PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Ktoś z forumowiczów się wybiera?
Gdzie można kupić bilety (nie licząc rezerwacji na stronie klubu)?
Gdzie można kupić bilety (nie licząc rezerwacji na stronie klubu)?
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3184
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Jestem na 100% Bilet zakupiłem na stronie progresji.
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Będę stał pod ścianą między szatnią a kiblem, w okularach i w koszulce z napisem "Don't hurt me!" Po koncercie postaram się wkleić jakieś fotki z komórki, jak mi się uda zrobić
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Postoimy razem. Przyniosę wuwuzele i bańkę krupniku.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Weź też komórkę to nagramy ze dwa kawałki i wrzucimy na youtube Do zobaczenia
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Właśnie słucham "Foul taste of freedom". Ależ to miecie... Dla mnie podstawa, jeden z tych kilkudziesięciu najważniejszych tytułów.
Może zdążę obrócić całą dyskografię do środy. MOTÖRHEAD crossoveru nadciąga.
Może zdążę obrócić całą dyskografię do środy. MOTÖRHEAD crossoveru nadciąga.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- BadBlood
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1019
- Rejestracja: 20-12-2004, 15:22
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
ano, świetna płytaGore_Obsessed pisze:Właśnie słucham "Foul taste of freedom". Ależ to miecie...
Heeeeeey!!! Hooooooo!!! We're Satan's People!!!!!
- Mol
- zahartowany metalizator
- Posty: 3394
- Rejestracja: 03-02-2003, 22:26
- Lokalizacja: Chocianów
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
ale jednak The Truth Hurts jakos lepsza ale koncertowo bardzo fajnie, szkoda tylko, ze graja malo starych numerow.
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
"The stench of piss" czy "Switchblade knife" mogliby zapodać.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- BadBlood
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1019
- Rejestracja: 20-12-2004, 15:22
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
FToF to generalnie taka hiciorowata płyta, że gdybym miał być na koncercie P-P, to mogliby nie grać żadnych innych kawałkówGore_Obsessed pisze:"The stench of piss" czy "Switchblade knife" mogliby zapodać.
Heeeeeey!!! Hooooooo!!! We're Satan's People!!!!!
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3184
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
ja to licze ze zagraja same kowery behemoth,fajnie by bylo
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
"Terpentin" mogą zagrać.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
-
- rozkręca się
- Posty: 54
- Rejestracja: 11-09-2007, 09:41
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Również w Eventim i Short Cut i Ticket store.Gore_Obsessed pisze:Ktoś z forumowiczów się wybiera?
Gdzie można kupić bilety (nie licząc rezerwacji na stronie klubu)?
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Dzisiaj nabyłem w bileterii w Trafficu.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Do zobaczenia w klubie lub pod.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Miazga! Jestem zmęczony, ale szczęśliwy - o tym jak było opowiem jak się wyśpię
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3184
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Do Progresji dotarłem ok 20,bo coś nam droga się pomyliła:-).Neuronia i Chain Reaction nie widziałem ani sekundy. Następny był Resistance,mi się nawet podobał.Ciężko,brutalnie ale troszkę zbyt jednostajnie.Po nich weszliMy City burning,totalna zmiana klimatu,hc z niewielkimi naleciałościami punk.Koncertowo bardzo fajnie,ale z płyty bym raczej słuchać nie chciał.Basista miszcz;-) Kilka minut po 22weszli panowie z Pro-Pain,skład chyba znowu zmieniony,ale główny trzon pozostał.Na środku Gary z jego lewej Tom.Od czego zaczęli nie mam pojęcia,nie słyszałem niestety kilku ostatnich płyt.Od samego początku czad niesamowity.Panowie nie mają już 20lat,ale na scenie bawią się wyśmienicie,pod sceną też ciągła zabawa.Poleciał Shine,Make war not love,Fuck It,chyba pierwszy z jedynki.Zagrali ok 1.20 i powiedzieli,że za rok wrócą na 20lecie,będę na bank.Jeśli chodzi o ludzi to ok 120osób mogło być.No i super,że była duża scena!
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: PRO-PAIN, 3 listopada 2010 r., Progresja, Warszawa
Koncert świetny.
NEURONIA nie widziałem, ale podobno niewiele straciłem.
