Tak myslalem, jest jakas dobra literatura naklreslajaca to zagadnienie? Zawsze mnie to jakos mijalo ale w koncu nadszedl czas.HSVV pisze:preferuję postać Jezusa w gnostyckiej wersjiTriceratops pisze: Wyjasnij tzo nietzo co co chodzi z tym znieksztalceniem postaci Jezusa i jaka ona wlasciwie jest?
MORBID ANGEL
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18651
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: MORBID ANGEL
woodpecker from space
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: MORBID ANGEL
Zajrzyj do Junga, "Aion", "Psychologia a religia", "Mysterium Coniunctionis", "Psychologia a alchemia" - jest tam na tony o tym. Tylko, ze to trudna i ciężka lektura - tak z ulicy trudno w to wejść. Jerzy Prokopiuk dużo pisał o gnozie, choć jest specyficzny, on też pierwszy tłumaczył Junga.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- HSVV
- w mackach Zła
- Posty: 987
- Rejestracja: 27-12-2014, 04:52
Re: MORBID ANGEL
możliwe, że to błędne podejście (które może ulec zmianie kiedyś), ale unikam historycznego kontekstu i koncentruję się raczej na koncepcjach. zresztą ciężko mi patrzeć na gnozę z historycznego punktu widzenia i z perspektywy osoby, która urodziła się 2000 lat po czasie (nie trzeba chyba nadamieniać ile zniekształceń, pomieszania faktów nastąpiło w międzyczasie). do niedawna jeszcze jednym z głównych źródeł wiedzy o gnostycyźmie i historii tego nurtu były zapiski Ireneusza z Lyonu, który był przecież największym jego przeciwnikiem (i mógł podać dosyć zakrzywioną, negatywną wersję wydarzeń). Biblioteka Nag Hammadi została odkryta dopiero w '45 roku zeszłego wieku i też może dawać niepełny obraz, zważywszy na fakt, że egipski wieśniak, który je odkrył zdaje się nie miał pojęcia czym są i część z nich zużył na... opał.Hatefire pisze:Masz chyba trochę ahistoryczny obraz gnozy.
nie jestem pewien co do tego elitaryzmu, to trochę przycięty obraz całości moim zdaniem. gnostycyzm miał wiele szkół i wiele odnóg, od tych bardziej elitarnych i radykalnych (czyli tych, którzy prowadzili, niczym zakonnicy, ascetyczny tryb życia, pełni wstrętu do wszystkiego co materialne, koncentrując się wyłącznie na medytacji i zgłębianiu boskiej cząstki w sobie) aż po tych bardziej 'liberalnych', którzy podążali za naukami Walentego, który też walczył o pozycję biskupa Rzymu z Ireneuszem - gdyby to on został wybrany, ciężko byłoby wówczas mówić o jakimkolwiek elitaryźmie (chociaż i bez tego jego nauki zataczały szerokie kręgi).Nie kwestionując, że pojawiało się tam wiele ciekawych koncepcji, te wspólnoty miały charakter elitarno- sekciarski. Pod względem społecznym, to chrześcijaństwo głównego nurtu (czyli te od św. Pawła) było rewolucyjne. Uznanie egalitaryzmu wobec Boga, było przełomem myślowym w tamtych czasach. Tymczasem pozostałe nurty wczesnego chrześcijaństwa, pozostały ekskluzywne. U judeochrześcijan, była to konieczność dochowania żydowskich zwyczajów, w gnozie opozycja wiedzący-niewiedzący. Inkluzywizm chrześcijaństwa św. Pawła, to było naprawdę coś nowego wówczas. Nowocześniejszego od tego, co oferowała gnoza i dlatego ta koncepcja wygrała.
na marginesie dodam, że elitaryzmu prędzej doszukiwałbym się w chrześcijaństwie chociażby pod kątem roli kobiet. gnostycyzm w samej swojej mitologii uwzględniał kobiecą cząstkę za równie istotną, co męską, Sophia będąca tutaj najbardziej oczywistym przykładem. dla kontrastu chrześcijaństwo po dziś dzień kobietom odmawia roli w życiu kościelnym, a samemu Bogu nadaje 'męski' charakter. gdybyś miał jako kontrargument rzucić koncepcją gnostycką 'becoming male', to od razu zaznaczam, że ta idea nie ma na celu dyskryminacji kobiet.
