Helikopter, z którego transmitowano finisz 8. etapu Vuelta a Espana, na jednym z dachów namierzył plantację marihuany. Miłośnikowi konopi grożą poważne konsekwencje. To był ostatni kilometr sobotniego etapu wyścigu dookoła Hiszpanii prowadzącego z Valls do Igualady. Realizatorzy zdecydowali się na pokazanie kolarzy walczących o zwycięstwo z perspektywy kamery zamontowanej w helikopterze. Wtedy wydarzyło się coś, czego nie spodziewał się nikt. Oczom widzów ukazała się pokaźna plantacja marihuany mieszcząca się na dachu jednego z mieszkalnych budynków.
Jak donoszą zgodnie katalońska gazeta "Ara" i ogólnokrajowa "Marca", funkcjonariusze Guardia Civil (jednostki podlegającej hiszpańskiemu MSW) zabezpieczyli 40 żeńskich roślin konopi. Artykuł 368 hiszpańskiego kodeksu karnego stanowi, że "handel narkotykami i substancjami psychoaktywnymi zagrożony jest karą pozbawienia wolności od trzech do sześciu lat, a także grzywną trzykrotnie przekraczającą wartość zabezpieczonych narkotyków". I właśnie takiej kary może się spodziewać mieszkaniec katalońskiej Igualady.
No wiadomo, że wszystkiemu zawsze są winni Żydzi i cykliści ;-)
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Bless this tongue pisze:Ale z was gnidy. Ma zajebista koszulkę i osiągnął więcej niż wy wszyscy razem wzięci, żal mi was i waszej małostkowej zazdrości
To nieznośnie mierzenie wszystkich swoją miarą...
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Co do zajebistości koszulki się nie wypowiem, jeśli chodzi o osiagnięcia,to mu ich nie odmówię, ale razem z Vincentem tworzą faktycznie zjebany duet. Jeden chce pokazać że potrafi grać bluesa, drugi, że umie grać country; obydwaj zapatrzeni w swoje lustrzane odbicie...