Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Pierdolisztwoja_stara_trotzky pisze:pierdolisz[V] pisze:jest jakies trzy tysiace razy gorsza. i nie chodzi tu tylko o skandaliczne brzmienie bebnów,ale tez o same kompozycje ,wokal,ogólny chaos,rozgarbiasz,i generalnie wielka zajebista NIEMOC zrobienia czegokolwiek.Skaut pisze:Generalnie uważam, że i tak "St. Anger" jest o piekło lepsza od ostatniej.
St Anger jest ZNACZNIE lepsza od ostatniej.
masz jakies zwidytwoja_stara_trotzky pisze:pierdolisz[V] pisze:jest jakies trzy tysiace razy gorsza. i nie chodzi tu tylko o skandaliczne brzmienie bebnów,ale tez o same kompozycje ,wokal,ogólny chaos,rozgarbiasz,i generalnie wielka zajebista NIEMOC zrobienia czegokolwiek.Skaut pisze:Generalnie uważam, że i tak "St. Anger" jest o piekło lepsza od ostatniej.
St Anger jest ZNACZNIE lepsza od ostatniej.
jasne,ze Death Magnetic jest na niby.jasne,ze to takie muzyczne puzzle. ale wciaz masz tam takie numery jak np That was just your life,które sa po prostu DOBRE. Na St.Anger tez znajdziesz takie numery,jak Frantic,Some Kind Of Monster ale sa tam tez kwiatki typu Invisible Kid czy Dirty Window które sa najlepszym swiadectwem tej niemocy o której wspomnialem wczesniej.Skaut pisze:Wręcz przeciwnie, ogólny chaos masz właśnie na ostatniej. Niby nawiązanie do klasyków, niby powrót solówek, niby fajne riffy, niby unforgiven III. Właśnie, wszystko na "Death Magnetic" jest na NIBY. Zero jakiegoś konkretu, poskładane do kupy riffy bez żadnego ładu i składu. "St. Anger" jest chociaż pod tym kątem równiejsza, spójna, a do garów idzie się przyzwyczaić. To oczywiście nie jest żadna rewelacja, ale w kategorii "które gówno mniej śmierdzi" wybieram na swój sposób nowatorską "St. Anger". Btw, "Frantic" to zajebisty numer.[V] pisze:jest jakies trzy tysiace razy gorsza. i nie chodzi tu tylko o skandaliczne brzmienie bebnów,ale tez o same kompozycje ,wokal,ogólny chaos,rozgarbiasz,i generalnie wielka zajebista NIEMOC zrobienia czegokolwiek.Skaut pisze:Generalnie uważam, że i tak "St. Anger" jest o piekło lepsza od ostatniej.
I co z tego? wiesz, ile napocili się przy St. Anger?Castor pisze:kurwa tyle wysiłku ile kolesie włożyli to się w pale nie mieści, a ignorancji srają na to.
Na St Anger kompozycję są dużo prostsze, jeden banalny riff wałkowany przez cały utwór, aż do znudzenia, obesrania, nie sprawił im na pewno tyle trudu co, mocno rozbudowane kompozycje na Death Magnetic.beastov23 pisze:I co z tego? wiesz, ile napocili się przy St. Anger?Castor pisze:kurwa tyle wysiłku ile kolesie włożyli to się w pale nie mieści, a ignorancji srają na to.
No ja właśnie o tym, panowie z mety przyjebali pseudoretro riffy, dojebali balladkę czy dwie jak za starych dobrych czasów, trochę solówek żeby się ludkom Ride the Lightning przypomniało. Do tego okrasili to brzmieniem skrajnie "pod publiczkę".Castor pisze:@Morph
Ignoranci nie dostrzegają pozytywnych aspektów Death Magnetic. Oni także zwykli mówić że St Anger to płyta zajebista, godna uwagi i że wreszcie Metallica pokazała się z dobrej strony. Dla mnie jest w chuj nudna a kompozycje są z dupy wzięte. Wg mnie jest to ich najsłabszy album. Wolę już Reload i Load. I nie mówcie że na Death Magnetic byli nieszczerzy, bo mnie St Anger jeszcze bardziej nieszczere się wydaje. Na siłę chcieli stworzyć coś nowego i odwrócić złą koniunkturę. I co? I wielki chuj z tego wyszedł.
