Miles Davis

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

Awatar użytkownika
lumpskaut
zaczyna szaleć
Posty: 129
Rejestracja: 23-09-2009, 12:07

Re: Miles Davis

24-03-2012, 09:57

Bezdech pisze:Nie dla białasów co fanku nie czują.
Pijesz do Ramsztajn?
Chciałbym zalać Twój polder.
Awatar użytkownika
Bezdech
weteran forumowych bitew
Posty: 1470
Rejestracja: 21-12-2010, 10:43

Re: Miles Davis

28-03-2012, 13:08

Nie wiem o czym do mnie rozmawiasz.
They told them not to fear, they couldn't be prepared
Then came the day that not a single soul was spared
Awatar użytkownika
night_goat
zaczyna szaleć
Posty: 212
Rejestracja: 21-12-2010, 14:16

Re: Miles Davis

18-07-2012, 01:29

Trochę obok tematu i trochę w temacie to w październiku McLaughlin się pojawia we Wrocławiu ;)
Hide behind your crosses
Throw your holy water
Recite your senseless verses
Let the darkness hour turn
When witches burn
Awatar użytkownika
moonfire
zahartowany metalizator
Posty: 3483
Rejestracja: 10-05-2011, 00:48

Re: Miles Davis

18-07-2012, 18:41

Na razie znam tylko Tutu i Doo-Bop, sporo jeszcze przede mną.
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: Miles Davis

18-07-2012, 19:47

Tutu jest zajebiste, ale trzeba puscic bardzo glosno na porzadnym sprzecie. Wtedy jest moc. Solo Urbaniaka niesamowite.
this is a land of wolves now
Heretyk
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9055
Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
Lokalizacja: beskidy

Re: Miles Davis

18-07-2012, 19:49

jasne, że Tutu ok. ale pewnie zaraz napiszą, że komercja i gówno :)
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Miles Davis

18-07-2012, 21:42

Ja bardzo lubie Miles in the Sky gdzie slychac juz zalazki tego co bedzie sie dzialo na Bitches Brew. Planuje tez obczaic pare plyt Adderleya z okresu przed BB bo grali z nim muzycy, ktorych pozniej zgarnal Miles, dodatkowo te plyty Adderleya rowniez byly kolejnymi krokami na drodze do stworzenia jazz fusion.. A i koniecznie obczajcie jego album z 1958 - Something' Else, gral tam rowniez Davis. A mi niedlugo przyjdzie Porgy and Bess:)
Awatar użytkownika
Drone
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9917
Rejestracja: 11-06-2012, 15:28

Re: Miles Davis

18-07-2012, 22:42

Dla mnie jedną z najlepszych i jednocześnie najbardziej ulubionych płyt Davisa jest "A Tribute To Jack Johnson". Bajeczny skład (kto z ówczesnych wielkich i wielkich później na nim nie grał?), bezbłędne kompozycje i wejście pewnym krokiem w nurt rocka z hektyczną gitarą McLaughlina na czele pochodu. Z jednej strony za bardzo rockowa dla jazzmanów, a za bardzo jazzowa dla typowego miłośnika rocka. Mi osobiście instrumentalne wyprawy na tej płycie kojarzą się z krautrockowymi turbulencjami - choć jest to zrobione inaczej, to słychać, że z powtórzenia pewnych krótkich figur i wynikającego z nich transu panowie zrobili świadomy użytek na potrzeby nie jednego utworu, nie chwilowego odjazdu, ale całej płyty. Może też fakt, że jest to jednak muzyka filmowa, sprzyjał takiej konwencji. Tylko dwa utwory, ale kolosalne - po 25 minut każdy, po 25 minut małych cudów.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Miles Davis

18-07-2012, 23:06

Musze jak najszybciej poznac te plyte, chodzi za mna juz od pewnego czasu.
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Miles Davis

