Fakt ciekawie, brakuje mi coming out lgbt,nicram pisze:^ this. Jestem coraz bardziej wstrząśnięty czytając masterfula. Co drugi robi katolicki coming out...
może też się skuszą.
Był już takich zero seksu.
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Fakt ciekawie, brakuje mi coming out lgbt,nicram pisze:^ this. Jestem coraz bardziej wstrząśnięty czytając masterfula. Co drugi robi katolicki coming out...
Plasfodeur pisze: I popatrz, jak język i metafora pomagają nie zgubić sensów. Czy możesz coś odrzucić, jeśli to coś nie istnieje? No nie możesz. Bo nawet jeśli uznasz, że to złudzenie, to jednak to jest "coś". Coś wobec czego podejmujesz konkretne działanie. Odrzucając - jako ateista - sferę sacrum zajmujesz wobec tej sfery stanowisko. ]Innymi słowy określasz się w odniesieniu do niej (poprzez jej odrzucenie). To sfera sacrum determinuje Twój pogląd na temat religii - jej odrzucenie nie sprawia, że ona przestaje istnieć. Rozumując więc logicznie - zajmujesz wobec niej stanowisko, tak samo jak wierzący w Boga. Obydwaj określacie samych siebie za pomocą stosunku do sfery sacrum.
Ateizm nie wyklucza istnienia sfery sacrum. Ateizm jest deklaracją, że "uważam, że nie ma Boga".Plagueis pisze:Tyle tylko, że ten światopogląd jest uwarunkowany nie uczuciami religijnymi, a obecnym stanem wiedzy. ;) Nie powiedziałbym również, że ma charakter wiary religijnej, bo dotyka sfery sacrum - ta sfera jest w ateizmie odrzucona tak, jak odrzucona jest w nauce "wiara" w różowe jednorożce na Marsie. ;)Lord Gorloj pisze: Negacja wszystkiego nie. Natomiast ateizm jest deklaracją wiary w nie-istnienie Boga/Absolutu/jakkolwiek to nazwać i jako taki ma charakter wiary religijnej, bo opiera się na przekonaniu dotyczącym sfery sacrum. Nie przyjmuje wprawdzie formy instytucjonalnej, ale z punktu widzenia metodologii ma dokładnie ten sam status poznawczy co chrześcijaństwo, islam i inne takie. I sporo jego wyznawców przyznaje sobie monopol na prawdę, co też jest charakterystyczne dla światopoglądów uwarunkowanych na uczuciach religijnych.
Bo sfera sacrum jest odpowiednikiem jakiegoś przedmiotu rzeczywistego. Przy czym tu należy to uszczegółowić. Pewne sposoby przeżywania są faktycznym zjawiskiem, tylko rozumianym psychologicznie, a nie w sposób materialny. Wyobrażenie Boga jest faktem przyrodniczym, który powtarza się w swojej formie od dziesiątków tysięcy lat. Nie znaczy to, że wyobrażenie = Bóg sam w sobie, ale stałość i częstotliwość pojawiania się tego obrazu świadczy o tym, że taki obraz Boga należy traktować tak samo jak ornitolog traktuje bociana. Zatem wyobrażenie Boga jest tym sensie przedmiotem rzeczywistym. Tymczasem ateizm zamienia obraz Boga na obraz braku Boga - i tym samym pozostaje w sferze sacrum, choć wydaje mu się, że jest od tego wolny.nicram pisze:Plasfodeur pisze: I popatrz, jak język i metafora pomagają nie zgubić sensów. Czy możesz coś odrzucić, jeśli to coś nie istnieje? No nie możesz. Bo nawet jeśli uznasz, że to złudzenie, to jednak to jest "coś". Coś wobec czego podejmujesz konkretne działanie. Odrzucając - jako ateista - sferę sacrum zajmujesz wobec tej sfery stanowisko. ]Innymi słowy określasz się w odniesieniu do niej (poprzez jej odrzucenie). To sfera sacrum determinuje Twój pogląd na temat religii - jej odrzucenie nie sprawia, że ona przestaje istnieć. Rozumując więc logicznie - zajmujesz wobec niej stanowisko, tak samo jak wierzący w Boga. Obydwaj określacie samych siebie za pomocą stosunku do sfery sacrum.