CHAIN REACTION to kompletnie nie moje klimaty, ale nie mogę im odmówić zgrania, profesjonalizmu, zaangażowania oraz żywiołowości. Wokalistę aż roznosiło. Scena była dla niego za mała. Obejrzałem z zaciekawieniem. Grają nowocześnie w stylu kapel, których nie znam, więc żadne porównania tu nie padną. Na tym etapie publika była jeszcze niemrawa. Na palcach jednej ręki można było policzyć osoby aktywniej uczestniczące w koncercie. Trzeba jednak przyznać, że im dłużej panowie grali, tym więcej osób wykazywało pod sceną aktywność ruchową.
RESISTANCE wypadli bardzo przekonująco choć, moim zdaniem do gwiazdy koncertu stylistycznie pasowali mniej więcej jak GWAR do Ireny Santor. Napierdol totalny plus kwiki konającego świniaka i połamane struktury kawałków z częstymi zmianami tempa. Bardziej widziałbym ich w towarzystwie NAPALM DEATH lub DEAD INFECTION, ewentualnie CONVERGE czy CEPHALIC CARNAGE. Nie moja para kaloszy, nie znam się, ale mogę stwierdzić to co o grających przed nimi Polakach. W pełni profesjonalnie z pasją i bez litości. W paru momentach mordowali niesamowicie, a ułatwiało im to świetnie ustawione brzmienie. Publika chyba jednak nie była przygotowana na takie granie i kontemplowała zamiast napierdalać.
MY CITY BURNING byli pierwszą tego wieczora grupą, która zaprezentowała klasyczny Hard Core jaki znamy z wielu legendarnych płyt sprzed około dwudziestu lat. Wypadli porywająco i jak dla mnie wygrali konkurencję pod tytułem "najlepszy support". Wprost emanowała od nich radość grania. Przekrzykiwania z publiką, podawanie mikrofonu najzagorzalszym fanom wypadły bardzo naturalnie. Byli najbardziej zbliżeni poziomem i stylem wykonywanej muzyki do ekipy Gary'ego. To co grają jest stworzone do prezentacji na żywo. Pierwsza kapela, która ruszyła mnie pod barierki i zmusiła do wysiłku fizycznego. Nie mnie jedynego. Takich koncertów nigdy za wiele. Nie orientuję się jaki status ma ta grupa na scenie HC, ale mniemam, że trasa z PRO-PAIN to nie jest czysty przypadek i zwykły łut szczęścia.
Gwiazda wieczoru wyszła, zagrała i nie było co zbierać. Moje stare marzenie koncertowe wreszcie się spełniło. Kilka razy mi się wymykali, ale tym razem nie było takiej możliwości. Jedno słowo: CHARYZMA. Nic tego nie zastąpi, można się pocić w studio i sali prób miesiącami, lepić w pocie czoła dźwięki, nakładać setki ścieżek na siebie, filozofować na potęgę w wywiadach, cudować z image’em, rozkręcać wokół szum na wszystkie możliwie sposoby i robić milion innych rzeczy, ale bez charyzmy ani róż. Albo się to ma albo nie. PRO-PAIN wszedł na scenę i zawładnął klubem od pierwszych sekund. Meskil to już ikona ostrego grzania. Nie musiał skakać i biegać, nie musiał "świntuszyć". Po prostu darł japę do mikrofonu i tłukł zapamiętale w basior. Natychmiastowy młyn pod sceną dobitnie pokazał na kogo wszyscy tego wieczora czekali najbardziej. Leciały kolejne mordercze ochłapy na czele z nieśmiertelnymi klasykami w stylu "Foul taste of freedom" czy "Make war not love". Klimchuck napierdalał solówę za solówą i przeżywał muzykę na równi z najbardziej krewkimi jednostkami pod sceną. "In for the kill", "Time will tell" co za jebane petardy! Ten drugi to ich manifest. "Fed up" skopał wszystkich równo. Punktem kulminacyjnym, rzecz jasna oprócz wspomnianych wcześniej klasyków z dwóch pierwszych płyt, były "Neocon" i "Un-american" z potężnej "Prophets of doom". Koncert przeleciał błyskawicznie i nie mogę się już doczekać następnej okazji do konfrontacji z tą machiną wojenną na polskiej ziemi.
Po koncercie złapał mnie Tom i na określenie "MOTÖRHEAD hardcore'a" usłyszałem wypowiedziane z szerokim uśmiechem: "You're my favourite person today."
Frekwencja nikczemna.
NEURONIA nie widziałem, ale podobno niewiele straciłem.
