Przyznam się bez bicia. Na początku wchodziła mi opornie. Wydawała się nierówna, jakoś mi te bardziej skoczne numery nie robiły, ale w końcu zaskoczyła i teraz wychodzi mi na to, że to powrót do formy z pierwszych dwóch albumów i pięknego mini. Chociaż stylistyka już nieco inna - mniej metalowa. Oczywiście jest ciężar, są wgniatające w ziemię riffy, ale całość jest znacznie bardziej... subtelna? Jarva się strasznie wyrobił wokalnie, co uwypukliło jeszcze wpływy takich panów, jak Mikołaj Jaskinia, Janek Morrison, Glenn Gdańsk czy Janek Astbury. Jest więc potężny rockowy napierdol, ale są też kobiece chórki w estetyce gospel i jazzujące wstawki w klimatach Riders On The Storm. Na szczęście końcówka najlepszego na płycie Heavy Downer mogłaby spokojnie zamykać wspólny album nagrany przez muzyków Slayer i Monster Magnet

Mówiąc krótko: Ghost Brothel = mój tegoroczny, wiosenny, generator dobrego humoru.