Hatefire pisze:W ogóle te azjatyckie totalitaryzmy, to ciekawy temat. Naskórkowo zaczerpnięta ideologia z zachodu plus lokalne tradycje dawały przerażające rezultaty. Wyczyny japońskiego wojska zawstydziłyby Wehrmacht i Armię Czerwoną razem wzięte. Pol Pot proporcjonalnie do liczby ludności jego kraju, to chyba morderca nr 1 w historii. Wystarczy popatrzeć na Koreę Północną. Mieszanka komunizmu, azjatyckiego feudalizmu inspirowanego konfucjanizmem, rasizmu, kultu jednostki ocierającego się o teokrację. Psychodeliczna wręcz mieszanka ideologiczna.
Azjatyckie totalitaryzmy to faktycznie ciekawy temat, a jeśli dołączy się do tego jeszcze tak odhumanizowaną ideologię jaką jest komunizm, doda do tego ich lokalne naleciałości, kulturę czy poglądy na świat, to wychodzi mieszanka na tyle wybuchowa, że potrafi przyćmić faszyzm w pięć minut.
Chiny za czasów Mao to też ciekawy temat. Chińczycy byli wychowani w klimacie nieomylności cesarza, który był niczym bóstwo, który rządził niepodzielnie i nierzadko twardą ręką. Podejrzewam, że to właśnie, plus ideologia komunizmu, który głosił potrzebę rewolucji światowej, szerzenia jej niemal z religijną żarliwością z najwyższym autorytetem u steru władzy, spowodowało że ktoś taki jak Mao mógł zaistnieć. Niższe warstwy, których było naprawdę mnóstwo, uciskanych przez poprzednie formy rządów, zachłysnęły się wizją społecznej sprawiedliwości i poparło komunistów podczas wojny domowej. Gdy tylko ta władzę zdobyli, zaczęli wprowadzać swoją politykę samowystarczalności i wypaczać pierwotne idee.
Sądziłem, że Mao trzymał w ryzach kraj jak jego koreański odpowiednik. Owszem, kult jednostki i indoktrynacja były tam na naprawdę wysokim poziomie, ale czytając historię jego rządów zastanawiałem się, czy on do końca był normalny. Zresztą, to pytanie zadawali sobie zachodni dyplomaci. Bo jak można dopuścić do tego, by kilkudziesięciotysięczny tłum mógł wedrzeć się do ambasad, upokorzyć dyplomatów, pobić ich, a budynek podpalić? Przy aprobacie najwyższych władz? Sama rewolucja kulturalna - kto jest ciekaw jak to wyglądało, niech zerknie do książki - wygladała jakby nikt tym nie sterował, jakby specjalnie Mao tylko dolewał oliwy do ognia. Skala zbrodni i wypaczenia jest tam naprawdę zadziwiajaca. Pol Pot miał naprawdę dobrych nauczycieli - Mao i Stalin byli mistrzami w rozlewie krwi własnego narodu.
Najbardziej jednak przeraża fanatyzm, takie ciche zezwolenie na traktowanie społeczeństwa jak prywatną własność, wyzutą z jakiegokolwiek człowieczeństwa. Mao był cały czas w pełni świadomy tego co się dzieje i do czego prowadzą jego szalone pomysły. Nie wiem czy w jakiejkolwiek innej szerokości geograficznej ziarno obłędu znalazłoby bardziej żyzny grunt.
Na koniec taka ciekawostka. Jak Mao kazał wytępić szkodniki, to należało je rzeczywiście wytępić. Każdy słyszał o jego walce z wróblami, mało kto jednak słyszał, że kazał także wytępić muchy. Każdy obywatel dostał packę i rozkaz, by zabić 10 much dziennie. A żeby nikt się nie obijał, miał przynieść pod konic każdego dnia w pudełku od zapałek do rachmistrza z ramienia partii owe nędzne zezwłoki tych owadów... I przynosili. I liczyli. Niektórzy nawet dostali się na gazetkę ścienną jako przodownicy... Z pól też trzeba było zebrać i unieszkodliwić szkodniki. Więc w kuckach specjalne oddziały maszerowały i zabijały jakąś tam stonkę, oczywiście wszystko skrupulatnie licząc i składając raporty. Nikomu do głowy nie przyszły opryski, bo nie było nawet technologii...