KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

Zasada tworzenia tematu - NAZWA ZESPOŁU + ewentualnie tytuł płyty lub inna treść jeżeli coś chcemy dodać.

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
ODPOWIEDZ
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

12-08-2023, 10:03

He, he, he....

Jak się wszystko poukłada to posłucham goliata dzisiaj.
est
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9554
Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
Lokalizacja: Trockenwald

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

12-08-2023, 10:17

Ja wczoraj włączyłem, ale tylko pierwszy kawałek poleciał, nawet nie w całości. Nie dla mnie to kompletnie.
Awatar użytkownika
dzik
zahartowany metalizator
Posty: 3470
Rejestracja: 21-12-2010, 15:52
Lokalizacja: Połaniec

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

12-08-2023, 15:54

Przesłuchałem całość bez większych problemów, ale wracał nie będę.
dobry kościół to kościół spalony
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

29-08-2023, 18:36

Przesłuchanie każdej nowej płyty Kataklysm to jednak jest swego rodzaju wyzwanie, które narzucam sam sobie. Niegdyś przeze mnie hołubieni, stawiani na piedestał w czasach kiedy Houde ryczał do mikrofonu, stali się obecnie synonimem zespołu, który w swoim że tak powiem rozwoju, całkowicie rozminął się z moimi oczekiwaniami. Jak to się mówi, nadzieja umiera ostatnia, więc może jednak, może tym razem usmażą coś, co okaże się bardziej strawialne od kilku ostatnich wydawnictw, a zapewniam, że zadanie mają w tej chwili mocno ułatwione.... Może tym razem nagrali album, który na pewno nie powali mnie na kolana, ale przynajmniej nie będę czuł wstydu kiedy będę go słuchał, no przecież Nuclear Blast ładuje cały czas w nich pieniądze, więc coś prezentować sobą muszą.... W końcu mam okazję zmierzyć się z "Goliatem". Niczym biblijny Dawid, uzbrojony jedynie w klawiaturę, staję w szranki odrzucając na bok strach i uprzedzenia, bowiem aby być obiektywny zawsze przesłuchuję nowe dzieło Kanadyjczyków trzy razy. Patrzę na czas trwania - 40 minut... Łatwo nie będzie...

W sumie to chciałbym zakończyć tą recenzję w tym miejscu, bo w starciu z "Goliatem" straciłem tyle sił, że palce wręcz snują się po klawiaturze, ale co poradzić, obowiązek to obowiązek, więc napiszę coś więcej. Może zaczniemy od plusów. Hmmmmm....okładka jest całkiem fajna, produkcja płyty też jest ok, bo wszystkie instrumenty są słyszalne, intro też jest na plus, bo jest krótkie i zwięzłe.... Grzebię w pamięci by przywołać coś jeszcze, ale na tym punkty dodatnie tego krążka niestety się kończą.

Rozpoczyna się wszystko od intra - jesteście zaskoczeni, prawda? Ja bardzo. Pierwszy numer powinien uderzyć w nas jak łopatą w ryj, powinniśmy już krwawić z nosa i oszołomieni zbierać się z ziemi, a tymczasem otrzymujemy jakieś plumkanie na gitarze z którego mało co wynika, całość przechodzi zaraz w szybsze partie które brzmią tak nieprzekonująco jak impotent starający się o główną rolę w pornolu, by zakończyć się jakąś melodyjną sraczką. Jako pierwszy cios wypada mocno blado. Później jednak, o zgrozo, wcale lepiej nie jest. Jeśli chcecie usłyszeć kwadratowe riffy upstrzone stękaniem Maurizia, posłuchajcie zaledwie drugiego numeru. To jest takie skoczne, melodyjne, podszywające się pod jakieś hard corowe naleciałości granie, że na usta cisną się pierwsze przekleństwa. Można tu zauważyć pewne novum - brzmienie basu, czy tam gitary, sam nie wiem, do złudzenia przypominające Korna, choć fani tego zespołu pewnie powiedzą mi bym się puknął w czoło... Co poradzę, takie mam skojarzenia. Jeśli nie chce wam się wsłuchiwać w całość by to wychwycić, to posłuchajcie wstępu do "Bringer of vengeance" a będziecie wiedzieć o co mi chodzi. Swoją drogą, cały ten utwór wydaje się być posklejany z kilku różnych pomysłów a efektem jest ni mniej ni więcej, jak pokraczna parodia death metalowego kawałka.

