MORBID ANGEL
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7641
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: MORBID ANGEL
bardzo miłe zaskoczenie ten nowy Morbid Angel - spodziewałem się skrajnego gówna, a płyta zła nie jest.
- So_It_Is_Done
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3025
- Rejestracja: 28-06-2006, 08:25
- Lokalizacja: Warszawa
Re: MORBID ANGEL
Co jest nie tak z Heretic? Przecież to wściekły nakurw bez zbędnych gówien, takie przynajmniej odnoszę wrażenie po odsłuchaniu po łebkach. Czy powszechnie uważany jest za słabszy od np. miernego Domination i czy będzie uważany za gorszy od tej obecnej chujowizny?!
Dziękuję Boże, że istnieje black metal.
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3049
- Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
- Lokalizacja: mosh pit
- Bonny
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2133
- Rejestracja: 20-01-2006, 17:37
- Lokalizacja: Ross Bay
Re: MORBID ANGEL
mogłoby, pewnie. możemy sobie tak teoretycznie gdybać. byłbym pierwszym, który by się tym upajał. ale co z tego, skoro tak niestety nie jest?longinus696 pisze:Zależy jak do tego podejść. Jest cały nurt muzyki zbudowany na tych "tandetnych zagrywkach". Osobiście żałuję, że każdy utwór nie jest równie zdecydowany w parciu ku tej stylistyce. Wtedy wszystko byłoby jasne i to mogłoby być prawdziwe zwycięstwo tego zespołu.Bonny pisze: nie mieści mi się jednak w mojej zakutej głowie, że ktoś kto się dobrze orientuje np. w szeroko pojętym industrialu dał się tak nabrać na te tandetne zagrywki.
- MinT
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1180
- Rejestracja: 07-12-2004, 10:55
- Lokalizacja: P-N
- Kontakt:
Re: MORBID ANGEL
Nowa płyta Morbid Angel to skandal i największy zawód w historii muzyki metalowej w ogóle.
Uwłacza mej godności i na pewno nie sprofanuję nią już nigdy swoich uszu.
Dziękuję.
Uwłacza mej godności i na pewno nie sprofanuję nią już nigdy swoich uszu.
Dziękuję.
*poznański Goldman Sachsman metalu*
LEFT HAND SOUNDS - http://facebook.com/lefthandsoundsorg
LEFT HAND SOUNDS - http://facebook.com/lefthandsoundsorg
Re: MORBID ANGEL
Doskonała jest ta płyta - słucham jej od kilku dni i uważam, że to najlepszy album od czasów "Formulas". Obok ostatniego Pentagram dla mnie murowany kandydat na płytę roku 2011.
Re: MORBID ANGEL
Był słabszy, ale nie było tam tej tandety (inna sprawa, że dla mnie ostatni wielki album MA to "Formulas"). Gdyby nagrali jakiś udany, ale niełatwy w odbiorze eksperyment z masą cięzkiej, hałaśliwej elektroniki i niewielką zawartościa metalu to z pewnością broniłbym tej płyty.longinus696 pisze:A "Heretic" był godny? Jakoś nie pamiętam żeby tak tragizowano, gdy został wydany.
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3049
- Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
- Lokalizacja: mosh pit
Re: MORBID ANGEL
Też ją bardzo polubiłem, ale na tę chwilę to dla mnie najsłabsza płyta Morbid Angel. Będę z przyjemnością sluchał dalej, sprawa jest ciagle świeża.IRONMIL pisze:Doskonała jest ta płyta - słucham jej od kilku dni i uważam, że to najlepszy album od czasów "Formulas". Obok ostatniego Pentagram dla mnie murowany kandydat na płytę roku 2011.
Włączyłem przed chwilą Laibach Remixes, EPka zaczyna się od God of Emptiness w wersji z Covenant, brakuje mi tego klimatu na nowym krążku. Ale i tak się ciesze, że Illud jest jaka jest.
