kilka słów
no więc faktycznie koncert przeniesiono do Gwarka. Dyliżans zaparkowałem blisko Zaścianka i tam widziałem dwóch osobników, którzy jak widzieli mnie wysiadającego w odpowiedniej koszulce ze swojej furmanki zapytali mnie "czy ja też do Zaścianka na Massacre ?" Odpowiedziałem że "owszem, ale że ostatnie wieści mówią że koncert jest w Gwarku". Dla mnie to był jeden chuj, bo czy w tym czy w tamtym klubie jeszcze nie miałem okazji gościć. Po pięciominutowym spacerku w pięknym słońcu dotarłem pod klub, wszedłem do klubu i dostałem ładny bilecik (plusik dla Michała, bo nie spodziewałem się że będzie mu się chciało drukować bilety dla 100-150 osób). Jak wszedłem tak szybko wyszedłem, ludzi jeszcze nie było dużo, ale sauna w środku była konkretna.
TOUGHNESS
Na ten zespół proszę zwrócić uwagę i śledzić jego poczynania. Nie jest może zbytnio oryginalne granie, bo wpływy Immolation, Incantation i generalnie death metalu wczesnych lat 90tych są bardzo wyraźnie słyszalne, ale na tej małej scenie w dusznym i gorącym Gwarku zaprezentowali się znakomicie. Te gołowąsy (wg MetalArchives urodzeni między 1998 a 2004 rokiem) pokazały śmierć metal na zajebistym poziomie wykonawczym i kompozytorskim, bez żadnych kompleksów. Wlazłem na chwile, myślę sobie zobaczę chwilę i spadam za zewnątrz, ale nic z tego - zostałem cały set i chłonąłem go z lekką otwartą paszczęką

Pomimo iż nie jestem deathmaniakiem koncert podobał mi się bardziej niż bardzo !!
METHANE
Panowe Szwedzi grali swój thrash i dobrze się przy tym bawili. Publika w środku również, ja po 20 minutach wyszedłem z tej sauny bo w końcu na zewnątrz też było dobrze słychać
NECROSY
Bardzo fajny koncert, bo krótki (ok 35 minut), bardzo zwarty, konkretny i energetyczny. Pod sceną zrobił się nawet ruch. Nie moja bajka muzyczne, ale spokojnie wytrzymałem do końca i z chęcią obejrzałem.
MASSACRE
Jak ja się ciesze że wpakowałem się na balkonik i tam trzymałem swoje miejsce, bo pod sceną było dosyć ciasno. W klubie było mega duszno i gorąco, a jak w końcu zaczęli grać to rozpętał się mały armagedon. Na początku były problemy z gitarą której w ogóle nie było słychać, ale szybko to naprawili i do końca poszło bez przeszkód. Setlista była przekrojowa (można sprawdzić w necie), dorzucili cover Necrophagi, który jak sami mówili zagrali po raz pierwszy na żywo. Kam w bardzo dobrym humorze… nie wiem co więcej napisać, po prostu świetny koncert, pod sceną młyn od samego początku. Brzmienie bardzo przyzwoite. Z klubu wyszedłem mokry jak spod prysznica (mimo że byłem na balkonie i tylko machałem dyńką).
Piątkowe popołudnie bardzo mile spędzone, kto nie był, a mógł być, może lekko żałować.