18-07-2012, 23:32

Drone pisze:Dla mnie jedną z najlepszych i jednocześnie najbardziej ulubionych płyt Davisa jest "A Tribute To Jack Johnson". Bajeczny skład (kto z ówczesnych wielkich i wielkich później na nim nie grał?), bezbłędne kompozycje i wejście pewnym krokiem w nurt rocka z hektyczną gitarą McLaughlina na czele pochodu. Z jednej strony za bardzo rockowa dla jazzmanów, a za bardzo jazzowa dla typowego miłośnika rocka. Mi osobiście instrumentalne wyprawy na tej płycie kojarzą się z krautrockowymi turbulencjami - choć jest to zrobione inaczej, to słychać, że z powtórzenia pewnych krótkich figur i wynikającego z nich transu panowie zrobili świadomy użytek na potrzeby nie jednego utworu, nie chwilowego odjazdu, ale całej płyty. Może też fakt, że jest to jednak muzyka filmowa, sprzyjał takiej konwencji. Tylko dwa utwory, ale kolosalne - po 25 minut każdy, po 25 minut małych cudów.
nie to nie jest Maria, zbyt biegły w wikipedii jak na Marię :D
HAL_9000
zaczyna szaleć
Posty: 252
Rejestracja: 27-05-2011, 20:02

Re: Miles Davis

18-07-2012, 23:35

Heretyk pisze:jasne, że Tutu ok. ale pewnie zaraz napiszą, że komercja i gówno :)
Gówniana komercja
:)
Sarenka na mrozie nie może

Czeka na ciepły oddech

Leśniczy ją głaszcze po udzie

Niech się naje do syta
Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1538
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Miles Davis

19-07-2012, 02:17

"A Tribute To Jack Johnson" to typowy wybór miłośnika rocka. Oczywiście nie jest to najlepsza płyta Milesa, najciekawsza też nie. Rozumiem jednak taki wybór: gitara brzmi ostro, rockowo, są riffy, mamy czad ;)

Gdyby wskazać najważniejsze płyty Milesa (czy również najlepsze? - to rzecz dyskusyjna), to nie trzeba być za bardzo osłuchanym w jego twórczości, by wymienić 4 dzieła:
- Birth Of The Cool - zdefiniowanie stylu cool, który w tamtych czasach walczył o rząd dusz z bopem. Osobiście (subiektywnie) niezbyt lubię tę płytę. Trudno natomiast ją przecenić jeśli chodzi o wpływ, jaki wywarła na późniejszą muzykę. Co ciekawe, Davis wcale nie stworzył stylu cool, był wszakże świetnym obserwatorem - potrafił dostrzec potencjał tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał.
- Miles Ahead - ukłon w stronę dawniejszych form, zresztą bardzo twórczo wykonany. Miles "przypomniał" światu, że przecież jeszcze niedawno jazz był domeną big bandów i swingu. Z upływem lat (moich, niestety) coraz bardziej lubię tę płytę. Zresztą rekomendował ją, jako najlepszą płytę Davisa, zacny staruszek polskiego jazzu - Jan Ptaszyn Wróblewski.
- Kind Of Blue - o tej płycie napisano wszystko. Mainstream w każdym calu. Powściągliwość ożeniona z grą efektowną, błyskotliwą. Miłośnicy jazzu większość improwizacji z tej płyty znają na pamięć. Nie można być słuchaczem muzyki i nie znać tej płyty.
- Bitches Brew - kamień milowy jazzu elektrycznego i fusion. Niesamowita atmosfera, cudowne zgranie zespołu, świetne pomysły. Całość żyje, pulsuje, chociaż nie ma wcale zgiełku czy furii. Wg mnie najważniejsza i najlepsza płyta Milesa.


