trudne pytanie. Jeśli jednak, miałbym określić chociaż jeden tytuł , który w takiej powiedzmy "piątce"
mógłby się znaleźć, to byłby nim francuski S.V.E.S.T. i album "Urfaust" z roku 2003. To 3 utwory, trwające
ponad 40 minut. Psychodeliczna tortura brzmieniem, perkusja to bezlitosna chłosta blastami. Orgia błyskawicznej gitarowej przemocy i eksplodującej perkusji to z pewnością jeden z najwspanialszych momentów w historii obłąkanych tortur muzycznych, w tej mrocznej sztuce.
To jest atak na umysł, który buduje napięcie i agresję nieprzerwanie do końca albumu.
Powtarzające się riffy stają się nudne, wtórne, ale skoro to tortura, nie słuchasz tego dla przyjemności.
Smaży mi się mózg, DNA wraca do pierwotnego, obcego poziomu choasu , z kosmicznym mrokiem
w genach. Odżywa we mnie te plazma czerni we krwi...pod tymi dźwięcznymi torturami. Słucham dalej, ponieważ
sama intensywność i okrucieństwo są tak przytłaczające, mają ogromny rozmach, wciągają, hipnotyzują, poniewierają,
upijają, po prostu podążam tą drogą do końca... Kosmosu, który się nie kończy.
Słuchając "Urfaust", fruwam, przemykam, jako burza, sztorm, po obcej, odległej miliard lat świetlnych
planecie. Gorącej, w gejzerach siarki i oparach kwasów, czerwone niebo i skały, dym, żadnej formy życia, tylko mój astral mglisty przemykający wysoko.Piekło istnieje! Ta płyta , to dowód i tribute
na to . HELL!!!
- S.V.E.S.T. "Urfaust", LP 2003, I wyd. End All Life Productions , limit 400 szt.