Gnostycyzm był podobnie zakorzeniony w greckiej filozofii, podobieństwo między platońską ideą, że 'nieznany Bóg' jest odpowiedzialnyZ innej strony główny nurt chrześcijaństwa chłonął jak gąbka, ówczesne prądy intelektualne np. grecką filozofię. Późniejsza dogmatyzacja jest wynikiem sojuszu tronu z ołtarzem. To samo by dotyczyło jakiejś odnogi gnostycyzmu, gdyby to oni wygrali rząd dusz.
za stworzenie nieśmiertelnej duszy, a bogowie niższej rangi za stworzenie materialnego świata dzieli podobieństwo z gnostycką wizją stworzenia (https://ogdoas.wordpress.com/2012/12/10 ... losophers/" onclick="window.open(this.href);return false;). to taki przykład z brzegu na szybko, bo muszę zawijać powoli do tyry:D
suma sumarum, jestem początkującym i dopiero co dotknąłem powierzchni tego tematu, ale póki co stykając się z jedną koncepcją po drugiej czuję, że to jest właściwa ideologia dla mnie.
o ile Ci nie przeszkadza anglojęzyczna literatura (nie wiem czy polskie tłumaczenia się pojawiły), to na początek weź 'The Gnostic Gospels' Elaine Pagels i 'Gnosticism: New Light on the Ancient Tradition of Inner Knowing' Stephan A. Hoeller (plus tej książki jest taki, że na końcu jest podana naprawdę szeroka literatura do dalszego zgłębiania tematu, posortowana od poziomu początkującego do zaawansowanego).Triceratops pisze:Tak myslalem, jest jakas dobra literatura naklreslajaca to zagadnienie? Zawsze mnie to jakos mijalo ale w koncu nadszedl czas.HSVV pisze:preferuję postać Jezusa w gnostyckiej wersjiTriceratops pisze: Wyjasnij tzo nietzo co co chodzi z tym znieksztalceniem postaci Jezusa i jaka ona wlasciwie jest?
to co Drone podał powyżej to, jak sam nadmienił, już ta bardziej zaawansowana literatura, do której powoli dopiero dobijam.
Maschinengewehr
Aus jeder Galaxie
Heilen wir
Allgemeine Agonie
Aus jeder Galaxie
Heilen wir
Allgemeine Agonie
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: MORBID ANGEL
Jak tak spojrzeć na to ideowo, to gnostycy zostali rozpędzeni na cztery strony świata, bo pomimo całej nowości związanej z wcieleniem itd. próbowali rozprawić się z problemem zła, integrując je w obręb doktryny. Tymczasem chrześcijaństwo takie, jak je znamy dziś, odcina się od zła, odcina się od obrazu Jahwe, który dyskutuje sobie z Szatanem i urządzają sobie zabawę w łamanie Hioba. Odcina myśl, że Bóg może być choć odrobinę zły albo za to zło odpowiadać. Od tego czasu Bóg jest tylko dobrem, a zło okazuje się czymś, czego nie ma, chwilowym brakiem dobra (pomysł Orygenesa powielony potem przez św. Augustyna). Gnostycy byli przez to bardzo niebezpieczni - grzebali w ciemnościach i przyznawali im rację bytu, czego kościół oficjalny strawić nie mógł.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18651
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: MORBID ANGEL
Junga metodycznie gromadze na stos, czesc z tych pozycji mam i kiedys wszystko przeczytam. Troche liznalem tematu na zajeciach z filozofii ale nie mialem czasu w to glebiej wejsc, choc od paru lat moje sciezki sie coraz czesciej z tym przecinaja.Drone pisze:Zajrzyj do Junga, "Aion", "Psychologia a religia", "Mysterium Coniunctionis", "Psychologia a alchemia" - jest tam na tony o tym. Tylko, ze to trudna i ciężka lektura - tak z ulicy trudno w to wejść. Jerzy Prokopiuk dużo pisał o gnozie, choć jest specyficzny, on też pierwszy tłumaczył Junga.
