rob pisze:no i temat można zamknąć
Hehe, oczywiście, że nie

Ty się co prawda nie udzielałeś w dyskusji o dynamice (szkoda), ale widzę, że Drone powoli zaczyna rozumieć czym jest głośność, a czym dynamika. Wytłumaczę to na przykładzie:
Tu Drone jeszcze nie rozróżnia:
Drone pisze:3) Kolejna sprawa z dynamiką. Jeżeli poziom głośności w mieście wynosi ok. 80dB, a rozpiętość dynamiczna nagrania audiofilskiego = 50dB, to sumując 80dB + 50dB = 130dB, czyli mamy uszkodzenie słuchu. Jeżeli teraz 4m chciałby jebnąć słuchaczowi 120dB dynamiki nagrania, to przy podniesieniu poziomu głośności średniej do poziomu hałasu ulicy, mielibyśmy 80dB + 120dB = 200dB, czyli po pierwsze wybuch mózgu, po drugie nie ma takiego sprzętu, który to przeniesie.
Tu już zaczyna rozróżniać.
Drone pisze:2) Szum ulicy = 80dB, orkiestra gra max. 70dB. W tym wypadku dynamika również wynosi 0 (zero), natomiast SNR = -10dB. Oznacza to, że szum przewyższa o 10dB użyteczny sygnał. W tym wypadku nagranie nie ma żadnego sensu.
Chodzi bowiem o to, że, jeżeli poziom głośności wynosi 80 dB, a rozpiętość dynamiczna nagrania audiofilskiego 50 dB to w żaden sposób nie można tego zsumować, ponieważ po pierwszej jest to sprzeczne z prawami fizyki, a po drugie:
Drone pisze:2) Szum ulicy = 80dB, orkiestra gra max. 70dB. W tym wypadku dynamika również wynosi 0 (zero), natomiast SNR = -10dB. Oznacza to, że szum przewyższa o 10dB użyteczny sygnał. W tym wypadku nagranie nie ma żadnego sensu.
Nagranie nie ma sensu, bo orkiestra jako cichsza będzie zagłuszana (maskowanie dźwięków) przez szum ulicy

Identycznie jest w przypadku pierwszym, gdzie wg. Drone taka orkiestra powodowałaby uszkodzenia słuchu i wybuchy mózgów. Ciekawe tylko jak muzykom udałoby się zagrać i przeżyć. To, co Drone liczy dotyczy dynamiki nagrania muzyki/orkiestry (sygnału dźwiękowego) w otoczeniu szumu ulicy. W żaden sposób się to nie sumuje do 130 dB oczywiście. Przypadek drugi - dynamika orkiestry/nagrania 120 dB, hałas ulicy 80 dB.
Dynamika nagrania muzyki/orkiestry w hałasie ulicy wynosi (120 dB - 80 dB) = 40 dB, a nie 200 dB. No cóż,
Drone miał piękną wizję wybuchających mózgów, a jeżeli prawa fizyki nie odpowiadają wizji Drone'a to tym gorzej dla praw fizyki
I choć Drone napisał:
Drone pisze:Płyty audiofilskie nie nadają się do słuchania na ulicy, chyba że manipuluje się poziomem głośności narażając się na uszkodzenie słuchu przy skoku głośności o znaczną wartość.
to wnioski główne sa proste:
1. Nagrania audiofilskie z dynamiką = 50 dB nie uszkadzają słuchu, ani nie powodują wybuchów mózgów.
2. Nagrywanie/słuchanie
jakiejkolwiek (a nie tylko audiofilskiej) muzyki w otoczeniu wysokiego hałasu nie ma sensu. Jest to ściśle związane z dynamiką nagrań. Bardzo niska dynamika nagrań, tzw, radiowa umożliwia słuchanie nagrań w otoczeniu wysokiego hałasu, lecz odwzorowanie dźwięku w tych nagraniach nie ma nic wspólnego z dźwiękiem rzeczywistym, nie zbliża się nawet do hi-fi. Nie liczy się jakość dźwięku, lecz pokonanie hałasu ulicy.
