wyborcza.pl (przedruk z EL Pais ) pisze:
Niemcy: kraj faksów, który trzeba pilnie zmodernizować [EL PAIS]
Elena G. Sevillano, El Pais
22 września 2021 | 07:04
Cyfryzacja jest wielkim niedokończonym przedsięwzięciem Niemiec - przemysłowej i eksportowej potęgi, która jednak pozostaje w tyle za rewolucją technologii komunikacyjnych.
Rozpaczliwie wolne łącze internetowe w Mose, mieście liczącym 330 mieszkańców w Saksonii-Anhalt, skłoniło Marco Röhrmanna, obecnego burmistrza, do wejścia do polityki. To było siedem lat temu, ale od tego czasu sytuacja w zasadzie się nie poprawiła. Niedawny reportaż telewizji publicznej pokazał go wspinającego się po drabinie i umieszczającego na fasadzie swojego domu małą antenę. Antena ta powtarza sygnał z większej anteny, która z kolei odbiera go z sąsiedniej wioski. Sieć szerokopasmowa nie jest nawet planowana w przewidywalnej przyszłości w wiejskim środowisku Mose, ale co zaskakujące, nie ma jej również w miastach dużych firm konkurujących na globalnym rynku. W Niemczech, wiodącej gospodarce Europy, internet rozwija się bardzo powoli. Dosłownie i w przenośni. A to szkodzi biznesowi, edukacji i administracji publicznej.
Cyfryzacja: w Niemczech to zadanie dla Herkulesa
Digitalisierung (cyfryzacja) to jedno ze słów najczęściej powtarzanych przez kandydatów na następcę Angeli Merkel w wyborach w najbliższą niedzielę. Programy wszystkich głównych partii obiecują nadanie absolutnego priorytetu inwestycjom w tej dziedzinie. Zadanie to jest herkulesowe, ponieważ zaległości Niemiec są ogromne.
Po pierwsze, brakuje infrastruktury. W kraju jest jeszcze wiele milionów użytkowników korzystających z linii opartych na przewodach miedzianych. Pod względem nasycenia światłowodami Niemcy są na samym dole listy państw UE - obejmują one ledwie 16 proc. domów i przedsiębiorstw, podczas gdy np. w Hiszpanii to ponad 80 proc., jak wynika z ostatniego rankingu FTTH Council Europe.
Dla wielu jednym z największych zarzutów, jakie można postawić kanclerz Merkel, jest to, że przez 16 lat swojego urzędowania nie zajęła się cyfryzacją z większą determinacją, bo wzrost gospodarczy oparła na przemyśle i eksporcie. Teraz namaszczony przez nią kandydat chadecji Armin Laschet zapowiada stworzenie ministerstwa zajmującego się wyłącznie wyciąganiem Niemiec z technologicznego zacofania.
Niemcy na poziomie Bułgarii
W kontaktach z administracją wyraźnie widać, że kraj ten ma przed sobą długą drogę. Niewiele spraw można załatwić wyłącznie przez internet; na ogół wymagają one fizycznej obecności lub przesłania dokumentów pocztą. Najnowszy raport Komisji Europejskiej na temat postępów gospodarki cyfrowej, znany pod skrótem DESI, w dziedzinie e-administracji plasuje Niemcy na równi z takimi krajami, jak Bułgaria i Węgry. O zacofaniu świadczy również wciąż głęboko zakorzenione korzystanie z faksu, technologii popularnej w latach 70. i 80., która w większości krajów rozwiniętych praktycznie zniknęła z sektora publicznego i prywatnego.
W styczniu na pierwszych stronach gazet opisywano decyzję Bundestagu o zaprzestaniu używania faksów w oficjalnej komunikacji. Ale uzgodniono, że urządzenia te zostaną wycofane dopiero w następnej kadencji parlamentu. Również rząd federalny jest nadal uzależniony od faksów. W odpowiedzi udzielonej posłowi liberałów z partii FDP w październiku ub.r. rząd ujawnił, że nadal używa ponad 900 faksów - wyjaśniono, że są one wykorzystywane do wymiany informacji niejawnych.
Wprawdzie w urzędzie kanclerskim prawie nie ma faksów, ale to wynika z faktu, że w gmachu, w którym Merkel ma swoje biuro, stosuje się jeszcze starszą metodę: pneumatyczne rury ze sprężonym powietrzem. W 2019 r. ten fizyczny system transportu papieru był używany 2,4 tys. razy w miesiącu.
Pandemia otworzyła Niemcom oczy
Pandemia otworzyła wreszcie oczy obywateli na wątłą cyfryzację Niemiec. Kiedy w marcu 2020 r. szkoły musiały zostać zamknięte, uwidoczniły się braki systemu edukacji, który nie był w stanie sprostać potrzebom osób uczących się na odległość. Tysiące szkół nie miały szybkich łączy internetowych, w wielu przypadkach dochodziło do awarii serwerów, w innych nie było platform do nauczania na odległość, a nauczyciele nie byli przeszkoleni w zakresie wirtualnego prowadzenia lekcji. Prezes związku nauczycieli Heinz-Peter Meidinger uważa, że w ciągu ostatnich miesięcy warunki kształcenia na odległość wcale się nie poprawiły.