I AM MORBID
- Bonny
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2133
- Rejestracja: 20-01-2006, 17:37
- Lokalizacja: Ross Bay
Re: MORBID ANGEL
MinT pisze:Nowa płyta Morbid Angel to skandal i największy zawód w historii muzyki metalowej w ogóle.
Uwłacza mej godności i na pewno nie sprofanuję nią już nigdy swoich uszu.
Dziękuję.
no kurwa bez przesady. tego to nawet ja bym nie napisał ;)
Re: MORBID ANGEL
Ja nie potrafię ogarnąć co tu jest do zrozumienia. Spotkałem się w życiu z wieloma płytami, które początkowo odrzucały lub nie były tym czego oczekiwałem, ale zawsze czułem, że to coś wartościowego i warto z tym powalczyć. Tutaj dostałem nawet smacznego hamburgera i nikt mi nie wmówi, że to wykwintne danie, bo już jestem duży i trudniej zrobić mnie w chuja. Zjadłem, beknąłem i tyle. Za jakiś czas może znów się skuszę, ale teraz nie chce więcej, bo dostanę zgagi :)
- Deathless King
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1477
- Rejestracja: 30-12-2008, 23:51
Re: MORBID ANGEL
Ja tylko nie rozumiem porownan IDI i GDOW. Przeciez to dwa rozne swiaty. Jak pierwszy raz uslyszalem GDOW to ok, bylem w szoku, ale czulem sie jak po przejazdzce rollercoasterem i stalem z otwarta geba (do dzis pamietam okolicznosci, w ktorych pierwszy raz uslyszalem GDOW - stanalem wtedy na srodku ulicy i sluchalem). IDI to z kolei taki wiejski festyn - jak sie najebiesz to moze i sie dobrze bawisz, ale wiocha i tak zostanie wiocha.
Dzis przesluchalem MA 2 razy i najbardziej podoba mi sie Too Extreme - ale pomysl, nie wykonanie. Fajnie pracuja gitary, brzmienie perkusji jest STRASZNE (pamietajac, ze w zamysle mialo byc elektroniczne). Polaczenie death metalu i takiego hardcorowego techno w zamysle moglo dac chory, hipnotyzujacy i szokujacy numer akurat na otwarcie plyty - a wyszlo plasko, plastikowo i tak jakos nudnawo... Juz w polowie numeru zaczynam ziewac. Death metalowe kawalki sa nudne, I am Morbid to naprawde jakis zart, przeciez to smierdzi nowomodnym gownem na kilometr. Reszty "eksperymentow" nie skomentuje, bo to zwykla wiocha. Po kolejnych przesluchaniach utwierdzam sie wiec w przekonaniu, ze zawiedli na calej linii. Naprawde, liczylem na eksperymenty, liczylem ze pojda w jakies chore jazdy, elektronike, ze zaszokuja - ale nie spodziewalem sie, ze bedzie to taki szajs. Naprawde, po przesluchanie IDI Nader Sadek jawi sie jak balsam na zbolale uszy.
Dzis przesluchalem MA 2 razy i najbardziej podoba mi sie Too Extreme - ale pomysl, nie wykonanie. Fajnie pracuja gitary, brzmienie perkusji jest STRASZNE (pamietajac, ze w zamysle mialo byc elektroniczne). Polaczenie death metalu i takiego hardcorowego techno w zamysle moglo dac chory, hipnotyzujacy i szokujacy numer akurat na otwarcie plyty - a wyszlo plasko, plastikowo i tak jakos nudnawo... Juz w polowie numeru zaczynam ziewac. Death metalowe kawalki sa nudne, I am Morbid to naprawde jakis zart, przeciez to smierdzi nowomodnym gownem na kilometr. Reszty "eksperymentow" nie skomentuje, bo to zwykla wiocha. Po kolejnych przesluchaniach utwierdzam sie wiec w przekonaniu, ze zawiedli na calej linii. Naprawde, liczylem na eksperymenty, liczylem ze pojda w jakies chore jazdy, elektronike, ze zaszokuja - ale nie spodziewalem sie, ze bedzie to taki szajs. Naprawde, po przesluchanie IDI Nader Sadek jawi sie jak balsam na zbolale uszy.
