longinus696 pisze:Ale ja nie mówię, że ta płyta nie jest spójna, bo przecież jest - i w tym miejscu należy odnotować plusa na jej korzyść. Natomiast nie uważam, żeby w ostatecznym rozrachunku była lepsza od debiutu. Po prostu gdzie indziej leży jej siła. Z kolei debiut ma mocniejsze kawałki, bardziej zadziorne, bardziej rhythm and bluesowe, z większą dawką szaleństwa. I oczywiście nie mówię tu o jakimś przereklamowanym "Light My Fire", tylko np. o "Soul Kitchen" albo o genialnym "Back Door Man", który równie dobrze mógłby być kawałkiem Nicka Cave'a. A przyćpane i ponure numery też są (vide "End of the Night", czy "The End").Husar pisze:Piszesz tak jakby to był zlepek jakichś bylejakich kawałków, a strange days wydaje sie być sto razy bardziej przemyślane niż debiutArisowicz pisze:Wnioski longinusa to czysta teoria, też uważam, że dwójka jest bardziej spójna niż debiut. No i bardziej przećpana.
the album contains a lot of material considered unfit for the debut. This probably explains why a lot of the tracks sound like variations on others. Try telling the difference betweeen the intro to When The Music's Over and, Soul Kitchen for instance
A w ogóle to mam wrażenie, że sprzeczamy się o pietruszkę, bo ja cholernie lubię "Strange Days" - po prostu nie daję jej palmy pierwszeństwa przed "The Doors".
Jestem w stanie ogarnąć Twój punkt widzenia, bo u mnie debiut jest naprawde tuż za strange days. Muszę tylko dodać, że moim zdaniem w light my fire jest najlepsza klawiszowa solówka świata (do wersji radiowej akurat ją wycieli), nato miast Back Door Man to nie jest ich kawałek. Co do tego, że jest genialny to się natomiast zgodzę: )