Morph pisze:No ja właśnie o tym, panowie z mety przyjebali pseudoretro riffy, dojebali balladkę czy dwie jak za starych dobrych czasów, trochę solówek żeby się ludkom Ride the Lightning przypomniało. Do tego okrasili to brzmieniem skrajnie "pod publiczkę".Castor pisze:@Morph
Ignoranci nie dostrzegają pozytywnych aspektów Death Magnetic. Oni także zwykli mówić że St Anger to płyta zajebista, godna uwagi i że wreszcie Metallica pokazała się z dobrej strony. Dla mnie jest w chuj nudna a kompozycje są z dupy wzięte. Wg mnie jest to ich najsłabszy album. Wolę już Reload i Load. I nie mówcie że na Death Magnetic byli nieszczerzy, bo mnie St Anger jeszcze bardziej nieszczere się wydaje. Na siłę chcieli stworzyć coś nowego i odwrócić złą koniunkturę. I co? I wielki chuj z tego wyszedł.
Naprawdę - nabrać się na to mogą ludzie prości, a stawianie jakościowe DM nad SA to OBIEKTYWNY i FAKTYCZNY dowód, że ktoś widzi tylko skorupkę. DM to taki Jezus ze Świebodzina - z wierzchu tandetny beton a w środku pusto.
Skoro tak wielbisz "making of" i na tej podstawie oceniasz album, to oglądnij sobie "Some Kind of Monster" i doceń, ile się napracowali.Castor pisze:Na St Anger kompozycję są dużo prostsze, jeden banalny riff wałkowany przez cały utwór, aż do znudzenia, obesrania, nie sprawił im na pewno tyle trudu co, mocno rozbudowane kompozycje na Death Magnetic.beastov23 pisze:I co z tego? wiesz, ile napocili się przy St. Anger?Castor pisze:kurwa tyle wysiłku ile kolesie włożyli to się w pale nie mieści, a ignorancji srają na to.
ale nie jest ważne jak Ty nazwiesz te riffy, czy pseudoretro, czy pseudochujwieco. Ważne czy te riffy Ci się podobają, czy Cię do siebie przekonują. Poza tym ważne jest też czy te riffy układają się w kompozycje, które Cię kręcą, bądź nie kręcą. Dlatego też Death Magnetic na prawdę daje radę, czego o St Anger nie mogę powiedziećMorph pisze:No ja właśnie o tym, panowie z mety przyjebali pseudoretro riffy, dojebali balladkę czy dwie jak za starych dobrych czasów, trochę solówek żeby się ludkom Ride the Lightning przypomniało. Do tego okrasili to brzmieniem skrajnie "pod publiczkę".
Naprawdę - nabrać się na to mogą ludzie prości, a stawianie jakościowe DM nad SA to OBIEKTYWNY i FAKTYCZNY dowód, że ktoś widzi tylko skorupkę. DM to taki Jezus ze Świebodzina - z wierzchu tandetny beton a w środku pusto.
Nie ma drugiego dna, ale kompozycje nie są do bólu wtórne i nie wpadają w tandetę, chociaż tyle.[V] pisze: a to wymuszony i nagrany w wielkich mekach St.Anger ma jakas glebie,drugie dno?
na DM jest wiecej lepszych kompozycji, niz na St.Anger i takie sa fakty.
ze o takich kwestiach jak BRZMIENIE nie wspomne
No przy takim podejściu to naprawdę, tylko Vesanię odpalić i wrzucić banana na ryjCastor pisze: ale nie jest ważne jak Ty nazwiesz te riffy, czy pseudoretro, czy pseudochujwieco. Ważne czy te riffy Ci się podobają, czy Cię do siebie przekonują. Poza tym ważne jest też czy te riffy układają się w kompozycje, które Cię kręcą, bądź nie kręcą. Dlatego też Death Magnetic na prawdę daje radę, czego o St Anger nie mogę powiedzieć
. Teraz rozumiem, czemu Vesania >>> BeheritCastor pisze:kompozycję są dużo prostsze, jeden banalny riff wałkowany przez cały utwór, aż do znudzenia, obesrania, nie sprawił im na pewno tyle trudu co, mocno rozbudowane kompozycje na Death Magnetic.
