Pamiętam, jak na ostatnich manewrach Układu Warszawskiego nasłuchałem się Sign Of The Hammer, napaliliśmy się poligonowej samosiejki, wciągnęliśmy sporo oktanów własnej produkcji i wymyśliliśmy, że pójdziemy do obozu ruskich zajebać im flagę. A był on parę kilometrów od naszego. Kurwa, dobrze, żeśmy zabłądzili po nocy i zasnęliśmy pod drzewem, bo bym już dawno na bizony polował w Krainie Wiecznych Łowów.
A tymczasem u mnie