Gdybym miał z kolei wybrać płyty, które najbardziej lubię, do których najczęściej wracam - podałbym 5 tytułów:
- E.S.P. - genialna płyta z lat 60-tych. Pierwsza płyta Davisa, którą w ogóle słyszałem. Jest furia, żywioł. Zapewniam, że czad jest tu nie mniejszy niż na "A Tribute To Jack Johnson" (ale nie tylko czad). Oczywiście należy pamiętać, że to brzmienie akustyczne.
- Cookin' At The Plugged Nickel - najlepszy skład Davisa w historii (zresztą ten sam, co na ESP). Totalne szaleństwo, zgiełk. Żaden utwór nie trwa krócej niż 12 minut, a całość wyraźnie skręca w kierunku free. Kto to przetrwa, polecam pełne, 7-płytowe wydanie koncertów w klubie Plugged Nickel.
- Filles De KIlimajnaro - nie ukrywam, że to moja ulubiona płyta Milesa. Warto by o niej napisać coś więcej, bo jest raczej niedoceniana. Posłuchajcie, jeżeli jeszcze nie znacie.
- Dark Magus, - Live Evil - dwa znakomite koncerty z lat 70-tych. Można narzekać na brzmienie, ale dzięki pewnym brudom, niechlujstwu nawet, widać spontan, radość z grania. I przede wszystkim da się wyczuć przeświadczenie muzyków, że tworzą coś wielkiego. Z obu płyt osobiście wybrałbym Dark Magus, ale to konstatacja niezobowiązująca.

Pojawiła się również kwestia płyt z lat 80-tych. Cóż, można to nazwać epoką schyłkową i dopatrzyć się kryzysu. Można też wspomnieć o problemach zdrowotnych Milesa... To nie zmienia faktu, że chyba wszystkie płyty z lat 80-tych (i aż do 1991 - rok śmierci Davisa) wyraźnie rozczarowują. Miles wpadł w pułapkę: zawsze interesował się nowymi nurtami w muzyce, nie chciał być "do tyłu". No i się przejechał. Wyraźne flirty z muzyką pop (na ostatniej płycie nawet z rapem), fascynacja brzmieniem elektronicznej perkusji, plastikowa produkcja poszczególnych albumów... - można by jeszcze wymieniać inne grzechy (aha, jest również utwór pt. "Heavy metal"). Do tego dochodzi nie najlepsza forma Milesa jako instrumentalisty. Fakt, pozwalał grać innym - również w latach 80-tych "wykształcił" wielu muzyków, którzy do dzisiaj mają coś w jazzie do powiedzenia (choćby Scofield, Miller i Garrett). Ale Miles grał słabo, a jego fatalna forma na utrwalonym na DVD koncercie z Monachium 1988 jest wręcz żenująca. Tym niemniej warto posłuchać również tych płyt - choćby ze względu na grę innych muzyków.
Awatar użytkownika
Drone
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9917
Rejestracja: 11-06-2012, 15:28