3. Drone zaczął wreszcie odróżniać dynamikę od głośności, więc teraz czas wyjaśnić jeszcze kilka rzeczy.
Dobrze, gdy odsłuch odbywa się przy minimalnym poziomie głośności rzędu 90 dB. Dlaczego akurat takim? Ponieważ przy cichszym osłabieniu ulegają najniższe i najwyższe częstotliwości (zgodnie z rozkładem krzywych izofonicznych Flechera-Munsona). Szum własny mikrofonów to około 7-20 dB, przeciętnie około 14 dB. Mikrofony rejestrują ciśnienia akustyczne spokojnie ponad 150-160 dB. Hmmm, po cholerę tyle? Ponieważ to są normalne sytuacje mające miejsce w studio nagraniowym. Trąbka w ogległości 1m wytwarza cisnienie około 114 dB, ale jeżeli przybliżymy mikrofon na odległość 10 cm będzie to już 134 dB. Widzieliście nie raz na pewno, gdy trębacz w takiej odległości trzyma wylot trąbki, lub w takiej odległości ma zamocowany miniaturowy mikrofon. Wewnątrz centrali perkusji, gdy walniemy stopą mamy nawet 150 dB. Dobra, policzmy dynamikę takiego nagrania. Centrala 150 dB - 14 db szumów mikrofonu = 136 dB dynamiki i mikrofon faktycznie taką dynamikę tam rejestruje. Oczywiście nie polecam nikomu wkładać do centrali w takim momencie głowy, aby sprawdzić na własne uszy
Percepcja dynamiczna ucha ludzkiego to około 120 dB, jeżeli odejmiemy od tego przeciętne 24 dB szumów tła to otrzymamy około 96 dB, czyli idealnie tyle ile wynosi max zakres dynamiczny CD. I ta zbieżność liczb to nie jest przypadek. Tak samo jak to, że zakres pasma częstotliwości CD odpowiada idealnie zakresowi słuchu ludzkiego, około 20 Hz -20 kHz.
Format CD został idealnie dopasowany do zakresów wartości słyszanych przez ucho ludzkie. Jednak jak to napisałem wcześniej - zakres wartości, których nie rejestrujemy uchem też ma wpływ na dźwięk. Dlatego też w przypadku nagrań muzycznych, gdzie chcemy zachować naturalną dynamikę (muzyka klasyczna, tzw. realizacje audiofilskie) nie stosuje się kompresorów, ponieważ zaburzają one naturalne proporcje dynamiczne, czyli zaburzają realizm dźwięku. W dużym już skrócie, bo tłumacząć wszystko dokładnie, książkę bym napisał - chcąć realistycznie oddać rzeczywisty dźwięk orkiestry symfonicznej lub trąbki (pozbawiony szumów tła, odgłosów sali koncertowej, co przecież ma miejsce w studyjnych produkcjach filmowych) musimy uzyskać skok o 110 lub 114 dB (nawet odejmując 7 dB szumów własnych mikrofonu) płyta CD oferując skok około 90-95 dB nie umożliwia tego swoimi ograniczeniami technicznymi. Fakt, ten pełny skok z formatu cyfrowego odebrany w pomieszczeniu odsłuchowym przez ludzkie ucho będzie miał dynamikę płyty CD (która nawet, jeżeli by oddała 120 dB to i tak ucho zarejestrowałoby max 95-100 dB). Tak samo jak dźwięk z nośnika cyfrowego o paśmie wysoko powyżej 20 kHz będzie odbierany do wartości max. około 20 Khz, czyli mniej więcej tyle ile wynosi zakres pasma płyty CD (która nawet jeżeli by przenosiła 22 kHz to i tak ucho zarejestrowałoby max 20 kHz, a statystycznie max 13-15 kHz).