Przepraszam, że się wtrącam. Przecież to tylko pojęcie, znak ogólny pozwalający na jakąś komunikację. Nikt tutaj nie pisał, że sfera sacrum jest odpowiednikiem przedmiotu rzeczywistego. Nie widzę powodu dla którego nagle odrzucenie abstrakcji sankcjonowało jej rzeczywiste zaistnienie.
Kolego, jeżeli uważasz, że uprawiam świecki ateizm, to mylisz się w 100%, chyba że coś źle zrozumiałem. Nie jestem ateistą.Medard pisze:LG ma trochę racji, bo często ateizm jest traktowany jak świecka religia, przykład forumowego Drone, ale oczywiście nie musi mieć takiej formy.
Możemy oczywiście wchodzić w kategorie "rzeczywistości" i "istnienia", ale ja nie mam przyjemności z tak poważnych filozoficznych dywagacji. Z punktu widzenia rozumowania w języku, czyli przekazywania myśli abstrakcyjnym kodem, nie ma żadnego znaczenia, czy coś rzeczywiście zaistniało, czy nie zaistniało. Lub inaczej - wszystko, co istnieje w języku już zaistniało, co udowodnił wyżej Drone. Używając terminu "sacrum" odnosisz się do tego terminu i wszystkiego, co w nim zawarte. Używając terminu "rower" podobnie. Jeśli wyobrazimy sobie, że żyjemy w świecie, w którym nie wynaleziono koła, ale z jakichś powodów część mieszkańców tego świata uznaje, że jest on wielkim Rowerem, który jedzie po wielkiej asfaltowej szosie, a druga część twierdzi, że coś takiego, jak Rower nie istnieje - to i jedni i drudzy rozmawiają o Rowerze i określają świat jako rowerowy bądź nierowerowy. I nie ma żadnego znaczenia, czy ktokolwiek z nich ma racje. Znaczenie ma fakt, że dyskutują o Rowerze, więc to Rower jest ich punktem odniesienia. Są więc rowerowi - a ludzie są religijni. Halo, panie Eliade, proszę przyjechać do polskiej szkoły.nicram pisze:Plasfodeur pisze: I popatrz, jak język i metafora pomagają nie zgubić sensów. Czy możesz coś odrzucić, jeśli to coś nie istnieje? No nie możesz. Bo nawet jeśli uznasz, że to złudzenie, to jednak to jest "coś". Coś wobec czego podejmujesz konkretne działanie. Odrzucając - jako ateista - sferę sacrum zajmujesz wobec tej sfery stanowisko. ]Innymi słowy określasz się w odniesieniu do niej (poprzez jej odrzucenie). To sfera sacrum determinuje Twój pogląd na temat religii - jej odrzucenie nie sprawia, że ona przestaje istnieć. Rozumując więc logicznie - zajmujesz wobec niej stanowisko, tak samo jak wierzący w Boga. Obydwaj określacie samych siebie za pomocą stosunku do sfery sacrum.
Przepraszam, że się wtrącam. Przecież to tylko pojęcie, znak ogólny pozwalający na jakąś komunikację. Nikt tutaj nie pisał, że sfera sacrum jest odpowiednikiem przedmiotu rzeczywistego. Nie widzę powodu dla którego nagłe odrzucenie abstrakcji sankcjonowało jej rzeczywiste zaistnienie.
