21-06-2011, 14:54
Wreszcie się osłuchałem trochę z tą płytą i faktycznie podejście było kluczem do jej przyswojenia. To co zaraz napiszę, prawdopodobniej już zostało powiedziane wcześniej, ja chciałem tylko wypisać opinię z którymi się zgadzam.
Nastawienie było kluczowe, i faktycznie, jeśli podeszło się do tej płyty, jako do nowego krążka (a nie jak do legendy death metalu) to nawet idzie ją przyswoić. Takie całkiem przyjemnie przygrywanie na imprezkę :)
Ale.
Strasznie nierówna, a przede wszystkim niespójna jest ta płyta, co mnie cholernie mierzi i utrudnia jej odbiór, jako całości. Miało być ekstremalnie a wyszło przebojowo. Miało być eksperymentalnie i nowatorsko a wyszło zachowawczo (te wszystkie nudne death metalowe kawałki powtykane tu i ówdzie bez ładu i składu, słychać, że chłopakom już takie granie nie leży). Na duży plusy na pewno gitary, riffy zabijają (gorzej z solówkami, tych jest najwyżej kilka naprawdę dobrych, jak na tego gitarzystę (Beauty Meets Beast, Radikult). Na minus skandalicznie striggerowane stopy i lekko schowana perkusja, chociaż z drugiej strony fajnie, że zagrali wszystko sami, bez automatu.
No i właśnie, meritum problemu. Jak dla mnie, słychać na tej płycie, że chłopaki odegrali coś nowego, ale również dla nich samych obcego. To znaczy, słychać, że to oni grają (ten tzw. sznyt zespołu), ale też słychać, że te pomysły są najzwyczajniej w świecie "drugiej" świeżości. Zaczęli się zmagać z siłami, które nie do końca są w stanie okiełznać no i skutek jest jaki jest. Inkorporowali dużo nowych, dla nich, elementów ale wyszedł z tego taki misz-masz, że brak tutaj jakiejś myśli przewodniej spajającej całość, przez co płyta strasznie traci na wartości. Poza tym, te elementy same w sobie jakieś nowatorskie nie są, i w tym sensie odgrywają pomysły innych, a nie swoje, ponadto odgrywają je co najwyżej poprawnie, bez obsrania.
Stanęli w rozkroku pomiędzy starym a nowym i się nie mogą zdecydować co chcą grać, wystawiając przy tym jaja na jakże bolesne ciosy krytyki. Ciekawe czy to wytrzymają i co zrobią z tym dalej, bo na razie to jest takie "w pół drogi" ;) To znaczy można posłuchać, ale nie, żeby moje życie miało być jakieś lepsze po przesłuchaniu tej płyty.
Albo to, albo w ogóle nie zrozumiałem tej płyty :)
The madness and the damage done.