DEICIDE

[jesterSS]

W sensie Deicide? Oczywiście, inaczej bym siedział cicho.

[Mort]

sluchaliscie w ogole tej plyty?

tak, premiera niby jutro, ale w Saturnie Zlote Tarasy juz jest, mam wersje z naszywka "GLEN BENTON FOR PRESIDENT" :+)

btw. to najdluzsza plyta Deicide - ponad 40 minut - w tym najdluzszy w historii zespolu bardzo dobry kawalek - Horror in the Halls of Stone

[COFFIN]

Jak to śpiewają na wsi - "Jebał ją pies, jebała cała wieś".

[Morph]

sluchaliscie w ogole tej plyty?

Nie i nie zamierzam, moja wypowiedź nie odnosiła się bezpośrednio do zawartości tego krążka tylko do ogólnego trendu panującego "w narodzie".

[jesterSS]

Przecież pewnie COFFIN jej nie słyszałeś;)
Wolno li to Waści tak jebać bez pardonu?

[Morph]

W sumie to sobie nawet ją może jutro zarzucę, tylko obawiam się, że będzie to skrajne gówno na miarę ostatniego Hate Eternal.

[COFFIN]

sluchaliscie w ogole tej plyty?

Nie i nie zamierzam, .

Jw, tylko z innych powodów )

[jesterSS]

W sumie to sobie nawet ją może jutro zarzucę, tylko obawiam się, że będzie to skrajne gówno na miarę ostatniego Hate Eternal.

Nie przesadzajmy, spróbować możesz, jest nieco powyżej przeciętnej.

[Morph]

Dobra, niech stracę, ściągam.

[Gore_Obsessed]

Ja kupię w ciemno.

[COFFIN]

Wolno li to Waści tak jebać bez pardonu?

Gdzieś to już kiedyś napisałem - człowiek, który wychował się na pierwszych dwóch płytach, nie może chyba podejść inaczej, he he

[jesterSS]

Ja kupię w ciemno.

Założę się z każdym o wszystko, że wkrótce dasz tej płycie powyżej 8,5\10. Przynajmniej na tyle, na ile Cię rozgryzłem. Wspomnisz moje słowa;)

[Gore_Obsessed]

Obaczym.

[Mort]

W sumie to sobie nawet ją może jutro zarzucę, tylko obawiam się, że będzie to skrajne gówno na miarę ostatniego Hate Eternal.

nie jest i nie bedzie. Nowy Deicide ma cos w sobie - z kazdym przesluchaniem, minimalnie ale jest troche lepiej. Ta plyta wciaga - moze za pierwszym razem wydaje sie nieco nuzaca, ale to zludzenie pryska przy kolejnych.

no i okladka OK, bo od Once Upon the Cross to nic ciekawego pod tym wzgledem nie zaprezentowali, a tutaj taka drobna odmiana. Teksty spodziewam sie ze w znanym wszystkim tonie ale jeszcze nie czytalem.

[Morph]

dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...
dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...
dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...
dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...
dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...
dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca... dotrwam do końca...

[jesterSS]

Bądź dzielny. Obiecaj sobie budyń przy trzydziestej dziewiątej minucie.

[Morph]

Uff, skończyłem.

Przyznam, że zaczęło się bardzo obiecująco, aż do czasu kiedy nie weszła ta nieszczęsna solówka, która skutecznie zjebała całkiem porządne intro. A potem mamy standardową opcję pt. lekko rozpędzający się wstęp, po którym się okazuje że samochód marki Deicide nie ma kół, pitu pitu, blastu blastu, pitu pitu, blastblastblastblastblast, zwolnimy trochę, blast, wolniej, blast, wolniej, blastwolniejpitupitublastwolniejpitupituzieeeeeeeeew. Do tego nagrali parę solówek, które następnie zostały randomowo porozrzucane po tej płycie. Jeden utwór przelewa się w drugi, jeszcze nudniejszy. I nad tym wszystkim NAJNUDNIEJSZY wokal jaki słyszałem od ostatniego Hate Eternal. A tak to mamy typowy hamburger metal, ugrzeczniony, nienaganny usypiacz. Myślałem, że płytę chociaż trochę wyciągnie "Horror in the Halls of Stone", ale po bardzo dobrych początkowych 90 sekundach też wpisał się w wioskowo klasyczny klimat tej płyty. Chociaż nie, wróć, ta płyta nie ma ŻADNEGO klimatu. Jest bezpłciowym, nic nie wnoszącym tworem, klocem skrajnie rzadkim, ale takim, który nawet nie potrafi się wyróżnić smrodem. Otchłań nijakości i nudy. 2.5/10 (0.75 za pół intra, drugie tyle za początek i końcówkę "Horror...", 1 za to, że okazał się lepszy od nowego Hate Eternal i prawie dorównał koszmarnie nudnemu Nile).

[Gore_Obsessed]

Oj zachęcasz.

[jesterSS]

Uff, skończyłem.

Przyznam, że zaczęło się bardzo obiecująco, aż do czasu kiedy nie weszła ta nieszczęsna solówka, która skutecznie zjebała całkiem porządne intro. A potem mamy standardową opcję pt. lekko rozpędzający się wstęp, po którym się okazuje że samochód marki Deicide nie ma kół, pitu pitu, blastu blastu, pitu pitu, blastblastblastblastblast, zwolnimy trochę, blast, wolniej, blast, wolniej, blastwolniejpitupitublastwolniejpitupituzieeeeeeeeew. Do tego nagrali parę solówek, które następnie zostały randomowo porozrzucane po tej płycie. Jeden utwór przelewa się w drugi, jeszcze nudniejszy. I nad tym wszystkim NAJNUDNIEJSZY wokal jaki słyszałem od ostatniego Hate Eternal. A tak to mamy typowy hamburger metal, ugrzeczniony, nienaganny usypiacz. Myślałem, że płytę chociaż trochę wyciągnie "Horror in the Halls of Stone", ale po bardzo dobrych początkowych 90 sekundach też wpisał się w wioskowo klasyczny klimat tej płyty. Chociaż nie, wróć, ta płyta nie ma ŻADNEGO klimatu. Jest bezpłciowym, nic nie wnoszącym tworem, klocem skrajnie rzadkim, ale takim, który nawet nie potrafi się wyróżnić smrodem. Otchłań nijakości i nudy. 2.5/10 (0.75 za pół intra, drugie tyle za początek i końcówkę "Horror...", 1 za to, że okazał się lepszy od nowego Hate Eternal i prawie dorównał koszmarnie nudnemu Nile).

No lekko, bez przesady... a skoro Nile lepszy, może bym wreszcie się za to wziął, bo do dziś nie znam żadnej całej płyty. Wstyd!

[Morph]

Tylko po co?

A swoją drogą to jak wrzucasz zdjęcia Paris Hilton do awatara to mógłbyś chociaż wrzucić takie w makijażu.