jeśli chodzi o muzykę to nie sposób się z tobą nie zgodzić, natomiast odkąd pamiętam zawsze miałem Glena za błaznaGore_Obsessed pisze:(Moja) prawda jest taka, że nawet poobijane i skacowane DEICIDE nagrywa potężniejsze kawałki ("Lurking among us"!!!) niż cała masa wrzucanych tutaj "rewelacji", które zbyt często robią niewiele ponad próby kopiowania stylu i brzmienia kilku wielkich nazw. Po prostu Benton cały czas jest dla mnie bardziej wiarygodny od całego stada szarpidrutów, którzy w ostatnich latach niesłusznie przykuwają uwagę. Sflaczały demon to nadal demon, a nie kolejny koleś w fajnym t-shircie, który chce oddać muzyczny hołd swoim idolom. Oczywiście wolałbym, żeby kapela grała nadal w klasycznym składzie (choć słuchając "The stench of redemption" o tym zapominam), żeby nie wyplątywali się na siłę z kontraktu z Roadrunner (o ile to prawda) i nie grywali koncertów bez lidera, ale to, co jest teraz nadal oceniam na tyle wysoko, żeby znaleźć miejsce na swoich półkach. Nawet najsłabsze wydawnictwa mają (niestety) większą moc niż stada tych podziemnych kultów. Przypominam tylko, że "Scars of the crucifix" nie słyszałem w całości, a "Till death do us part" w ogóle (będzie taniej to łyknę w ciemno).
ktoś pisał o MA że są największymi lanserami, ale to określenie pasuje bardziej do ekipy Bentona
ktoś wyobraża sobie takie akcje w wykonaniu Mayhem w klasycznym składzie z Deadem i Euro? po to żeby pokazać się szerszej publice, od początku byli gotowi zrobić z siebie pajaców
wszystko to nie zmienia faktu, że najbrutalniejsze współczesne zespoły DM nie są w stanie osiągnąć żadnymi studyjnymi zabiegami poziomu brutalności debiutu, "Legion" i demówek Amon