Triceratops pisze: ↑20-10-2024, 00:27
Zapraszam do komentowania tabuny forumowych geopolitykow prujacych od dwoch lat pizde o "zwycieskim" pochodzie ukrackiej armii i rzekomym "braterstwie" z tymi banderowskimi smieciami. Oczywiscie oprocz nerwowego, bo sa jakies granice amebizmu
Tric, ale jakoś tak łączysz kropki, że Ci wychodzi "zwycięski pochód ukrackiej armii" pomieszany z "wypadnięciem Polski z gry dyplomatycznej".
To pierwsze ma chyba niewiele wspólnego z tym drugim?
e: Czy też źle interpretuję?
Nie tłumaczę Ukraińców, niektóre ostatnie posunięcia ekipy Żeleńskiego drażnią mnie jawnie. Tylko to zachowanie jest pokłosiem pokutującego myślenia, że z Polską rozmawia się w Waszyngtonie, albo w amerykańskiej ambasadzie w Wawie. Myślenia, które wcale takie bezpodstawne nie jest, albo moze do niedawna nie było.
Nie w interesie Ukrainy dodawać nas do negocjacyjnego stołu, nikt nam tego nie zasufluje za zasługi, mniejsza o to, czy sprżetowe czy moralne. Jedynie my sami możemy się łokciować, by głos ze Wschodu był na tych konferencjach słyszalny. Stąd pretensje do Ukr, akurat w tym obszarze są wg mnie nietrafione.
Akurat większe obiekcje mam o tę niedawną, czterostronną nasiadówkę z udziałem UK, FR, DE i USA. Cięgi już za nią poszły, najwięcej dostało się Schulzowi, który podobno osobiście wykluczył z udziału PL. Publicyści inni niż niemieccy (nie tylko Polacy zauważyli, że to niefortunna próba Monachium v. 2.0) już przejechali się po tym przedsięwzięciu, jednoznacznie wskazując, że doprowadzić ona może do dalszych podziałów w gronie Europy, nie liczącej się ze zdaniem Wschodu i Skandynawii.
Tu jest wg mnie sensowny komentarz.
https://x.com/FilippDM/status/1848084203981693221
Szczyt




w Berlinie, dotyczący Ukrainy z pominięciem naszego regionu, to tak naprawdę nie jest "nasz" błąd (Polski czy CEE), czy tym bardziej plama na honorze. Cała odpowiedzialność spada na jego uczestników. Jest to też dowód na ich upartą ignorancję, mimo oczywistych zmian w światowej geopolityce. Gdyby takie nastawienie miało trwać, nieść będzie dla Zachodu wręcz fatalne konsekwencje.
Alienacja naszego regionu i próby ustawienia planszy bez konsultacji, skończą się dużym oporem. Coraz częściej obserwujemy bowiem nie konstruktywizm w polityce zagranicznej, a wymuszanie decyzji poprzez fakty dokonane. Sytuacja z kryzysem migracyjnym, czy niesławnym blokowaniem granicy z Ukrainą jest tego najlepszym dowodem. Ignorowanie potrzeb CEE będzie te tendencje jedynie wzmacniać.
Miejmy na uwadze, że kwestionowanie sposobu w jaki funkcjonują zachodnie społeczeństwa i gospodarki nieustannie narasta, powodując ich wewnętrzną niestabilność. Stąd zresztą tak duży napór rosyjskich służb na dezinformacje i mieszanie się w zachodnie procesy wyborcze.
O ile jednak stare systemy mają na tego typu społeczne niepokoje jeszcze jako taką odporność, o tyle w zasadzie cały region CEE, cechuje nadal w istotnym procencie inna wrażliwością społeczna i kod kulturowy, które łatwo podsycać "lewackością" Europy. Co ciekawe, takie np. wschodnie Niemcy czy Austria także podpadają pod tę kategorię. Efekty widzimy, wzrost poparcia dla kontestujących system populistów.
W skrajnym przypadku, ignorowanie CEE doprowadzi do efektu przeciwnego niż zamierzenia kwadrygi. Odłączy politykę wschodu od zachodu, bo też praw geografii nie da się w tym przypadku zignorować. As simple as that.
To wydarzenie powinno posłużyć naszemu regionowi (łącznie ze Skandynawią) za punkt do większej konsolidacji wysiłków i polityki.