Z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę tysiące Rosjan powiedziało ojczyźnie "żegnaj" i postanowiło rozpocząć życie gdzie indziej. Bogacze wybrali Dubaj, a wielu młodych ludzi Turcję. Oto ich historie.
„Kurs na Stambuł". Po tych słowach generał kontrrewolucyjnej Armii Ochotniczej Białej Rosji Piotr Nikołajewicz Wrangel, zaprzysięgły wróg bolszewików, rzucił słuchawkę 11 listopada 1920 r. Rozgromionym w rewolucji październikowej podkomendnym rozkazał opuścić Sewastopol, główne miasto Krymu, i wyruszać w kierunku stolicy dawnego imperium osmańskiego.
Według amerykańskiego badacza Charlesa Kinga w latach wojny domowej do tureckiej metropolii przybyło nawet 185 tys. uciekinierów z byłej carskiej Rosji, co spowodowało wzrost liczby ludności miasta o 20 proc. Sama flotylla Wrangla liczyła 126 okrętów: wypłynęli w środku zimy, towarzyszył im śpiew mew i różowa mgła znad półwyspu rządzonego kiedyś przez Osmanów. Po trzech dniach dopłynęli do portu Moda w azjatyckiej części Stambułu.
Exodus z Rosji do Turcji - historia się powtarza
W sercu luksusowej dziś stambulskiej dzielnicy Moda spotykamy 33-letnią moskwiankę Alionę Juzefowicz. W Rosji pracowała w firmie konsultingowej zajmującej się ochroną środowiska. Wyjechała do Stambułu z powodu strachu przed wewnętrznymi represjami ze strony rządu Władimira Putina po inwazji na Ukrainę.
Lokalne media podają, że od początku wojny w Ukrainie do Turcji przybyło na pewno 14 tys. jej rodaków, ale niektóre szacunki mówią nawet o ponad 100 tys. osób uciekających na południe przed ponurą atmosferą putinowskiej Rosji i ekonomicznymi skutkami sankcji. Tureccy nauczyciele mówią, że są zasypywani prośbami o przyjęcie do klas od nowo przybyłych rodzin.
- Tylu tu przyjeżdża... – wzdycha Aliona, była modelka, podczas gdy jej siedmioletnia córka Eugenia biega po wynajętym mieszkaniu, trochę onieśmielona. W korytarzu, przy wejściu, wisi plakat, który Aliona kupiła tuż przed wyjazdem z Rosji. Wypisano na nim hasło: „Dom jest tam, gdzie twoje serce".
- Często jadamy tu kolacje w gronie nowych rosyjskich emigrantów, takich jak my. Żartujemy, że są to spotkania tych, których w czasach rewolucji nazywano białymi emigrantami. Byli to zwolennicy caratu, ale wielu z nich było również demokratami. Oczywiście dzisiejsza sytuacja jest zupełnie inna, ale trudno nie dostrzegać podobieństw. Czujemy, że nasza tożsamość i nasz kraj zniknęły. Zostały nam zabrane.
"W Rosji tli się konflikt pokoleń. Młodzi są przeciwko wojnie"
Uciekają z Rosji ze względów politycznych, ekonomicznych lub po prostu ze strachu, że ich życie utknie na zawsze w odizolowanym kraju. Ale są i inne przyczyny. Najważniejszą zapewne była po prostu ta, że Turcja nie przerwała połączeń lotniczych z Moskwą.
Rząd w Ankarze natychmiast wybrał strategię równego dystansu wobec Kijowa i Moskwy, proponując mediację i nie przyłączając się do antyputinowskich sankcji nałożonych przez Zachód, zarazem wysyłając broń Ukraińcom.
Jednak życie nowych ekspatriantów nie jest łatwe.
- Próbowałam zapłacić za obiad w momencie, kiedy Visa i Mastercard odcinały Rosję od sieci – opowiada Aliona. – Było zimno, padał śnieg, przenosiłam się z jednego Airbnb do drugiego, kiedy zdałam sobie sprawę, że moja karta kredytowa stała się bezużytecznym kawałkiem plastiku. Czasem czuję się bardziej jak emigrantka, czasem bardziej jak uchodźczyni. A wtedy właśnie poczułam się jak uchodźczyni.
W Stambule nie brakuje takich, którzy korzystają na tym rosyjskim exodusie. Od 25 lutego Aliona zdążyła już mieszkać w trzech różnych domach: w trzecim, tym, w którym przyjmuje nas w dzielnicy Moda, za niecały miesiąc płaci 2,8 tys. euro – to bardzo dużo jak na Turcję, której waluta wskutek ostrego kryzysu straciła w zeszłym roku 44 proc. wartości.
Podobnie działo się w czasach wielkiej ucieczki w 1917 roku: z ówczesnych kronik można wyczytać, że zamożniejsi przybysze często padali ofiarą spekulacji uprawianej przez stambulskie hotele.
- Wielu moich przyjaciół z Rosji ma tu trudności ze znalezieniem mieszkania. Inni, którzy nie mają żadnych źródeł pieniędzy za granicą, dokonują cudów, by zapłacić za czynsz, ponieważ nie mają dostępu do kont bankowych lub stracili wszystko na skutek dewaluacji rubla.
Młoda moskwianka jest zdecydowanie przeciwna wojnie, ale twierdzi, że niektóre sankcje przynoszą skutki odwrotne do zamierzonych.
----------------------------------------------------------------
- Słychać o rosyjskich studentach, którzy tracą stypendia, albo o młodych przeciwnikach reżimu Putina, którzy z powodu sankcji zostali wykluczeni ze studenckiej wymiany zagranicznej - wymienia.