Only duzo tremolo na nietlumionych strunach is true!
- So_It_Is_Done
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3025
- Rejestracja: 28-06-2006, 08:25
- Lokalizacja: Warszawa
Re: MORBID ANGEL
Ja jak usłyszałem jakiś numer promo z Grand Declaration, poszedłem na kibel postawić klocka. Do dzisiaj jak słyszę ten album mam podobny odruch. To samo przy nowych Chorych Pendzlach.
Dziękuję Boże, że istnieje black metal.
- Deathless King
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1477
- Rejestracja: 30-12-2008, 23:51
- Melepeta
- w mackach Zła
- Posty: 709
- Rejestracja: 07-02-2007, 12:51
Re: MORBID ANGEL
Okienko transferowe otwarte..... Dave winien grzać ławę, względnie zasilić szeregi jakiegoś zespołu aspirującego do gry w pucharach na przyszły sezon, natomiast Trey żesz kurwa jego mać!!! musiałby solidnie popracować nad kondycją, wznowić treningi, wyzbyć się złych nawyków i napierać ostro do przodu. Trenerka ze strony Season Of Mist mogła by być, nie mogę się czepić, zważywszy że na tym poletku wszystko przed nimi. Od dawna nie miałem takiego dylematu jak w przypadku nowego MA. Sprzeczne tu wszystko.
Six o clock.
- Deathless King
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1477
- Rejestracja: 30-12-2008, 23:51
Re: MORBID ANGEL
Jedyne co tutaj sie broni, to partie gitar. Trey odwalil kawal dobrej roboty. Szkoda, ze tylko on.
Only duzo tremolo na nietlumionych strunach is true!
Re: MORBID ANGEL
A ja będę jej bronił takiej jaka jest. Króciutko o każdym z utworów:
1. Omni Potens - intro bez obciachu, ale specjalnie nie powala (jak 99,8 % kompozycji tego typu. 3,5/6
2. Too Extreme! - miażdżący, odhumanizowany zimny początek, brzmi jak Morbid Angel XXI wieku. Świetne wokale, niesamowita motoryka, obłędny i transowy, ale jednocześnie na swój sposób dumny i wyniosły, arogancki i pyszny. Kwintesencja Morbid Angel, tylko wyrażona w nieco inny sposób. 5,5/6
3. Existo Vulgoré - zaczyna się jak Mayhem z czasów GdoW, później rozpędza się i mamy dobry, klasyczny kawałek, który mógłby znaleźć się na płycie Domination. Nic odkrywczego, ale poziom nieosiągalny dla 99 proc. innych kapel 5/6
4. Blades of Baal - znów utwór totalny i cholernie charakterystyczny dla tej kapeli. Kolejny kawałek, który spokojnie mógł ukazać się na Domination. Nie wyobrażam sobie jak można być fanem tej kapeli i narzekać na ten utwór. 5/6
5. I Am Morbid - pozornie prosty kawałek - jak ktoś stwierdził - stadionowy hymn do śpiewania. Pozornie - bo przecież ten kawałek nafaszerowany jest smaczkami i ma takie feeling, że aż gęsia skórka pojawia mi się na karku. 5,5/6
6. 10 More Dead - znów klasyczne Morbid Angel, bez żadnych eksperymentów, bez szaleństw - równo, potężnie, doskonale. 5/6
7. Destructos Vs. the Earth / Attack - najlepszy utwór na płycie, jeden z najlepszych utworów Morbid Angel w ogóle. Nawet jakby pozostałe utwory były coverami Duran Duran to i tak kupiłbym ten krążek dla tego kawałka. Coś niesamowitego. Jestem na kolanach! Ten utwór oddaje całą potęgę Morbid Angel, całą ich doskonałość i kunszt. Pokazuje, że wciąż są numer jeden. 6/6!
