
jak na dziś, dla mnie, płyta roku. nie jestem w stanie słuchać niczego innego, bo mam ochotę od razu zmienić na Rzym. dziękuję za uwagę. wracam do kontemplacji tej cudownej, przepięknej, monumentalnej płyty. będę jej słuchać i dłubać sobie w nosie.
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
jak dodasz, że działo się to w Hiszpanii podczas wojny domowej, to będziesz miał pełen obraz tej płyty (i była to plaża, a nie łąka)Melepeta pisze:Słyszałem jeden numer i brzmiało trochę jakby Cohen przyjebał speeda ciężkości ołowianej hantli, wsiadł na rower i podróżował po bezkresnej łące na rowerze bez kół.
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
mocne slowa, zaraz sprawdze bo cos nie wierzetwoja_stara_trotzky pisze: stawiam na podium razem z najlepszymi krążkami Death In June. ten sam kaliber.
kto to ten jezusek? znam go?Riven pisze:mozesz byc megalomanem, ale az takiej sily razenia jak jezusek nie masz ; ))