Blasty też się tu pojawiają. A jakże, tyle tylko, że w chwili obecnej zamiast potężnej sekcji rytmicznej usłyszycie jedynie zgiełk i tępe napierdalanie w bębny. Serio, przyspieszenia w takiej muzyce powinny wbić w fotel jak kierowcę który wdepnął gaz do dechy w samochodzie z silnikiem V10, a tutaj można usłyszeć co najwyżej klekot Wartburga. Największym rozczarowaniem, taką wisienką na torcie jest absolutnie mdły "From the land of the living to the land of the dead" - tak samo jak rozwlekły jest tytuł, tak i ten numer dzierży palmę pierwszeństwa w zamulaniu atmosfery tego albumu. Taki balladowy, wręcz sielski, albo mówiąc wprost ciulski klimat wyróżnia początek kolejnego utworu, by potem, w zamierzeniu, uderzyć ze zdwojoną siłą.... ale chyba tylko by uśpić słuchacza, bo żadnej mocy w nim nie znajduję. Ostatnia ku mej uciesze piosenka jest napisana jako numer wyciszający - takie powolne, błogie plumkanie na gitarce, powolny bit na perkusji i wszystko to nagrane coraz ciszej i ciszej wieszczy nam koniec "Goliata".

Na tej płycie nie ma nic, na czym można by zawiesić ucho. Riffy podobne do siebie, tworzące całość po wysłuchaniu której nic nie zostaje w głowie, perkusja jeśli nie stuka i puka w jakimś tam rytmie to próbuje nam udowodnić, że blasty to nieodłączny element muzyki Kataklysm, ze skutkiem odwrotnym od zamierzonego, bas też gdzieś tam jest, a wokale są całkowicie pozbawione ikry. Wykastrowany Maurizio skrzeczy i stęka, ale brzmi to bardziej jak chrypka niż growl. Już pod nocnym znajdę lepszych krzykaczy, zwłaszcza kiedy obrażę ich ulubioną drużynę piłkarską albo nie dorzucę się kilku groszy do bułki i pewnym krokiem ruszę przed siebie. Niestety, taka to teraz kondycja tego zespołu - mizeria panowie, mizeria. Nudny, wtórny, bezpłciowy, bezbarwny, bez polotu i w zasadzie niepotrzebny album.

Kiedy już umilkły ostatnie dźwięki poczułem się jakby urodziłem porządnego kloca, który nie chciał wyjść przez zatwardzenie od kilku dni. Te błogie uczucie ulgi kiedy jest już po wszystkim mówi samo za siebie. Należy jeszcze podetrzeć dupsko papierem toaletowym, bo książeczka tej płyty to jednak do higieny osobistej się nie nadaje, a nastepnie spłukać wodę. Tutaj już można wrzucić ten krążek, bo to jego naturalne miejsce. Zamknijcie klop i zapomnijcie o sprawie. Dobranoc.
Pacjent
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16546
Rejestracja: 12-12-2006, 09:30

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

29-08-2023, 18:47

Dziękuję.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Awatar użytkownika
frankmullen
postuje jak opętany!
Posty: 640
Rejestracja: 29-01-2017, 17:33

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

29-08-2023, 19:14

Nasum pisze:
29-08-2023, 18:36
Przesłuchanie każdej nowej płyty Kataklysm to jednak jest swego rodzaju wyzwanie, które narzucam sam sobie. Niegdyś przeze mnie hołubieni, stawiani na piedestał w czasach kiedy Houde ryczał do mikrofonu, stali się obecnie synonimem zespołu, który w swoim że tak powiem rozwoju, całkowicie rozminął się z moimi oczekiwaniami. Jak to się mówi, nadzieja umiera ostatnia, więc może jednak, może tym razem usmażą coś, co okaże się bardziej strawialne od kilku ostatnich wydawnictw, a zapewniam, że zadanie mają w tej chwili mocno ułatwione.... Może tym razem nagrali album, który na pewno nie powali mnie na kolana, ale przynajmniej nie będę czuł wstydu kiedy będę go słuchał, no przecież Nuclear Blast ładuje cały czas w nich pieniądze, więc coś prezentować sobą muszą.... W końcu mam okazję zmierzyć się z "Goliatem". Niczym biblijny Dawid, uzbrojony jedynie w klawiaturę, staję w szranki odrzucając na bok strach i uprzedzenia, bowiem aby być obiektywny zawsze przesłuchuję nowe dzieło Kanadyjczyków trzy razy. Patrzę na czas trwania - 40 minut... Łatwo nie będzie...