8. Nevermore - znów klasyczny, dobrze już znany utwór - bardzo przyzwoity, dobry, poprawny. Cholera, bardzo dobry. ale po wysłuchaniu Destructos Vs. the Earth zaczyna pojawiać się pewien niedosyt. Zaczynam się zastanawiać czy nie powinni zupełnie przeciąć pępowiny. odlać się na oczekiwania swoich fanów i nie popłynąć w stylu poprzedniego utworu.
5/6
9. Beauty Meets Beast - znów klasyczne Morbid Angel, bez szaleństw i eksperymentów. Ekscytujące, potężne i doskonałe - w 1995 roku zeszczałbym się w gacie, dziś popuściłem tylko stróżkę. 5/6
10. Radikult - z tym kawałkiem zgryz mam największy, nachalne i oczywiste skojarzenia z Marylin Manson powodują sprzeciw (nie dlatego, że nie lubię Mansona, ale dlatego, że od Morbidów oczekuję bezwzględnej indywidualności - tacy byli przecież zawsze). Kawałek ratuje się po 5 minucie (wcześniej świetne solo), ale mimo wszystko dla mnie to najgorszy utwór na płycie (nie licząc intro - których poza dwójką Emperor i kilkoma innymi wyjątkami zazwyczaj nie lubię) , co oczywiście nie oznacza, że zły - 4/6
11. Profundis - Mea Culpa - znów totalny odjazd i szaleństwo, Morbid Angel XXI wieku. Jestem za :) 5,5
Sumując moją ocenę: 55,6: 11 = 5,05/6
Nagrali bardzo dobry album, mam wrażenie, że trochę się bali pojechać tak totalnie i mimo, że wyskoczyli już łona to pępowina wciąż trzyma ich blisko tożsamości, którą sobie wypracowali. Mam nadzieję, że nagrają kolejną płytę i całkowicie zerwą z formułą, którą stworzyli i wyeksploatowali to granic wytrzymałości. Mam nadzieję, że następny album będzie jeszcze odważniejszy i jeszcze lepszy.
1. Omni Potens - intro bez obciachu, ale specjalnie nie powala (jak 99,8 % kompozycji tego typu. 3,5/6
2. Too Extreme! - miażdżący, odhumanizowany zimny początek, brzmi jak Morbid Angel XXI wieku. Świetne wokale, niesamowita motoryka, obłędny i transowy, ale jednocześnie na swój sposób dumny i wyniosły, arogancki i pyszny. Kwintesencja Morbid Angel, tylko wyrażona w nieco inny sposób. 5,5/6
3. Existo Vulgoré - zaczyna się jak Mayhem z czasów GdoW, później rozpędza się i mamy dobry, klasyczny kawałek, który mógłby znaleźć się na płycie Domination. Nic odkrywczego, ale poziom nieosiągalny dla 99 proc. innych kapel 5/6
4. Blades of Baal - znów utwór totalny i cholernie charakterystyczny dla tej kapeli. Kolejny kawałek, który spokojnie mógł ukazać się na Domination. Nie wyobrażam sobie jak można być fanem tej kapeli i narzekać na ten utwór. 5/6
5. I Am Morbid - pozornie prosty kawałek - jak ktoś stwierdził - stadionowy hymn do śpiewania. Pozornie - bo przecież ten kawałek nafaszerowany jest smaczkami i ma takie feeling, że aż gęsia skórka pojawia mi się na karku. 5,5/6
6. 10 More Dead - znów klasyczne Morbid Angel, bez żadnych eksperymentów, bez szaleństw - równo, potężnie, doskonale. 5/6
7. Destructos Vs. the Earth / Attack - najlepszy utwór na płycie, jeden z najlepszych utworów Morbid Angel w ogóle. Nawet jakby pozostałe utwory były coverami Duran Duran to i tak kupiłbym ten krążek dla tego kawałka. Coś niesamowitego. Jestem na kolanach! Ten utwór oddaje całą potęgę Morbid Angel, całą ich doskonałość i kunszt. Pokazuje, że wciąż są numer jeden. 6/6!