no juz nie pierdol,ze nie slyszales gorszego brzmienia na plycie rockowo/metalowej bo popadasz w taki banal jak trocki ktory nie moze ogladac dobrego ripa na swoim 40 calowym telewizorzeMorph pisze:Nie ma drugiego dna, ale kompozycje nie są do bólu wtórne i nie wpadają w tandetę, chociaż tyle.[V] pisze: a to wymuszony i nagrany w wielkich mekach St.Anger ma jakas glebie,drugie dno?
na DM jest wiecej lepszych kompozycji, niz na St.Anger i takie sa fakty.
ze o takich kwestiach jak BRZMIENIE nie wspomne
O kwestii brzmienia też nie wspomnę, bo gorszego niż na DM nie słyszałem chyba nigdy na rockowej/metalowej płycie. To nie brzmi dobrze w żadnym masteringu, nawet half speed MoFi jest płaskie i z artefaktami. A jak MoFi nie może sobie z remasterem poradzić to znaczy, że brzmienie jest NAPRAWDĘ chujowe.
] To nie tak, najpierw przekonałem się do albumu, a dopiero później zobaczyłem jak on powstawał. Te filmiki pozwoliły mi lepiej zrozumieć ile to pracy potrzeba by taka Metallica nagrała sobie Death Magnetic, bo wcześniej myślałem tak jak Wy, że niby co to dla nich nagrać taki album. A tu zonk. Świadomość tego ile pracy włożyli, pozwala bardziej docenić zarówno samego artystę jak i efekt finalny, czyli album.beastov23 pisze:Skoro tak wielbisz "making of" i na tej podstawie oceniasz album, to oglądnij sobie "Some Kind of Monster" i doceń, ile się napracowali.Castor pisze:Na St Anger kompozycję są dużo prostsze, jeden banalny riff wałkowany przez cały utwór, aż do znudzenia, obesrania, nie sprawił im na pewno tyle trudu co, mocno rozbudowane kompozycje na Death Magnetic.beastov23 pisze:I co z tego? wiesz, ile napocili się przy St. Anger?
brzmienie nie jest idealne,ale nie jest tez tak zle jak sugerujesz.Majac taki budzet, i takie mozliwosci zdecydowali sie na takie rozwiazanie.mnie ono satysfakcjonuje,Ciebie nie,pojawia sie mnostwo malkontentow,media chucza,ze plyta jest zbyt glosna,podkrecona,wysrubowana,nafaszerowana sterydami,etc .normalka.Morph pisze:Serio - pokaż mi drugą mainstreamową płytę rockową/metalową (poza Californication RHCP) z tak zjebanym brzmieniem. Nie mówię o brzmieniu słabym/tanim, tylko o produkcie DROGIM, który został kompletnie zjebany.
0 dynamiki, artefakty na całego, clipping, etc. To naprawdę jest spierdolony produkt. No ale cała masa ludzi wmawia sobie, że ten ser to na pewno miał być pleśniowy a zielony nalot na chlebie to oznaka szlachetności.
Witamy w XXI wieku. Ma być głośno na laptopie.Morph pisze:Serio - pokaż mi drugą mainstreamową płytę rockową/metalową (poza Californication RHCP) z tak zjebanym brzmieniem. Nie mówię o brzmieniu słabym/tanim, tylko o produkcie DROGIM, który został kompletnie zjebany.
0 dynamiki, artefakty na całego, clipping, etc. To naprawdę jest spierdolony produkt. No ale cała masa ludzi wmawia sobie, że ten ser to na pewno miał być pleśniowy a zielony nalot na chlebie to oznaka szlachetności.