W sumie to chciałbym zakończyć tą recenzję w tym miejscu, bo w starciu z "Goliatem" straciłem tyle sił, że palce wręcz snują się po klawiaturze, ale co poradzić, obowiązek to obowiązek, więc napiszę coś więcej. Może zaczniemy od plusów. Hmmmmm....okładka jest całkiem fajna, produkcja płyty też jest ok, bo wszystkie instrumenty są słyszalne, intro też jest na plus, bo jest krótkie i zwięzłe.... Grzebię w pamięci by przywołać coś jeszcze, ale na tym punkty dodatnie tego krążka niestety się kończą.

Rozpoczyna się wszystko od intra - jesteście zaskoczeni, prawda? Ja bardzo. Pierwszy numer powinien uderzyć w nas jak łopatą w ryj, powinniśmy już krwawić z nosa i oszołomieni zbierać się z ziemi, a tymczasem otrzymujemy jakieś plumkanie na gitarze z którego mało co wynika, całość przechodzi zaraz w szybsze partie które brzmią tak nieprzekonująco jak impotent starający się o główną rolę w pornolu, by zakończyć się jakąś melodyjną sraczką. Jako pierwszy cios wypada mocno blado. Później jednak, o zgrozo, wcale lepiej nie jest. Jeśli chcecie usłyszeć kwadratowe riffy upstrzone stękaniem Maurizia, posłuchajcie zaledwie drugiego numeru. To jest takie skoczne, melodyjne, podszywające się pod jakieś hard corowe naleciałości granie, że na usta cisną się pierwsze przekleństwa. Można tu zauważyć pewne novum - brzmienie basu, czy tam gitary, sam nie wiem, do złudzenia przypominające Korna, choć fani tego zespołu pewnie powiedzą mi bym się puknął w czoło... Co poradzę, takie mam skojarzenia. Jeśli nie chce wam się wsłuchiwać w całość by to wychwycić, to posłuchajcie wstępu do "Bringer of vengeance" a będziecie wiedzieć o co mi chodzi. Swoją drogą, cały ten utwór wydaje się być posklejany z kilku różnych pomysłów a efektem jest ni mniej ni więcej, jak pokraczna parodia death metalowego kawałka.

Blasty też się tu pojawiają. A jakże, tyle tylko, że w chwili obecnej zamiast potężnej sekcji rytmicznej usłyszycie jedynie zgiełk i tępe napierdalanie w bębny. Serio, przyspieszenia w takiej muzyce powinny wbić w fotel jak kierowcę który wdepnął gaz do dechy w samochodzie z silnikiem V10, a tutaj można usłyszeć co najwyżej klekot Wartburga. Największym rozczarowaniem, taką wisienką na torcie jest absolutnie mdły "From the land of the living to the land of the dead" - tak samo jak rozwlekły jest tytuł, tak i ten numer dzierży palmę pierwszeństwa w zamulaniu atmosfery tego albumu. Taki balladowy, wręcz sielski, albo mówiąc wprost ciulski klimat wyróżnia początek kolejnego utworu, by potem, w zamierzeniu, uderzyć ze zdwojoną siłą.... ale chyba tylko by uśpić słuchacza, bo żadnej mocy w nim nie znajduję. Ostatnia ku mej uciesze piosenka jest napisana jako numer wyciszający - takie powolne, błogie plumkanie na gitarce, powolny bit na perkusji i wszystko to nagrane coraz ciszej i ciszej wieszczy nam koniec "Goliata".

Na tej płycie nie ma nic, na czym można by zawiesić ucho. Riffy podobne do siebie, tworzące całość po wysłuchaniu której nic nie zostaje w głowie, perkusja jeśli nie stuka i puka w jakimś tam rytmie to próbuje nam udowodnić, że blasty to nieodłączny element muzyki Kataklysm, ze skutkiem odwrotnym od zamierzonego, bas też gdzieś tam jest, a wokale są całkowicie pozbawione ikry. Wykastrowany Maurizio skrzeczy i stęka, ale brzmi to bardziej jak chrypka niż growl. Już pod nocnym znajdę lepszych krzykaczy, zwłaszcza kiedy obrażę ich ulubioną drużynę piłkarską albo nie dorzucę się kilku groszy do bułki i pewnym krokiem ruszę przed siebie. Niestety, taka to teraz kondycja tego zespołu - mizeria panowie, mizeria. Nudny, wtórny, bezpłciowy, bezbarwny, bez polotu i w zasadzie niepotrzebny album.

