I tu jakoś tam zbliżasz się do prawdy, bo to nie są decyzje naukowe, tylko polityczne. Decydenci ustalają, jakie straty są w stanie zaakceptować (wiem, brzmi okrutnie, ale taka prawda), tudzież ile można wydać na walkę o minimalizację strat. Problem w tym, że przechył w obie strony może być groźny. U nas jest trochę kokodżambo, a Australia czy Nowa Zelandia wprowadziły reguły wręcz drakońskie. Moim zdaniem, wiele osób może się nie zgodzić, jeśli mamy jakieś narzędzia do łagodzenia przebiegu choroby, a mamy, to rolą państwa nie jest ochrona każdego jednego życia za wszelką cenę. Pacjent mówi coś o leczeniu (nie do końca wiem, jakie konkretnie ma na myśli). W momencie kiedy mamy oficjalnie po 30-40 tysięcy zakażeń, a realnie pewnie raczej 100-200 tysięcy, żadne masowe leczenie nie jest już możliwe. Nie ma komu, nie ma gdzie, nie ma jak. Siedzisz w domu i liczysz, że wszystko będzie dobrze. A jak się nie zaszczepiłeś, to masz trochę większą szansę, że jednak nie będzie.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑01-02-2022, 15:21Złośliwie niekoniecznie, może to już kiedyś mówiłem, ale jednej nocy poczułem potrzebę wstać z łóżka i przemyśleć to wszystko i zapisać, i wyszło mi w wielkim skrócie tak: największymi ogniwami tego co się dzieje są: nauka, korporacje, rządy i media. Ufam metodzie naukowej, ale jest ona tylko pierwszym ogniwem, natomiast nie ufam wszystkim pozostałym, ponieważ w interesie żadnego z nich dobro ludzi nie stoi na pierwszym miejscu, może być najwyżej przypadkowym efektem ubocznym.
Co do Danii - łatwo sprawdzić. Na dzień 1 lipca mieli 57,5% przynajmniej jedną dawką, 33,7% dwiema. Na koniec miesiąca było to już odpowiednio 71,7% oraz 54,2%. Patrząc na obecne dane, ich populacja antyszczepów obejmuje procentowo ponad dwukrotnie mniejszą część mieszkańców kraju, niż nasza