Re: Miles Davis

19-07-2012, 10:08

mad pisze:"A Tribute To Jack Johnson" to typowy wybór miłośnika rocka. Oczywiście nie jest to najlepsza płyta Milesa, najciekawsza też nie. Rozumiem jednak taki wybór: gitara brzmi ostro, rockowo, są riffy, mamy czad ;)
Odpowiem, że to typowy zarzut wyrobionego miłośnika jazzu, który koniecznie chce widzieć tę płytę przez pryzmat rocka. A tak do końca chyba nie jest ;)
[/quote]
mad pisze: Gdyby wskazać najważniejsze płyty Milesa (czy również najlepsze? - to rzecz dyskusyjna), to nie trzeba być za bardzo osłuchanym w jego twórczości, by wymienić 4 dzieła:
- Birth Of The Cool - zdefiniowanie stylu cool, który w tamtych czasach walczył o rząd dusz z bopem. Osobiście (subiektywnie) niezbyt lubię tę płytę. Trudno natomiast ją przecenić jeśli chodzi o wpływ, jaki wywarła na późniejszą muzykę. Co ciekawe, Davis wcale nie stworzył stylu cool, był wszakże świetnym obserwatorem - potrafił dostrzec potencjał tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał.
- Miles Ahead - ukłon w stronę dawniejszych form, zresztą bardzo twórczo wykonany. Miles "przypomniał" światu, że przecież jeszcze niedawno jazz był domeną big bandów i swingu. Z upływem lat (moich, niestety) coraz bardziej lubię tę płytę. Zresztą rekomendował ją, jako najlepszą płytę Davisa, zacny staruszek polskiego jazzu - Jan Ptaszyn Wróblewski.
- Kind Of Blue - o tej płycie napisano wszystko. Mainstream w każdym calu. Powściągliwość ożeniona z grą efektowną, błyskotliwą. Miłośnicy jazzu większość improwizacji z tej płyty znają na pamięć. Nie można być słuchaczem muzyki i nie znać tej płyty.
- Bitches Brew - kamień milowy jazzu elektrycznego i fusion. Niesamowita atmosfera, cudowne zgranie zespołu, świetne pomysły. Całość żyje, pulsuje, chociaż nie ma wcale zgiełku czy furii. Wg mnie najważniejsza i najlepsza płyta Milesa.
"In A Silent Way" kolega nie ceni? Rozumiem, że to płyta przejściowa, ale w pewnym sensie podsumowująca mijającą epokę i jednocześnie zwiastująca coś tajemniczego, coś zupełnie nowego.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Miles Davis

19-07-2012, 11:06

chuja tam zwiastująca, bo jest nawet krokiem w tył w stosunku do Filles De Killimanjaro.
Awatar użytkownika
Drone
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9917
Rejestracja: 11-06-2012, 15:28

Re: Miles Davis

19-07-2012, 11:10

Debiut McLaughlina u Milesa niczego nie zwiastował? Ech, Piotrusiu, bo ci nos długi urośnie od tych kłamstw :)
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Miles Davis

19-07-2012, 11:29

już mam długi nos. i pejsy zapuszczam.
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Miles Davis

19-07-2012, 11:41

Odnosnie Filles De KIlimajnaro jakos nie moglem sie do niej przekonac, nudzila mnie, chociaz z drugiej strony sluchalem jej ostatnio jakies kilkaset albumow temu wiec ssoro moglo sie w tej materii zmienic.
Bambi
rasowy masterfulowicz
Posty: 2163
Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
Lokalizacja: Trzymiasto

Re: Miles Davis

19-07-2012, 13:19

Ja z kolei najczęściej wracam do round about midnight, Someday My Prince Will Come, Miles in Berlin (najlepsza koncertówka), 4 cd z prestige - relaxin', cookin', workin' i steamin', no i jeszcze jednej 4 płytowej koncertówki: In Person Friday and Saturday Nights at the Blackhawk. Nienawidzę doo bop, tutu i amandli i całej reszty po 75 roku. Zresztą bardzo rzadko wracam też do funkujących rzeczy w stylu cellar door.
HAILSA!!!!!
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Miles Davis

19-07-2012, 13:33

Ja widzialem kiedys jakies dvd jak promowal Tutu, ja pierdole ale cepelia -Bee Gees, Bonny M i takie tam szalencze kreacje:D A w dodatku nudny byl straszliwie.
Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1538
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Miles Davis

19-07-2012, 13:58

Pamiętajmy o ogólnie kiepskiej kondycji muzyki w latach 80-tych. Davis nie był jedyny. Sądzę jednak, że jednoznacznie skrajnie negatywne opinie nie są sprawiedliwe. Nawet "Tutu" ma ciekawe fragmenty. Zupełnie przyzwoite płytki z tych czasów, to moim zdaniem: "Fat Time", "Dingo" i "Siesta" (dwa ostatnie to muzyka do dwóch dosyć znanych filmów). Na uwagę zasługuje również "Aura", no i ostatni koncert w Montreux, gdzie Miles znów zagrał z big bandem.
ODPOWIEDZ