byrgh pisze:Być może. Niemniej jednak No Country for Old Men to wg mnie wybitny film.
To oczywiste dla każdego kto nie jest żułkiem.
jak kiedyś obejrze to się okaże ;)
Ciekawią mnie Twoje kryteria oceniania. Bo nie zawsze film, który jest trudniejszy w odbiorze, jest nudny albo zwyczajnie nam nie odpowiada jest chujowy.
yossarian84 pisze:
The Ballad of Buster Scruggs oglądałem wczoraj i jak zwykle nie zawiedli, dwie ostatnie historie najlepsze
Zwłaszcza ostatnia, w której pojechali już całkowicie po bandzie. Świetna jest też pierwsza - scena eliminacji adwersarza w barze sprawiła, że się o mało nie udławiłem przy kolacji. :D
Akurat tak się złożyło, że obejrzałem całość na raty. Tzn. cztery pierwsze historie jednego dnia i wczoraj dwie ostatnie i faktycznie te ostatnie, szczególnie jeżeli chodzi o dialogi, powalają. Wcześniejsze jakoś mocno nie odstają moim zdaniem. Po pierwszej czułem trochę taki niedosyt bo chętnie obejrzałbym coś z wcześniejszych przygód "słowika", które przyniosły mu sławę - tutaj większość jest dopowiedziana przez innych bohaterów czy tam list gończy. Trzecia i czwarta też mnie ujęły, szczególnie czwarta z tym londonowsko-twainowskim klimatem. Ogólnie rzecz biorąc niedługo pewnie wrócę i obejrzę wszystkie za jednym zamachem.
P.S. Otwierająca scena z gdzieś po drodze wspomnianego A Serious Man to jest koniec świata!
Miejsce akcji i klimat bardzo na plus, ale reszta, a zwłaszcza sama zakonnica wyglądająca momentami jak Joker, "trochę" poniżej oczekiwań. Tragedii niby nie ma, ale do rewelacji daleko. Średniak.
nagrobek pisze:Linda chujowy aktor, Coenowie i skrajne gowno.Żułek, dobrze ze jesteś:D
jak już przy braciach - nikt nie wymienił „Serious Man”? to jest tez mocny cios. Żułek, widziałeś może?
wspaniały film
a Linda chujowy? to w sumie komplement dla niego ;)