Plagueis pisze:ultravox pisze:Sens jest taki, że i teraz dałoby się wyciągnąć z brzmienia coś sensownego, co wcale przy tym nie brzmiałoby archaicznie. Nie byłoby może takich potworów produkcyjnych jak poprzednia płyta Immolation, której wręcz nie dało się słuchać ze względu na brzmienie.
Coście się tak uczepili tej nieszczęsnej "Kingdom of Conspiracy"? ;) To bardzo dobry album i mi osobiście brzmienie nie przeszkadza - obecnie taka produkcja to norma, więc zdążyłem przywyknąć..
Przede wszystkim, to ta produkcja totalnie nie pasuje do muzyki, odziera ją kompletnie z mocy. Wiadomo, brzmienie jest w takiej muzyce ważne, ale IMMOLATION to przypadek szczególny, bo u nich brzmienie ma kolosalny wpływ na odbiór muzyki. Oni chyba zresztą o tym wiedzą, bo pomijając wczesny okres "formacyjny" to stylistycznie żadnych wolt u nich nie ma, natomiast poszczególne płyty różnią się przede wszystkim produkcją i każda brzmi trochę inaczej, co przekłada się na ogólną jakość muzyki (przy czym te brzmieniowe różnice nie są jakieś kolosalne, no ale każdy kto w takiej muzyce siedzi wychwyci bez problemu) . Close bez tego ognistego dźwięku straciłoby połowę uroku, podobnie niesamowicie duszne Failures For Gods. Majesty And Decay zyskuje mnóstwo dzięki czytelnym gitarom i potężnej, wysuniętej na przód sekcji rytmiczneji, która łamie kręgosłup i wyciąga z muzyki podniosły, "elegijny" nastrój, a "Atonement" wygrywa dzięki przestrzeni. Za każdym razem dźwięk oświetla taką samą (z grubsza) muzykę z innej strony i wydobywa z niej coś nowego, dzięki czemu dyskografia IMMOLATION jest taka fajna, a sam zespół można właściwie nazwać jakoś tam poszukującym (w wąskim zakresie, ale jednak). Na Kingdom of Conspiracy wdepnęli przypadkiem w gówno i zaliczyli wtopę, bo ten płaski dźwięk i kartonowe bębny może by się obroniły w jakimś kwadratowym thrashowym napierdalaniu, ale nie w ciężkim, masywnym, podniosłym dm, który ci goście właściwie od zawsze grają. Nieudany eksperyment, no zdarza się. A może producent miał gorszy dzień, bo z tego co widzę to większość płyt produkowała ta sama ekipa z Paulem Orofino na czele. Tak to widzę.
A poza tym muszę dodać, że Atonement jest bardzo dobre, Na początku kręciłem nosem, ale mam ten album zrzucony na telefon i słucham go bardzo często, a to znak, że coś w tej muzyce jednak jest. Bdb płyta.