CHAIN REACTION to kompletnie nie moje klimaty, ale nie mogę im odmówić zgrania, profesjonalizmu, zaangażowania oraz żywiołowości. Wokalistę aż roznosiło. Scena była dla niego za mała. Obejrzałem z zaciekawieniem. Grają nowocześnie w stylu kapel, których nie znam, więc żadne porównania tu nie padną. Na tym etapie publika była jeszcze niemrawa. Na palcach jednej ręki można było policzyć osoby aktywniej uczestniczące w koncercie. Trzeba jednak przyznać, że im dłużej panowie grali, tym więcej osób wykazywało pod sceną aktywność ruchową.
RESISTANCE wypadli bardzo przekonująco choć, moim zdaniem do gwiazdy koncertu stylistycznie pasowali mniej więcej jak GWAR do Ireny Santor. Napierdol totalny plus kwiki konającego świniaka i połamane struktury kawałków z częstymi zmianami tempa. Bardziej widziałbym ich w towarzystwie NAPALM DEATH lub DEAD INFECTION, ewentualnie CONVERGE czy CEPHALIC CARNAGE. Nie moja para kaloszy, nie znam się, ale mogę stwierdzić to co o grających przed nimi Polakach. W pełni profesjonalnie z pasją i bez litości. W paru momentach mordowali niesamowicie, a ułatwiało im to świetnie ustawione brzmienie. Publika chyba jednak nie była przygotowana na takie granie i kontemplowała zamiast napierdalać.
MY CITY BURNING byli pierwszą tego wieczora grupą, która zaprezentowała klasyczny Hard Core jaki znamy z wielu legendarnych płyt sprzed około dwudziestu lat. Wypadli porywająco i jak dla mnie wygrali konkurencję pod tytułem "najlepszy support". Wprost emanowała od nich radość grania. Przekrzykiwania z publiką, podawanie mikrofonu najzagorzalszym fanom wypadły bardzo naturalnie. Byli najbardziej zbliżeni poziomem i stylem wykonywanej muzyki do ekipy Gary'ego. To co grają jest stworzone do prezentacji na żywo. Pierwsza kapela, która ruszyła mnie pod barierki i zmusiła do wysiłku fizycznego. Nie mnie jedynego. Takich koncertów nigdy za wiele. Nie orientuję się jaki status ma ta grupa na scenie HC, ale mniemam, że trasa z PRO-PAIN to nie jest czysty przypadek i zwykły łut szczęścia.
Gwiazda wieczoru wyszła, zagrała i nie było co zbierać. Moje stare marzenie koncertowe wreszcie się spełniło. Kilka razy mi się wymykali, ale tym razem nie było takiej możliwości. Jedno słowo: CHARYZMA. Nic tego nie zastąpi, można się pocić w studio i sali prób miesiącami, lepić w pocie czoła dźwięki, nakładać setki ścieżek na siebie, filozofować na potęgę w wywiadach, cudować z image’em, rozkręcać wokół szum na wszystkie możliwie sposoby i robić milion innych rzeczy, ale bez charyzmy ani róż. Albo się to ma albo nie. PRO-PAIN wszedł na scenę i zawładnął klubem od pierwszych sekund. Meskil to już ikona ostrego grzania. Nie musiał skakać i biegać, nie musiał "świntuszyć". Po prostu darł japę do mikrofonu i tłukł zapamiętale w basior. Natychmiastowy młyn pod sceną dobitnie pokazał na kogo wszyscy tego wieczora czekali najbardziej. Leciały kolejne mordercze ochłapy na czele z nieśmiertelnymi klasykami w stylu "Foul taste of freedom" czy "Make war not love". Klimchuck napierdalał solówę za solówą i przeżywał muzykę na równi z najbardziej krewkimi jednostkami pod sceną. "In for the kill", "Time will tell" co za jebane petardy! Ten drugi to ich manifest. "Fed up" skopał wszystkich równo. Punktem kulminacyjnym, rzecz jasna oprócz wspomnianych wcześniej klasyków z dwóch pierwszych płyt, były "Neocon" i "Un-american" z potężnej "Prophets of doom". Koncert przeleciał błyskawicznie i nie mogę się już doczekać następnej okazji do konfrontacji z tą machiną wojenną na polskiej ziemi.
Po koncercie złapał mnie Tom i na określenie "MOTÖRHEAD hardcore'a" usłyszałem wypowiedziane z szerokim uśmiechem: "You're my favourite person today."
Frekwencja nikczemna.
Only SŁUCHANIE płyt is real!