W teorii tak, w praktyce pewnie różnie bywa. Chodziłem na prywatną terapię (indywidualną), buliłem jak za zboże i żadnego głaskania po główce nie było. Wprost przeciwnie, aż za bardzo - po trochę ponad roku przerwałem, bo stwierdziłem, że dalej tak nie dam rady i nie wytrzymam. Teraz widzę, że to był błąd wynikający z niedogadania się z terapeutą (który też nie zauważył, że przegina pałę - więc, jak w każdym związku, nawaliliśmy obaj), no ale co mi pomogło to pomogło i zawsze można wrócićHatefire pisze: ↑12-11-2025, 13:13Ok rozumiem. Sam przecież napisałem, że zarówno terapia indywidualna jak i grupowa, to było stopniowe badanie gruntu w woderach i kapoku. Natomiast tu odczułem taki vibe typowy, dla tych prywatnych terapii. Wiesz oni muszą zarabiać, a nikt nie chce płacić jak mówi mu się brzydkie rzeczy.Żwirek i Muchomorek pisze: ↑12-11-2025, 11:53Podśmiechujki podśmiechujkami, ale jednak nie wylewałbym na nich aż tak wiadra gnoju (chociaż fanpage tego terapeuty to faktycznie jest jeden wielki LOL) - raz, że terapia wymaga dużo czasu, a dwa, że na żadnej terapii nie wchodzi się od razu do psychicznego rowu mariańskiego, bez jaj. Jak się to zrobi za wcześnie to faktycznie można tylko zaszkodzić. Jeśli Piotruś faktycznie jest taki wspaniały jak twierdzi, to w końcu zrobi co do niego należy, a póki co będą sobie chłopaki gadali o dupie maryni i budowali wzajemną relację oparta na zaufaniu. Na ile rozumiem ten pijacki bełkot co się w tym temacie odjebał, to tomaszum dopiero niedawno zaczął przygodę i właśnie pływa w różowej chmurze miesiąca miodowego.
Tu jest zawsze jeszcze ten problem, że terapeuta to nie lekarz, który ci zrobi badanie i z nich wyjdą obiektywnie jakieś wyniki, po których można wdrożyć leczenie według standardowych procedur. To bardziej przypomina szukanie ruchania na tinderze - jednemu przypasuje ta panienka, a innemu tamten knur. Może taki Piotruś ze swoimi coelhowymi mundrościami będzie dla tomaszuma idealny, kto to tam wie? A może w takich droższych ośrodkach łatwiej o szarlatanów, którzy są na tyle dobrymi aktorami, że potrzaskane psychicznie diamenty Forbesa jedzą im z ręki, czują się głaskane po główkach i myślą, że wszystko gra? Nie mam pojęcia jak to jest w rzeczywistości. Tyle - taki stosik oczywistości niby, ale może niekoniecznie.