Kiedy już umilkły ostatnie dźwięki poczułem się jakby urodziłem porządnego kloca, który nie chciał wyjść przez zatwardzenie od kilku dni. Te błogie uczucie ulgi kiedy jest już po wszystkim mówi samo za siebie. Należy jeszcze podetrzeć dupsko papierem toaletowym, bo książeczka tej płyty to jednak do higieny osobistej się nie nadaje, a nastepnie spłukać wodę. Tutaj już można wrzucić ten krążek, bo to jego naturalne miejsce. Zamknijcie klop i zapomnijcie o sprawie. Dobranoc.
Podziwiam chęci i wytrwałość. Ja bym ich z siebie nie wykrzesał. Kiedy przeczytałem pierwszy akapit, pomyślałem sobie, że dokładnie opisuje moje uczucia wobec Metalliki. Od czarnego albumu za każdym razem mam nadzieję, że może TYM razem uda mi się przesłuchać ich nowy album w całości. Niestety - ani razu nie dałem rady. A co do Kataklysm - nigdy nie należeli wg mojej oceny do ekstraklasy DM, więc ich totalny upadek mnie nie mierzi.
est
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9554
Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
Lokalizacja: Trockenwald

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

29-08-2023, 20:34

Myślę, że na starość trzeba będzie zorganizować jakiś dobry fundusz dla Nasuma żeby mu choć odrobinę wynagrodzić jego poświęcenie.
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14450
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

29-08-2023, 21:21

może jakiś fundusz na dobry aparat słuchowy na emeryturke ? ponoć to drogie rzeczy są
a od słuchania nowych płyt Kataklysm nic dobrego nie wyniknie, lepiej dmuchać na zimne ;)
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

30-08-2023, 19:38

Myślę, że jakieś sole trzeźwiące w stężeniu 40 procentowym byłyby doskonałą rekompensatą. Zawsze na jakimś gigu jak mnie ktoś spotka może mi je podać ;-)
Awatar użytkownika
Tatuś
weteran forumowych bitew
Posty: 1672
Rejestracja: 07-07-2017, 12:40
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

30-08-2023, 23:42

Gitary siedmiostrunowe zestrojone w dół czy nawet osiem strun sprawiają, że to brzmi metalcore'owo w chuj. I takie chyba miało być. Mi to przypomina trochę Arch Enemy (tu powinna być ikona kupki).
Palę się do roboty jak ruska jednostka mobilizacyjna.
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14450
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

19-12-2024, 00:31

szukarka ich nie szuka
Słowa pominięte ze względu na dużą częstotliwość występowania: EX DEO.
Aby rozpocząć wyszukiwanie, należy wprowadzić przynajmniej jedno słowo. Minimalna liczba znaków w słowie to 4 i nie może zawierać więcej niż 84 wieloznaczników (*,?).
zajebiście :jezyk:

więc daje tu ;) bo będzie epka ;)



tylko dla tfardych zawodników ;)
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
Sybir
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10443
Rejestracja: 16-11-2011, 22:15
Lokalizacja: Voivodowice

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

19-12-2024, 00:34

Kol. Nasum, będzie robota dla Pana.
nicram pisze:Antichrist niszczy UaFM w pięć sekund.
Triceratops pisze:szczepic sie mozna na rzadko mutujace i w miare stale genetycznie wirusy, jak gruzlica, krztusiec, blonica czy np koklusz
est
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9554
Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
Lokalizacja: Trockenwald

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

19-12-2024, 05:39

Coś czuję, że jak Nasum poje moczki na święta to będzie słodził a słodził;)
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

19-12-2024, 16:55

Na posterunku Panowie, na posterunku.

Choć jak spojrzałem że pojawił się jakiś post w temacie o Kataklysm to aż mnie zabolało jelito, bo myślałem że dają o sobie znać z nowym albumem. Nie dalej jak wczoraj coś mi się kołatało po łbie, że dawno o Kataklysm nic nie było słychać ( patrząc na ich obecną formę może to dobre i chwalebne ) i zastanawiałem się , kiedy coś spłodzą nowego.... Nie żebym tęsknił.... A tu taki zonk.
est
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9554
Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
Lokalizacja: Trockenwald

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

10-01-2025, 12:01

Dzisiaj chyba premiera. Tak tylko piszę 😉
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

10-01-2025, 16:59

Poczekam az pojawi sie na judupie. Aż tak niecierpliwy nie jestem, zwłaszcza po zobaczeniu tego klipu.
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

10-01-2025, 18:49

Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15278
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: KATAKLYSM - PREVAIL - [2008]

10-01-2025, 18:58








Aha.....


No to jest całość. Cztery kawałki i wsio.

Obrazek


Mam poszukać swej zbroi i przesłuchać?
ODPOWIEDZ