dla nas. Łukasz to zajebiście mądry facet i przede wszystkim nasz świetny kumpel - zgodził się bez wahania. Jesteśmy królewsko zadowoleni z jego liryków i podpisujemy się pod nimi wszystkimi pięcioma kopytami (śmiech).

Jednak jeden tekst wyszedł spod twojego pióra, więc sądzę, że posiadasz jakieś doświadczenie w tej kwestii. Każdy pisze teksty inaczej, a jak ty to robisz? Spisujesz swoje pomysły i mozolnie je opracowujesz, a może wspomagasz czynnie jak na patriotę przystało polski przemysł alkoholowy...
Pisanie tekstów dla takiego zespołu jak Trauma jest bardzo trudne, gdyż bardzo łatwo można się otrzeć o infantylizm. Nie jesteśmy zespołem satanistycznym ani gore, więc 90% tematyki stricte death metalowej w naszym przypadku odpada. Staramy się poruszać w tekstach problemy ludzkiego wnętrza, a właściwie ludzkiej psychiki, w której jest więcej diabła niż tysiącach liryków hord black metalowych. Na a wszelki wypadek klnę się na szatana, że uwielbiam dobry, tzn. zły black metal (śmiech). Co do metod i sposobu pisania to po prostu trzeba dojrzeć do umiejętności interesującego zapisu dręczących cię problemów i sprawa załatwiona. Myślę, że ja powoli dojrzewam w tym aspekcie...

Zło, dewiacje, nihilizm, ale przecież człowiek ma wiele innych problemów, więc czemu 90% zespołów metalowych powiela te same schematy drążąc identyczne tematy? A może by tak pomyśleć o smutku, niespełnieniu czy też innych smutkach naszej egzystencji?
Generalnie niewiele jest kapel metalowych, których teksty lubię czytać. Faktycznie 90% powiela te same schematy, czyli trupy, flaki, gówno, szatan, rycerze i inne pierdoły, o których już nie mam siły pisać. Najbardziej bawią mnie teksty kapel blackmetalowych łączących piękno norweskich fiordów z szatanem, o którym gówno wiedzą. Zespołem, który dla mnie od zawsze najbardziej uczciwie podchodził do liryk jest Iron Maiden. Większość ich tekstów to swoiste streszczenia interesujących książek i filmów oraz opowieści o historycznych postaciach. Odzwierciedla to fascynacje nie tylko muzyków Ironów, ale też większości "zwykłych" ludzi. Oni nie silą się na filozoficzne manifesty, ale opisują to, co lubią dodając ukryty mniej lub bardziej morał. Z death metalu trzeba wyróżnić Death i Immolation, teksty tych zespołów zawsze robiły na mnie olbrzymie wrażenie. Z mojej strony powiem Ci, że nie zależy mi na tym czy ktoś będzie czytał moje teksty czy nie. Nie jestem moralizatorem, a jedynie oddaje zainteresowanemu maleńką część mych przeżyć. Tekst to dla mnie coś osobistego, rodzaj rozrachunku ze własnym sobą.. Właśnie tematyką, którą poruszyłeś w pytaniu będę zajmował również się na nowej płycie Traumy.

Wyobrażam sobie jak dużym problemem musiało być dla ciebie dopasowanie liryk do tej "żywej" rytmiki, choć i na tym polu dałeś sobie radę bardzo dobrze...
Trzeba powiedzieć, że aranże na tej płycie są autorstwa Mistera. Robił je na "Comedy...", więc postanowiliśmy, że nie będziemy ryzykować i powtórzymy ten manewr na "Imperfect...". W przyszłości na pewno dołożę coś więcej od siebie. A co do wykonania, to po raz kolejny dzięki za dobre słowo! Fakt, na początku niektóre partie na były dla mnie dosyć trudne, jednakże nie mam większych problemów z rytmiką i po kilku próbach udało mi się to wszystko dopracować.

Jednak, aby nie było, że ciągle ci słodzę przyznaj mi się tu szczerze jak na spowiedzi, czego nie udało ci się przeprowadzić, osiągnąć, bądź też wykonać będąc już członkiem Traumy? Nie ma bata, aby wszystko udało ci się dokładnie tak jak chciałeś, bo obaj wiemy, że życie to niestety nie film...
Jak to nie film??? Dla jednych życie to dramat, dla innych horror, a dla jeszcze innych opera mydlana (śmiech)! Jedyne, czego żałuję to brak środków żeby pchnąć ten bądź, co bądź wartościowy zespół na szersze tory. Wszystkie błędy, które popełniłem czegoś mnie nauczyły i gdzieś doprowadziły. Poza tym zaniepokojony "efektem motyla", gdybym oczywiście miał taką możliwość nie chciałbym się cofać w przeszłość by cokolwiek naprawiać, bo jak się domyślasz konsekwencje mogłyby być trudne do przewidzenia.

