Dziś popołudniu odebrałem z poczty "Triune Impurity Rites", poszedłem na spacer, wróciłem i wgryzam się w zawartość ze smakiem. Skoro płyta kręci się w odtwarzaczu i mam za sobą pierwsze dwa przesłuchania, a trzecie jest w trakcie, więc mogę się nareszcie podzielić z Wami moimi odczuciami
Płyta mnie zniszczyła. Tyle w tym temacie. Sponiewierała mnie nawet bardziej niż nowe kawałki Nunslaughter i nie wiem, czy nie troszkę bardziej niż Abscess, a muszę przyznać, że nie sądziłem, że w tej stylistyce kopnie mnie coś bardziej niż amerykanie. Płyta po prostu znakomita. I co najważniejsze dla mnie w death metalu - ma po prostu fenomenalny klimat - zupełnie jakby uczestniczyło się w jakimś pradawnym, mrocznym jak sama cholera rytuale. I niech schowają się mhroczni goci czy złowrogie misie panda - tu mamy esencję klimatu, tego, co stanowi moim zdaniem o miodności dobrej death metalowej płyty. A ta płyta nie jest dobra - jest wprost wyśmienita.
Jest ciężko, średnie tępa dominują, wokal niczym grobowy wyziew i te zajebiste przerywniki ze smakiem wkomponowane w strukturę płyty. Dobra okładka, oddanie starej szkole prawdziwego Death Metalu. Czuć inspirację starymi tuzami gatunku, ale i własna tożsamość też jest zaklęta w tych dźwiękach.
"Triune Impurity Rites" po prostu mnie oczarowała. Naprawdę warto za nią było dać te kilkadziesiąt złotych, które w żadnym wypadku nie były zmarnowane. Obok Abscess, Gorefest i kilku innych płyta roku w Death Metalu. Z całego serca polecam - nie zawiedziecie się.