Chyba jednak możesz, a przynajmniej w takim sensie, że odrzucając istniejący (w umyśle wierzącego oraz dyskursie) postulat istnienia Boga, odrzucasz tym samym wszystko, co leży dalej, cała sferę związaną z Bogiem jako bytem realnym. Ateista, tak jak to rozumiem, nie odnosi się do Boga jako takiego, tylko Boga jako przedstawionej w danych okolicznościach i w dany sposób koncepcji i nie neguje istnienia sfery sacrum w umyśle wierzącego - ba, nie musi nawet negować istnienia takiej sfery, np. jako nieokreślonej tęsknoty/potrzeby we własnym umyśle, są przecież ateiści, którzy pragną Boga - tylko twierdzi, że ten konstrukt nie ma przedłużenia w rzeczywistości poza nim.Plasfodeur pisze:Czy możesz coś odrzucić, jeśli to coś nie istnieje? No nie możesz.
Ateizm, przynajmniej w tej wulgarnej formie, o której tu mowa, jest w ogóle stanowiskiem bardzo ułomnym i z punktu widzenia metodologii słabszym, niż teizm czy agnostycyzm, ponieważ odmawia istnienia sferze sacrum. Udaje, że jej nie ma, podczas gdy istnienie sacrum - jako sfery doświadczenia - jest obserwowalnym kurwa faktem. gdyby było inaczej, gdyby ludzie nie czuli, że istnieje coś świętego, nadprzyrodzonego, to od zarania dziejów nie istniałaby religia.Drone pisze:Tymczasem ateizm zamienia obraz Boga na obraz braku Boga - i tym samym pozostaje w sferze sacrum, choć wydaje mu się, że jest od tego wolny.
Wybacz, ale każda moja komórka buntuje się czytając to stwierdzenie.Drone pisze:
Bo sfera sacrum jest odpowiednikiem jakiegoś przedmiotu rzeczywistego.
Każde przeżywanie przez istotę żywą jest zjawiskiem materialnym - fizycznym, chemicznym.Drone pisze:Przy czym tu należy to uszczegółowić. Pewne sposoby przeżywania są faktycznym zjawiskiem, tylko rozumianym psychologicznie, a nie w sposób materialny.
Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.Drone pisze:Wyobrażenie Boga jest faktem przyrodniczym, który powtarza się w swojej formie od dziesiątków tysięcy lat. Nie znaczy to, że wyobrażenie = Bóg sam w sobie, ale stałość i częstotliwość pojawiania się tego obrazu świadczy o tym, że taki obraz Boga należy traktować tak samo jak ornitolog traktuje bociana. Zatem wyobrażenie Boga jest tym sensie przedmiotem rzeczywistym.
Z mojego punktu widzenia idzie o język i to jak kształtuje rzeczywistość (naszego myślenia). Nie możesz w języku odrzucić czegoś, co w tym języku nie istnieje. Nie ma znaczenia, czy to jest poza językiem - znaczenie ma, że to determinuje twoją wypowiedź.WaszJudasz pisze:Chyba jednak możesz, a przynajmniej w takim sensie, że odrzucając istniejący (w umyśle wierzącego oraz dyskursie) postulat istnienia Boga, odrzucasz tym samym wszystko, co leży dalej, cała sferę związaną z Bogiem jako bytem realnym. Ateista, tak jak to rozumiem, nie odnosi się do Boga jako takiego, tylko Boga jako przedstawionej w danych okolicznościach i w dany sposób koncepcji i nie neguje istnienia sfery sacrum w umyśle wierzącego - ba, nie musi nawet negować istnienia takiej sfery, np. jako nieokreślonej tęsknoty/potrzeby we własnym umyśle, są przecież ateiści, którzy pragną Boga - tylko twierdzi, że ten konstrukt nie ma przedłużenia w rzeczywistości poza nim.Plasfodeur pisze:Czy możesz coś odrzucić, jeśli to coś nie istnieje? No nie możesz.
Sprzeciw.WaszJudasz pisze:Nie przekonuje mnie nazywanie go religią, ponieważ, jeśli prawdą jest, że słowo to pochodzi od źródłosłowu oznaczającego więź, to takowej tu brak. Ateizm nie jest też raczej (u normalnego człowieka) centrum światopoglądu i dostarczycielem sensu w życiu, pod tym względem też zatem nie spełnia funkcji religii.