"Powrót Do Przyszłości" rządzi (śmiech)! Jeśli jesteśmy przy kinematografii, to jeśli miałbyś przypisać, wsadzić twój zespół do którejś przegródki w gatunkach filmowych, to gdzie widziałbyś Traumę? Komedia, dramat, romansidło, a może jeszcze coś innego?
Świetne pytanie! Zdecydowanie idealnym filmowym zobrazowaniem naszej kariery byłaby tragikomedia z elementami kina moralnego niepokoju i oczywiście film z gatunku płaszcza i szpady (śmiech)! Nasze życie poza zespołowe, to z kolei niestety telewizyjna opera mydlana, z której ratują nas sporadyczne występy w "Teatrze Młodego Widza" (śmiech)!

Z filmem nierozerwalnie związane są wzruszenia, a jak jest z tym u ciebie? Co pana wzrusza panie Chudewniak?
To z kolei bardzo trudne pytanie. Właściwie po tym, co widzę wokół siebie musiałbym powiedzieć, że już chyba nic mnie nie wzrusza. Generalnie nie wierzę w ten świat, w którym by coś osiągnąć musisz kraść, oszukiwać i piąć się po trupach do celu. Nie wychowałem się na ulicy ani w rodzinie patologicznej, która zdeterminowałaby mnie być może do nauki umiejętności stosowania nieuczciwych zagrywek. Po prostu bycie skurwysynem jest mi obce, a czasem trzeba nim w tym świecie być. A jaki film mnie ostatnio wzruszył? Nowozelandzki "Whale Rider", który to polecam amatorom ambitnego kina! Poza tym do zniszczenia mentalnego polecam wszystkim zawsze aktualnego "Łowcę Jeleni".

Odwracając pytanie. W co wierzysz? Co cię nakręca? Chyba każdy ma coś, co powoduje, że ma siłę wstać z łóżka, a jeśli to utraci, to niestety konsekwencję bywają i tragiczne...
Codziennie uczę się wierzyć w siebie. Może to brzmi jak slogan, ale to chyba podstawa życia – przełamywanie barier, rozwijanie się, tworzenie... Stagnacja sprawia, że głupiejesz, odrealniasz się i tracisz grunt pod nogami. Jednym jest wtedy potrzebny bóg, innym pozostaje wódka. Ja w chwilach słabości próbuję szukać racjonalnych rozwiązań, jednakże nie zawszę mi się to udaje. A co mnie nakręca? Chyba to, co każdego, czyli ucieczka od monotonii. Nakręca mnie moja dziewczyna, gra w zespołach i radość z ich sukcesów, dobra książka, film, spacer z psem brzegiem morza no i naturalnie muzyka, wokół której wszystko kręci się przez ponad pół mojego życia. Myślę, że znalazłoby się jeszcze parę rzeczy... (śmiech).

Będę drążył "wątek filmowy", ale i nawiążę do tego, co mówiłeś na początku. Przepraszam, że nie zrobiłem tego wtedy, ale początek naszej rozmowy świetnie mi się zazębiał. Chciałbym pogadać o wyglądzie zespołów death metalowy. Roześmiałem się jak wspomniałeś o piórach, bo do tej pory myślałem, że większość grup nie przykłada do tego prawie żadnej wagi, wiesz koszulki, spodnie i zapieprzamy dla szatana...
Przedstawiłem ci sytuacje z punktu widzenia następcy zajebistego frontmana dość znanej kapeli death metalowej. Być może, gdybym nie pełnił tej funkcji miałbym posiadanie tego atrybutu głęboko w dupie, ale tak nie jest. Możesz się śmiać, ale pióra dodają zajebistej pewności na scenie i jak by na to nie spojrzeć uatrakcyjniają koncert. Wyobrażasz sobie Vader albo Behemoth na scenie bez opierzenia? Dla mnie to byłaby porażka! Widzisz dochodząc do Traumy złapałem drugi oddech w metalu, który w pewnym momencie odszedł na dalszy plan. Siedzę w tym gównie prawie połowę swojego życia i wiem, że nigdy od tego nie ucieknę! Nadal kocham sex, alkohol, skóry, swoje pióra, ćwieki, dziary, łańcuchy, smród fajek i skarpet po koncercie i przede wszystkim pieprzony metal w każdej postaci (śmiech)!