----------------------------------------------------------------
Aliona relacjonuje, że w Rosji nastąpił totalny rozdźwięk między generacjami: - Dla naszych rodziców, zwłaszcza mężczyzn, wojna jest zadośćuczynieniem za upokorzenie, jakim w ich odczuciu był upadek Związku Radzieckiego. Ale my, młodzi ludzie, jesteśmy przeciwni tej wojnie.
Gruzja jest tańsza i oferuje rok pobytu bez wizy
Rosjanie, którzy odczuli, jak wojna – której nie uważają za swoją – utrudniła im życie, uciekają także do innych krajów. Jednym z głównych wyborów jest Gruzja, która jest tańsza i gdzie przez rok można żyć bez wizy, podczas gdy w Turcji zwolnienie z obowiązku wizowego trwa zaledwie dwa miesiące.
Inne kierunki to Armenia, republiki Azji Środkowej, a także Dubaj – z tym, że on jest tylko dla bardzo bogatych.
No i oczywiście rosyjscy imigranci wybierają także inne miasta w samej Turcji.
Julia i Tatiana przechadzają się brukowanymi uliczkami jednej z najbardziej szykownych dzielnic historycznego centrum Antalyi. Tę perłę nad Morzem Śródziemnym na południowym wybrzeżu Turcji rosyjscy turyści uwielbiają od dawna, co roku w sezonie letnim zjeżdżając tu dosłownie milionami. Tutejsze bary noszą nazwy takie jak „Gagarin" czy „Mama Ruski", a szyldy sklepów często mają wersję także w cyrylicy.
----------------------------------------------------------------
Antalya to drugi po Stambule ulubiony cel nowych rosyjskich emigrantów w Turcji. Według dziennika gospodarczego „Dünya", w lutym liczba sprzedaży nieruchomości obcokrajowcom w tym mieście wzrosła o 28 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem w 2021 r. Kupujący to głównie Rosjanie.
----------------------------------------------------------------
Dwie przyjaciółki, trzydziestolatki z moskiewskiej prowincji. Są modnie ubrane, ale od razu widać, że nie są to turystki korzystające z kurortów poza sezonem.
- Wyjechaliśmy, nie wiedząc, kiedy wrócimy. Jesteśmy w Turcji na czas „nieokreślony" – mówi Julia, która jest blogerką modową. Wyjaśnia, że wydany przez Kreml zakaz działalności na Facebooku i Instagramie był dla niej finansowym ciosem.
W pobliskim barze słuchamy opowieści innej młodej Rosjanki o tym, jak jej matka straciła oszczędności życia, ponieważ sprzedawała dom w dniach, kiedy wartość rubla poleciała na łeb, na szyję.
- Po tym, co się stało, poczuliśmy się jak złapani w pułapkę, atmosfera jest naprawdę ciężka. Podjęliśmy decyzję o wyjeździe, ale ceną było pozostawienie naszych rodzin – dodaje Tatiana.
Julia i Tatiana przekonują, że nikt w Rosji nie spodziewał się, iż Putin posunie się tak daleko, by zarządzić inwazję na Ukrainę. Podobnie jak Aliona mówią, że prezydent cieszy się dużym poparciem wśród osób starszych i w pokoleniu ich rodziców, natomiast „wśród młodych nie jest on w ogóle popularny".
Uciekający dziennikarze
- Nie mam konkretnego planu. Nie wiem nawet, co się stanie jutro. Nie mam pojęcia, dokąd pójdę, gdzie będę mieszkała za kilka dni, za kilka tygodni – mówi Ksenia Mironowa, która ma 23 lata i w Rosji zajmowała się dziennikarstwem.
Wśród Rosjan, którzy zdecydowali się uciec do Turcji, nie brakuje reporterów takich jak ona, wystraszonych nowym rosyjskim prawem o „fake newsach", wymierzonym w tych, którzy rozpowszechniają informacje mogące, zdaniem Kremla, zaszkodzić trwającej „specjalnej operacji" w Ukrainie. Prawo przewiduje nawet 15 lat pozbawienia wolności za pisanie prawdy o wojnie, dlatego wiele zagranicznych mediów zdecydowało się odwołać z Rosji swoich korespondentów i korespondentki.
Mironowa pracowała wcześniej dla rosyjskiego niezależnego serwisu informacyjnego Meduza, a decyzję o wyjeździe do Stambułu podjęła w kilka godzin po tym, gdy rząd Rosji uznał stronę internetową kanału Dożdż, z którym współpracowała, za „ekstremistyczną" i zamknął ją. Opowiada, że już przed inwazją warunki pracy dziennikarzy były trudne.
----------------------------------------------------------------
- W ciągu ostatnich czterech lat sytuacja bardzo się pogorszyła, wiele niezależnych mediów władze uznały za „zagranicznych agentów". Według moich informacji z Moskwy wyjechało już ponad 150 niezależnych dziennikarzy – mówi.
----------------------------------------------------------------
W nadmorskim mieście Belek, na południe od Antalyi, 10 marca odbyło się pierwsze od początku wojny spotkanie ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i jego ukraińskiego odpowiednika Dmytra Kułeby. Szczyt wzmocnił pozycję międzynarodową Ankary, ale jak dotąd nie doprowadził do żadnego postępu w negocjacjach Kijowa z Putinem. Rosyjscy emigranci w Turcji już zrozumieli, że ich wygnanie nie skończy się szybko.