
To jak bardzo jest to naturalna płyta i jak swobodnie płynie jest wręcz zdumiewające. Riffem stoi. Sekcją stoi. Zajebiscie klasyczna w swojej współczesności, nie aspirujaca do niczego, a zaskakująco muzyczna, świadoma, szczera, bez cienia kalkulacji. Prosta, bez trzeciego, a nawet drugiego dna, a przy tym wystarczająco bogata w smaczki. I dlatego moze być moim kompanem na dłuższy, a może i długi czas.
A potem (bo wczoraj się nie udało posłuchać):