8. Nevermore - znów klasyczny, dobrze już znany utwór - bardzo przyzwoity, dobry, poprawny. Cholera, bardzo dobry. ale po wysłuchaniu Destructos Vs. the Earth zaczyna pojawiać się pewien niedosyt. Zaczynam się zastanawiać czy nie powinni zupełnie przeciąć pępowiny. odlać się na oczekiwania swoich fanów i nie popłynąć w stylu poprzedniego utworu.
5/6
9. Beauty Meets Beast - znów klasyczne Morbid Angel, bez szaleństw i eksperymentów. Ekscytujące, potężne i doskonałe - w 1995 roku zeszczałbym się w gacie, dziś popuściłem tylko stróżkę. 5/6
10. Radikult - z tym kawałkiem zgryz mam największy, nachalne i oczywiste skojarzenia z Marylin Manson powodują sprzeciw (nie dlatego, że nie lubię Mansona, ale dlatego, że od Morbidów oczekuję bezwzględnej indywidualności - tacy byli przecież zawsze). Kawałek ratuje się po 5 minucie (wcześniej świetne solo), ale mimo wszystko dla mnie to najgorszy utwór na płycie (nie licząc intro - których poza dwójką Emperor i kilkoma innymi wyjątkami zazwyczaj nie lubię) , co oczywiście nie oznacza, że zły - 4/6
11. Profundis - Mea Culpa - znów totalny odjazd i szaleństwo, Morbid Angel XXI wieku. Jestem za :) 5,5
Sumując moją ocenę: 55,6: 11 = 5,05/6
Nagrali bardzo dobry album, mam wrażenie, że trochę się bali pojechać tak totalnie i mimo, że wyskoczyli już łona to pępowina wciąż trzyma ich blisko tożsamości, którą sobie wypracowali. Mam nadzieję, że nagrają kolejną płytę i całkowicie zerwą z formułą, którą stworzyli i wyeksploatowali to granic wytrzymałości. Mam nadzieję, że następny album będzie jeszcze odważniejszy i jeszcze lepszy.
- Gordon Cole
- świeżak
- Posty: 3
- Rejestracja: 21-12-2010, 10:53
Re: MORBID ANGEL
Dobrze, że ten album w ogóle powstał - i już dziś mogę powiedzieć, że słuchałem go więcej razy niż H .
Re: MORBID ANGEL
Myślę, że ta płyta wiele zyska z odpowiednim brzmieniem. Mp3 to chujnia -jak słucham z komputera jest ok, ale jak kumpel wypalił i w drodze do Katowic włączyliśmy sobie na całkiem przyzwoitym sprzęcie w samochodzie to włosy stanęły mi na sztorc. Coś mi się wydaje, że jak włączę CD albo LP na sprzęcie bardzo dobrym to płyta dodatkowo zyska.Drone pisze:Ja się wstrzymam z dalszymi komentarzami do czasu odsłuchu z cd, ale po prostu krytyka tej płyty w bieżącej formie do mnie zupełnie nie trafia.
Też mam wrażenie, że po latach ten album Morbidów będzie oceniany równie wysoko jak dziś poważne osoby oceniają Renewal. Wtedy znów będę mógł powiedzieć: A nie mówiłem? :)Drone pisze:Jako żywo przypomina mi to histeryczne reakcje na "Renewal" KREATOR, było DOKŁADNIE tak samo, zewsząd leciały zjeby. Pan Petrozza miał jednak jaja i ma do dzisiaj, bo sam twierdzi, że "Renewal" to ich opus magnum. Czas pokazał, gdzie tkwi prawda. Mam nadzieję, że panowie z MA też nie będą słuchali tych skandowań, że mają świadomość wartości tego materiału, którego ludzie po prostu nie rozumieją.
- KelThuz
- postuje jak opętany!