Pomysł hi-fi, wysokiej wierności, polega jednak na tym, żeby odwzorować NIE dźwięk słyszany przez ludzkie ucho, w parametrach słyszanych przez ludzkie ucho, a dźwięk rzeczywisty, który rozciąga się daleko poza tym, co słyszy ludzkie ucho. Owszem, z punktu widzenia konsumenta parametry późnej płyty gramofonowej oferowały w latach 60-tych wysoką wierność w stosunku do ówczesnej technologii. Płyta cd znacznie jednak znów przewyższa vinyl parametrami i to ona w latach 80-tych zasiadła na tronie hi-fi. Minęło kolejne 20 lat i po roku 2000 okazało się, że formaty cyfrowe "nowej" generacji oferują dużo lepsze parametry i dużo lepszą (wierniejszą) jakość dźwięku. Najwyższy czas się z tym pogodzić, panowie
W opozycji do idei dźwięku hi-fi stoi idea dźwięków mediów masowych (radio, tv). Dźwięk nie ma być rzeczywisty, lecz ma być dobrze słyszany w zgiełku ulicy, głośnym barze, ogólnie w warunkach hałasu, który musi zostać pokonany (patrz wniosek 2.). Rzeczywiste (audiofilskie, hi-fi) odwzorowanie dźwięku w takich warunkach powoduje, że hałas zagłuszy większość nagrania, chyba że skompresujemy dynamikę nagrania z około 104 dB (np. 114 dB trąbki - 7 dB szumów własnych mikrofonu) do poziomu kilku dB. No i stąd bierze się różnicowanie nagrań na audiofilskie i tzw." radiowe", czyli pozbawione rzeczywistych parametrów, dostosowane jedynie do tego, aby głośno brzmiało w hałasie. Często też jest specjalnie ograniczone czasowo do umownych 3 minut i 30 sekund, bo inaczej nie będzie emitowane na antenie, ale to już inna bajka

W tym artykule z Tygodnika Forum (polecam swoją drogą) jest tylko jedno "ale". Dziennikarz, podobnie jak Drone, nie odróżnia dynamiki od głośności. O tym własnie pisał Olo, że
Olo pisze:hiehiehiehie.. dokładnie - taka logika jest kretyńska, ale niestety spotkałem się już nie raz z artykułami (!), gdzie pseudofachowcy właśnie w tak debilny sposób dodają do siebie decybele... ręce opadają
Tygodnik Forum pisze: Muzykę w wykonaniu wybitnej orkiestry symfonicznej charakteryzuje duża dynamika (60–70 dB). A na płytę CD można przenieść wahania maksymalnie do 60 dB. Poziom hałasu w przeciętnym mieszkaniu oscyluje wokół 40 dB. Gdybyśmy chcieli odtworzyć całą dynamikę płyty z muzyką klasyczną, to do jej 60 dB musielibyśmy dodać te „domowe” 40. Dałoby to około stu decybeli, a już o dziesięć decybeli więcej to wartość niebezpieczna dla słuchu.
Nie jest to prawdą, podobnie jak rewelacje Drone o wybuchających mózgach. Poza tym orkiestra symfoniczna gra zazwyczaj na poziomie około 110 dB, aby nie osłabić częstotliwości (rozkład krzywych izofonicznych Flechera-Munsona) odsłuch powinien miec poziom około 90 dB. Te straszne 100 dB to więc nic strasznego, lecz zwyczajny głośniejszy odsłuch, cichszy nawet od orkiestry symfonicznej, której słuchanie (110 dB), jak przekonuje autor, jest niebezpieczne dla słuchu

Wg autora też, dynamika orkiestry (60-70 dB) jest nie do przeniesienia na płytę cd (wg autora max 60 dB). Cóż, różne rzeczy Tygodnik Forum drukuje, jak widać mocno mijają się miejscami z prawdą, mimo wszystko polecam artykuł ze względu na wypowiedzi muzyków i inżynierów dźwięku.