Burzum - Belus - rozumiałbym, gdyby ktoś powiedział ,,więzienie"
Testament - The Gathering - bardzo lubię tę płytę, ale nijak nie jest reprezentatywna dla Testament
Kreator - Outcast - przyznam, że nie wiem nawet co powiedzieć, w czym ona się tak różni od poprzedniej i następnej?
Venom - Resurrection - też nie rozumiem, dlaczego akurat ta miałaby być ich ostatnią znaczącą płytą - to już piosenka pożegnalna z łoża śmierci, jeśli tak na to patrzeć
Dimmu Borgir - Death Cult Armageddon - w sensie że co, ta była taka super i wszystkie poprzednie też?
Behemoth - Zośka - jedna z bardziej odtwórczych?
Watain - Sworn to the Dark - ja bym powiedział że "Rabid's Death Curse"
Generalnie ta lista składa się w dużej mierze z płyt, które nie są wyraźnym końcem jakiegoś okresu, tylko samym jego środkiem. To tak, jakby powiedzieć, że Metallica skończyła się na S&M2.