Nie wiem, co masz na myśli, więc nie mogę się odnieść. Mi chodzi o to, że na płytach do "Covenant" włącznie Trey tworzył kompozycje na zasadzie przetwarzania wyjściowego tematu poprzez następstwo czasem wynikających z siebie, czasem pozornie kontrastujących ze sobą riffów, który to kontrast w kolejnych stadiach harmonicznego przepoczwarzania objawiał się jako efekt wtórnej dekonstrukcji: lekkie przesunięcie akcentów rytmicznych, powrót do akordu bazowego i jasnymi stawały się zarówno funkcja każdego elementu, jak i zamysł, przyświecający całości.hcpig pisze:Oby to nie był tytuł proroczy.Holi pisze:
11. The Fall of Idols
Przecież D jest dużo bardziej złożona od C.83koper83 pisze: chamskie uproszczenie podejścia.
Na "Domination" jest jeszcze śladowa zawartość takiego podejścia. "Where the Slime Lives" to jest tego typu konsekwentna kompozycja, choć w szczegółach już trochę obrosła efekciarstwem. Poza tym jest odejście od spotworniałej fugi na rzecz sałatki z riffów.
A Tobie o co chodzi? Że tu i ówdzie rytm buja po murzyńsku?