Tak, a jak wygląda sprawa z tą czarną stroną tej muzyki? Buractwem, które prezentują, co poniektórzy czy zwykłym chamstwem połączonym z upajaniem się swoimi nierobiącymi wrażenia chyba na nikim oprócz samych zainteresowanych czy grupce nieobytych, młodych fanów?
W większości są to kółka adoracji wzajemnej, które nie mogąc się wspiąć na wyższy poziom własnej kreatywności, przekształcają się w różne Świątynie Odyna, Bractwa Czcicieli Beliala i Inne Tego Typu Pierdoły. Wszystkie te niezrealizowane osobniki potrafią później tylko lżyć innych samemu nic nie robiąc bądź cofając.się w rozwoju maskują swą indolencję muzyczną "oldskulowością" i kultem. A wszystkiemu winna zazdrość! Lepiej obsmarować dobrą kapelę niż szlifować własne umiejętności by ją prześcignąć. Czy my stękamy, że mimo 17 lat działalności nie jesteśmy popularni? Cieszymy się szacunkiem na całym świecie, nagrywamy płyty, gramy koncerty – istniejemy! To daje nam siłę by żyć w tym gównianym świecie! Zazdrość i podziały do niczego nie prowadzą...

Jak rozmawiamy otwarcie, to ciekawi mnie jeszcze, jaka jest twoja opinia np. w stosunku do szybkiego seksu na backstage? Mnie na ostatniej Metalmanii Norman zniesmaczył idąc na wpół podpity za scenę przez sektor prowadząc za sobą z tego, co pamiętam niezbyt powabną dziewoję...
O tak! Tony i reszta Monstrosity to zajebiści goście, ale nie mają gustu pod tym względem. Pamiętam jak na Thrash'em All'u przygarnęli sobie do hotelu fanki o potężnych gabarytach i niezbyt pociągających fizjonomiach. Reszta obsady nie była wtedy zazdrosna, lecz wyraźnie zdegustowana (śmiech)! Co do mnie to na początku, gdy byłem na tzw. "bezdupiu" zdarzały się jakieś tam sytuacje na trasie, jednakże teraz moja dziewczyna dba, abym nie jechał w trasę wyposzczony (śmiech). Właściwie to nawet nie ma miejsca i czasu na barabara – a to trzeba się wódki napić ze znajomymi, a to się kręcą ludzie, a to się trzeba znowu napić (śmiech).

Rozmawialiśmy o jasnej i ciemnej stronie tej muzyki, o przeszłości, przyszłości i teraźniejszości zespołu, ale nie poruszaliśmy jeszcze tematu tego, co dzieje się, gdy zgasną już światła. Wiadomo, że ze środków z grania takiej muzyki nie da się utrzymać. Wiem, że ty robisz magisterkę, Firana też się uczy, a co z innymi? Słyszałem, że ktoś z was ma coś wspólnego z rolnictwem – nawozami czy czymś podobnym?
Należy powiedzieć, że zespół Trauma jest organizmem deficytowym. Nie utrzymujemy się z grania i właściwie cały czas dopłacamy do tego interesu. Wszystko, co robimy służy naszej satysfakcji! Idąc dalej, z punktu widzenia finansowego funkcjonowanie tego zespołu jest po prostu nieracjonalne, jednakże daje nam coś bardzo ważnego: siłę i możliwość wyrażania się w tym świecie! Faktycznie Firana i ja jeszcze studiujemy. Mister próbuje rozkręcić teraz swój mały biznes, a Mały jest "złotą rączką", która, potrafi wykonać wszystkie czynności naprawcze: od cerowania siedmiomilowych skarpet po naprawę reaktora atomowego w Czarnobylu.

Czas na mnie... Na zakończenie możesz wspomnieć jeszcze coś o swoim nowym zespole Mastabah...
Jeśli chcecie usłyszeć najszybsze blasty w metalu i lubicie klimat Immolation i technikę Cryptopsy zapraszam Was na stronę zespołu Mastabah - www.mastabah.prv.pl, w którym od niedawna się udzielam. Dla zachęty dodam, że zespół składa się z byłych muzyków, Azarath, Damnation i Dark Legion. Na stronie jest do ściągnięcia za free nasze demo, które zostało nagrane przed moim dołączeniem do kapeli. Posłuchajcie je, kopiujcie i rozsyłajcie znajomym, a przede wszystkim piszcie, co o tym sądzicie!

To, tyle z mojej strony. Dziękuję za rozmowę.
Również dzięki za interesujący wywiad. Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo na koncertach Trauma i Mastabah. STAY TRAUM'ED!


www.trauma.art.pl


Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...