- Posty: 490
- Rejestracja: 15-04-2004, 15:57
- Lokalizacja: Ziemia Żelaza
- Kontakt:
Re: MORBID ANGEL
Swoją drogą TOO EXTREME to dzięki voicingom gitarowym i pracy sekcji w pewnych momentach kurewski trybut dla tego numeru
tam nic nie ma, są tylko halucynacje z niedożywienia i śmierć cieplna
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3049
- Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
- Lokalizacja: mosh pit
Re: MORBID ANGEL
na koncercie bym sie chyba zabil w mlynie, rzeczywiście obłęd!IRONMIL pisze:2. Too Extreme! - miażdżący, odhumanizowany zimny początek, brzmi jak Morbid Angel XXI wieku. Świetne wokale, niesamowita motoryka, obłędny i transowy
rzeczywiscie, ale to tylko 7 seksund :)3. Existo Vulgoré - zaczyna się jak Mayhem z czasów GdoW
wokale Vincenta zasługują tu na dodatkowe wyróżnieniepóźniej rozpędza się i mamy dobry, klasyczny kawałek, który mógłby znaleźć się na płycie Domination. Nic odkrywczego, ale poziom nieosiągalny dla 99 proc.
na poczatku narzekalem, teraz:4. Blades of Baal - znów utwór totalny i cholernie charakterystyczny dla tej kapeli. Kolejny kawałek, który spokojnie mógł ukazać się na Domination. Nie wyobrażam sobie jak można być fanem tej kapeli i narzekać na ten utwór.
5/6
ma świetne momenty5. I Am Morbid - pozornie prosty kawałek - jak ktoś stwierdził - stadionowy hymn do śpiewania. Pozornie - bo przecież ten kawałek nafaszerowany jest smaczkami i ma takie feeling, że aż gęsia skórka pojawia mi się na karku.
i cholernie przebojowo6. 10 More Dead - znów klasyczne Morbid Angel, bez żadnych eksperymentów, bez szaleństw - równo, potężnie, doskonale.
świetna piosenka, w tej wersji chyba jeszcze bardziej mi sie podoba:7. Destructos Vs. the Earth / Attack - najlepszy utwór na płycie, jeden z najlepszych utworów Morbid Angel w ogóle. Nawet jakby pozostałe utwory były coverami Duran Duran to i tak kupiłbym ten krążek dla tego kawałka. Coś niesamowitego. Jestem na kolanach! Ten utwór oddaje całą potęgę Morbid Angel, całą ich doskonałość i kunszt. Pokazuje, że wciąż są numer jeden.
tu nie było niespodzianki, killer, przy którym mialem już okazję bawić się na koncercie8. Nevermore - znów klasyczny, dobrze już znany utwór - bardzo przyzwoity, dobry, poprawny. Cholera, bardzo dobry. ale po wysłuchaniu Destructos Vs. the Earth zaczyna pojawiać się pewien niedosyt. Zaczynam się zastanawiać czy nie powinni zupełnie przeciąć pępowiny. odlać się na oczekiwania swoich fanów i nie popłynąć w stylu poprzedniego utworu
dla mnie najlepszy z tych "klasycznych" kawałków.9. Beauty Meets Beast - znów klasyczne Morbid Angel, bez szaleństw i eksperymentów. Ekscytujące, potężne i doskonałe - w 1995 roku zeszczałbym się w gacie, dziś popuściłem tylko stróżkę.
dla mnie najlepszy na płycie10. Radikult - z tym kawałkiem zgryz mam największy, nachalne i oczywiste skojarzenia z Marylin Manson powodują sprzeciw (nie dlatego, że nie lubię Mansona, ale dlatego, że od Morbidów oczekuję bezwzględnej indywidualności - tacy byli przecież zawsze). Kawałek ratuje się po 5 minucie (wcześniej świetne solo), ale mimo wszystko dla mnie to najgorszy utwór na płycie (nie licząc intro - których poza dwójką Emperor i kilkoma innymi wyjątkami zazwyczaj nie lubię) , co oczywiście nie oznacza, że zły - 4/6
zgadzam się11. Profundis - Mea Culpa - znów totalny odjazd i szaleństwo
I AM MORBID