Dlatego nie możesz zbudować eksperymentu, który potwierdzi albo obali słusznośc tezy o tym, że Bóg jest albo go nie ma. Więc nauka nie mówi o Bogu niczego - ani że istnieje, ani że nie. W ogóle się nim nie zajmuje.nicram pisze: Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.
Nie rozumiesz rozgraniczenia pomiędzy wyobrażeniem psychologicznym a teoretyczną rzeczywistością, która za tym stoi. Co więcej, wszystko, co jest postrzegane, jest wyobrażeniem, bo przechodzi przez psychikę. Odsyłam do "Psychologia i religia" Junga, tam to jest w szczegółach wyjaśnione. Nauka nie może zajmować się Bogiem jako takim, ale może zajmować się wyobrażeniami Boga, czyli badać myśl religijną. Nie znaczy to oczywiście, że ma to się sprowadzać do prymitywnego redukcjonizmu a la Dawkins, tak jak analiza literacka nie sprowadza się do rozłożenia wiersza na papier i litery, albo piksele, które są tylko materialnym nośnikiem treści.nicram pisze: Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Takie jest moje stanowisko od kilkudziesięciu już lat.Lord Gorloj pisze:Dlatego nie możesz zbudować eksperymentu, który potwierdzi albo obali słusznośc tezy o tym, że Bóg jest albo go nie ma. Więc nauka nie mówi o Bogu niczego - ani że istnieje, ani że nie. W ogóle się nim nie zajmuje.nicram pisze: Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.
Zgadza się. Ateizm ma tu wpływ, jest determinantem poszukiwania sensu, ale sam go nie dostarcza, a to jest IMO jedna z zasadniczych funkcji religii. Gdyby uznać ateizm za religię, to byłby jedną z najbardziej ułomnych :)Lord Gorloj pisze: Ateizm jako przekonanie o nieistnieniu Boga wiąże się z odrzuceniem Boga jako źródła norm moralnych, wartości itp. rzeczy związanych z postępowaniem i ogólnie pojmowanym sensem życia. Ateista musi szukać tych rzeczy gdzie indziej, dlatego ateizm ma bezpośredni wpływ na resztę światopoglądu i dostarczanie sensu.
Znów zgoda, nie wiem jednak, czy zachowania quasi-religijne, nawet wynikające z braku zaspokojenia potrzeb ze swej natury religijnych, faktycznie należy ( bo, że można - to na pewno) nazywać religią, czy nie jest to aby trochę dewaluowanie tego pojęcia.Lord Gorloj pisze:Ateista deklaruje, że Boga nie ma i broni się przed falsyfikacją tego przekonania - chociażby dlatego, że uważa nie-ateistów za ludzi tkwiących w błędzie albo przez wchodzenie w dyskusje o słuszności ateizmu lub niesłuszności religii.
Nie przeczę.Drone pisze:Nie rozumiesz rozgraniczenia pomiędzy wyobrażeniem psychologicznym a teoretyczną rzeczywistością, która za tym stoi.nicram pisze: Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.
Dyskutowałbym czy procesy fizyczne zachodzące we Wszechświecie to tylko wyobrażenie.Drone pisze:Co więcej, wszystko, co jest postrzegane, jest wyobrażeniem, bo przechodzi przez psychikę.
Nauka ma się sprowadzać do prymitywnego redukcjonizmu. Dlatego pozostaje nauką. Analiza literacka nią nie jest. Napisz mi jaka nauka bada myśl religijną bom bardzo jest ciekaw. :-)Drone pisze:Nauka nie może zajmować się Bogiem jako takim, ale może zajmować się wyobrażeniami Boga, czyli badać myśl religijną. Nie znaczy to oczywiście, że ma to się sprowadzać do prymitywnego redukcjonizmu a la Dawkins, tak jak analiza literacka nie sprowadza się do rozłożenia wiersza na papier i litery, albo piksele, które są tylko materialnym nośnikiem treści.