Pandemia ujawniła również braki w zarządzaniu danymi w systemach opieki zdrowotnej. Przez miesiące lokalne władze wysyłały do Berlina faksem swoje rejestry zakażeń i zgonów. Laboratoria nie były też w stanie szybko i elektronicznie przekazywać wyników badań diagnostycznych. Ministerstwo zdrowia musiało w trybie pilnym zatwierdzić pakiet 50 mln euro, aby pomóc w cyfryzacji usług zdrowotnych. Eksperci, tacy jak Katrin Suder, która przewodniczy komisji powołanej w 2017 r., by doradzać rządowi w sprawie transformacji cyfrowej, uważają, że decentralizacja, czyli podział kompetencji między 16 landów, opóźnia modernizację sektora publicznego. I przekonuje, że Berlin powinien przejąć inicjatywę w tej kwestii.
"Przez lata brakowało strategii i woli politycznej" - mówi Jeanette Hofmann z berlińskiego Alexander von Humboldt Institute for Internet and Society. Jej zdaniem to właśnie przemysł będzie wywierał teraz presję na polityków. "Nie może być tak, że hiperspecjalistyczne firmy, eksportujące na cały świat, nie mogą się komunikować w czasie rzeczywistym ze swoimi zagranicznymi klientami" – uważa Hofmann, wskazując to jako powód utraty konkurencyjności. Za ten stan rzeczy odpowiadają niekompatybilne systemy w 16 krajach związkowych, ale także surowe przepisy o ochronie danych, które uniemożliwiły np. stworzenie cyfrowej karty zdrowia lub systemu wymiany danych między lokalnymi policjami.
Do tego dochodzą przyczyny historyczne. Niemcy zbudowały swoją infrastrukturę wcześniej niż inne kraje, a jej wymiana jest teraz bardzo kosztowna.
Konno szybciej niż mailem
Chociaż problem dotyczy prawie całego terytorium Niemiec, zwłaszcza obszary wiejskie od lat skarżą się na trudności w surfowaniu po internecie, przesyłaniu danych czy strumieniowym odtwarzaniu filmów. Dlatego fotograf Klaus-Peter Kappest postanowił pod koniec ubiegłego roku przeprowadzić eksperyment, który miał otworzyć oczy władzom jego landu Nadrenia Północna-Westfalia, najludniejszego kraju związkowego (18 mln mieszkańców), którego premierem jest kandydat chadeków na kanclerza Armin Laschet. Zakład Kappesta był prosty: czy zdjęcia z cyfrowego aparatu trafią do drukarki w domu szybciej, jeśli wyśle je przez internet, czy jeśli będą transportowane przez jeźdźca na koniu?
Zdjęcia miały rozmiar 4,5 gigabajta. Kappest skopiował je na płytę DVD i przekazał je konnemu kurierowi, który musiał pokonać prawie 10 kilometrów do domu fotografa w Sauerland, okręgu wyborczym innego prominentnego chadeckiego polityka Friedricha Merza. Jednocześnie nacisnął ikonkę „wyślij" na laptopie. Godzinę później koń kuriera był już z powrotem w stajni, natomiast pliki nie zostały jeszcze nawet załadowane do wysłania. Ten osobliwy performance relacjonowały lokalne media.
Fotograf chciał zwrócić uwagę na rolę, jaką odgrywa główny operator telekomunikacyjny kraju, Deutsche Telekom, który nadal jest w 40 proc. własnością państwa. "Władze pozwoliły firmie wybrać, gdzie chce zainstalować światłowody, co oznacza, że obszary wiejskie są szczególnie pokrzywdzone, ponieważ DT szuka przede wszystkim wysokiej rentowności" - mówi Jeanette Hofmann. Kilka dużych miast, które mają dobry zasięg internetu, osiągnęły go dzięki lokalnym inicjatywom, a nie działaniom federalnym.
Niedawny ranking przeprowadzony przez firmę Verivox wykazał, że miasta takie jak Kolonia, Monachium i Hamburg mają ponad 70 proc. pokrycia światłowodami, podczas gdy np. Frankfurt i Stuttgart mniej niż 3 proc. A w stolicy, Berlinie, tylko 5 proc. domów jest połączonych światłowodami. Eksperci tłumaczą to tym, że gęsto zaludnione obszary są zazwyczaj dobrze pokryte sieciami kablowymi lub ADSL, w które dostawcy intensywnie inwestują. Dla wielu użytkowników prędkość, jaką zapewniają, jest wystarczająca i nie ma motywacji do inwestowania w światłowody. Jednak wraz z rozwojem internetu rzeczy i zwiększającymi się potrzebami firm, bez szybkich prędkości pobierania niemiecka gospodarka jako całość traci na konkurencyjności.