Heilung, 22.10.2019, Warszawa
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 4874
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 4874
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: Heilung, 22.10.2019, Warszawa
Co za cepelia, syf i błazenada.
Wcale nie, żartuję.
Pojechałem do tej cholernej stolicy ze świeżo złamaną ręką i czując się jak gówno. Ale chciałem, żeby chociaż jedna rzecz poszła w tym pokurwionym tygodniu tak, jak miała pójść. Poszła. Jeśli kto widział zmarnowanego gościa w bezkształtnej bluzie (bo na gips weszła) i z gipsem właśnie, to zapewne byłem to ja. Warto się było pomęczyć. Tłum ludzi, bardzo różnorodnych, od hipsterów, przez normalsów, aż do blekmetalowców, osoby w strojach ludowych i radykalnych fanów tatuowania sobie wszystkiego łącznie z twarzą i czaszką. Długi koncert z po prostu wymarzoną setlistą. Początek (trzy numery chyba) jak na koncertówce LIFA. Staranne budowanie klimatu spokojniejszymi numerami (Norupo, Othan, Traust), a na koniec jebnięcie w postaci Elddansurin i Hamrer Hippyer. Bez bisów oczywiście, koncert przemyślany i zrealizowany od początku do końca. Show można lubić lub nie, ale wrażenie robi. Do wojowników dołączyła pani wojowniczka i w ramach równouprawnienia występuje topless. Ale jest także zabijana i ożywiana podczas Traust, więc w ogóle zajęta. Co tu dużo mówić, takich ciar jak na Othan to ja już dawno nie miałem...
Brzmienie dobre, choć smaczki znikały chwilami. Publiczność początkowo rozgadana i niesforna, ale w pewnym momencie już tylko jednostki zajmowały się nie tym, co na scenie. Przyjęcie Heilung miał jak jacyś bogowie, pewnie wrócą na pełen set, a nie tylko na Mystica. A ja się zamelduję, bo mam niedosyt, nie potańcowałem sobie zbytnio. W okolicy Palladium dwie suki z pełną załogą, ale pewnie nie dlatego. Choć stężenie ludzi w klimatach, powiedzmy, skrajnych było dość znaczne.
Napisanie tego zajęło mi jakieś 20 minut. Może ktoś nawet przeczyta ;)
Wcale nie, żartuję.
Pojechałem do tej cholernej stolicy ze świeżo złamaną ręką i czując się jak gówno. Ale chciałem, żeby chociaż jedna rzecz poszła w tym pokurwionym tygodniu tak, jak miała pójść. Poszła. Jeśli kto widział zmarnowanego gościa w bezkształtnej bluzie (bo na gips weszła) i z gipsem właśnie, to zapewne byłem to ja. Warto się było pomęczyć. Tłum ludzi, bardzo różnorodnych, od hipsterów, przez normalsów, aż do blekmetalowców, osoby w strojach ludowych i radykalnych fanów tatuowania sobie wszystkiego łącznie z twarzą i czaszką. Długi koncert z po prostu wymarzoną setlistą. Początek (trzy numery chyba) jak na koncertówce LIFA. Staranne budowanie klimatu spokojniejszymi numerami (Norupo, Othan, Traust), a na koniec jebnięcie w postaci Elddansurin i Hamrer Hippyer. Bez bisów oczywiście, koncert przemyślany i zrealizowany od początku do końca. Show można lubić lub nie, ale wrażenie robi. Do wojowników dołączyła pani wojowniczka i w ramach równouprawnienia występuje topless. Ale jest także zabijana i ożywiana podczas Traust, więc w ogóle zajęta. Co tu dużo mówić, takich ciar jak na Othan to ja już dawno nie miałem...
Brzmienie dobre, choć smaczki znikały chwilami. Publiczność początkowo rozgadana i niesforna, ale w pewnym momencie już tylko jednostki zajmowały się nie tym, co na scenie. Przyjęcie Heilung miał jak jacyś bogowie, pewnie wrócą na pełen set, a nie tylko na Mystica. A ja się zamelduję, bo mam niedosyt, nie potańcowałem sobie zbytnio. W okolicy Palladium dwie suki z pełną załogą, ale pewnie nie dlatego. Choć stężenie ludzi w klimatach, powiedzmy, skrajnych było dość znaczne.
Napisanie tego zajęło mi jakieś 20 minut. Może ktoś nawet przeczyta ;)
Where did we go wrong?
How did we go wrong?
How did we go wrong?