W takim razie nie powinieneś mieć problemów z przyznaniem, że wiedza naukowa nie może być podstawą do jakichkolwiek twierdzeń na temat istnienia albo nieistnienia Boga. Ateizm nie bazuje na wiedzy naukowej, bo nie może. Ergo, ateizm, tak samo jak i teizm, jest deklaracją wiary. Nic więcej.nicram pisze:Całkowicie się z Tobą zgadzam. Takie jest moje stanowisko od kilkudziesięciu już lat.Lord Gorloj pisze:Dlatego nie możesz zbudować eksperymentu, który potwierdzi albo obali słusznośc tezy o tym, że Bóg jest albo go nie ma. Więc nauka nie mówi o Bogu niczego - ani że istnieje, ani że nie. W ogóle się nim nie zajmuje.nicram pisze: Nie można traktować boga jako przedmiotu rzeczywistego, gdyż nie można go, tak jak bociana, badać. W żaden sposób. O bocianie możesz się czegoś dowiedzieć. O bogu - nic.
Hm, zgoda.WaszJudasz pisze:Zgadza się. Ateizm ma tu wpływ, jest determinantem poszukiwania sensu, ale sam go nie dostarcza, a to jest IMO jednak z zasadniczych funkcji religii. Gdyby uznać ateizm za religię, to byłby jedną z najbardziej ułomnych :)
Na mój stan wiedzy, religią w sensie ścisłym jest wszelka instytucjonalna obrzędowość bazująca na wierze religijnej. Ateizm religią nie jest, chociaż mógłby się nią teoretycznie stać, ponieważ religia - jako abstrakt - to tylko forma, którą można wypełnić dowolną treścią.WaszJudasz pisze:nie wiem jednak, czy zachowania quasi-religijne, nawet wynikające z braku zaspokojenia potrzeb ze swej natury religijnych, faktycznie należy ( bo, że można - to na pewno) nazywać religią, czy nie jest to aby trochę dewaluowanie tego pojęcia.
Ma pewną wiarę uwarunkowaną religijnie i jest nią ateizm. Religii natomiast jako takiej nie ma, chyba że co tydzień czyta Boga Urojonego, przed snem dziękuje Dawkinsowi za to, że otworzył mu oczy i pozdrawia jego portret wiszący na ścianie. Zdaje się, że najbliższy prawdziwej religii wariant ateizmu uprawiali komuniści z tych najczarniejszych, stalinowskich czasów, ale większość ateistów nie ma religii w takim sensie, jak mają ją katolicy czy muzułmanie.WaszJudasz pisze:No i co z moim ateistą pragnącym Boga? Ma swoją religię, czy nie? A jeśli ma - jest nią ateizm, czy coś innego?
OK, niemniej wciąż wydaje mi się, że rzeczywistości myślenia ateisty i wierzącego są na tyle różne, że język kształtuje w nich różne rzeczy, bo różne jest podatne kształtowaniu tworzywo. Pojęcie Boga w obu przypadkach może trafiać do zupełnie innych sieci, co innego też przez oka sieci wyleci.Plasfodeur pisze:Z mojego punktu widzenia idzie o język i to jak kształtuje rzeczywistość (naszego myślenia). Nie możesz w języku odrzucić czegoś, co w tym języku nie istnieje. Nie ma znaczenia, czy to jest poza językiem - znaczenie ma, że to determinuje twoją wypowiedź.
Fakt, też mię poruszyło, jak o tym pomyślałem.Lord Gorloj pisze:Ateista pragnący Boga w ogóle jawi mi się jako bardzo uczciwa, chociaż tragiczna postać. Chciałby wierzyć, ale nie wierzy. Jest w tym coś bardzo smutnego i wzniosłego.