Tak czy siak dzieki panowie, musze zaczac ograniczac spanie, bo doba sie zdaje za krotka na to wszystko
woodpecker from space
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2545
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: MORBID ANGEL
Kabaliści żydowscy podobnie zresztą rozprawili się z tym problemem, umieszczając zło w wewnętrznej strukturze Boga i podobnie jak Gnostycy przyznawali, że stworzenie ma swoje źródło w sile podziału, czyli tej która jest utożsamiana z szeroko pojętym Szatanem. Od długiego czasu fascynuje mnie ten temat, ale od paru lat z mistycyzmu odbiłem w stronę filozofii. Mam też na kompie jeszcze dość dużo książek dot. i Kabały i Gnostycyzmu, większość w języku angielskim. Jak ktoś chce wejść w temat, to na priv, mogę coś dosłać/polecić.Drone pisze:Jak tak spojrzeć na to ideowo, to gnostycy zostali rozpędzeni na cztery strony świata, bo pomimo całej nowości związanej z wcieleniem itd. próbowali rozprawić się z problemem zła, integrując je w obręb doktryny. Tymczasem chrześcijaństwo takie, jak je znamy dziś, odcina się od zła, odcina się od obrazu Jahwe, który dyskutuje sobie z Szatanem i urządzają sobie zabawę w łamanie Hioba. Odcina myśl, że Bóg może być choć odrobinę zły albo za to zło odpowiadać. Od tego czasu Bóg jest tylko dobrem, a zło okazuje się czymś, czego nie ma, chwilowym brakiem dobra (pomysł Orygenesa powielony potem przez św. Augustyna). Gnostycy byli przez to bardzo niebezpieczni - grzebali w ciemnościach i przyznawali im rację bytu, czego kościół oficjalny strawić nie mógł.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: MORBID ANGEL
Tak, i z perspektywy czasu widać, że to kabaliści czy gnostycy tak naprawdę jakoś z tym problemem się uporali, a kościół nie. Z jednej strony kościół twierdzi, że zło nie istnieje w sensie substancjalnym, bo wypływa tylko z człowieka (ewentualnie z Szatana, który namawia ludzi do burzenia bożego porządku), zatem jest tylko chwilowym brakiem dobra, ale z drugiej przez 2000 lat nie ujął tego w formie dogmatu i sprawa wcale nie jest z punktu widzenia teologii katolickiej (czy ogólnie chrześcijańskiej) załatwiona. Jak ksiądz zaczyna opowiadać wyuczoną w seminarium bajeczkę, że zło to brak dobra tak jak ciemność to brak światła (infantylna i głupia, ale ich ulubiona analogia), to trzeba się go zapytać, jaka prawda dogmatyczna za tym stoi.DST pisze:Kabaliści żydowscy podobnie zresztą rozprawili się z tym problemem, umieszczając zło w wewnętrznej strukturze Boga i podobnie jak Gnostycy przyznawali, że stworzenie ma swoje źródło w sile podziału, czyli tej która jest utożsamiana z szeroko pojętym Szatanem. Od długiego czasu fascynuje mnie ten temat, ale od paru lat z mistycyzmu odbiłem w stronę filozofii. Mam też na kompie jeszcze dość dużo książek dot. i Kabały i Gnostycyzmu, większość w języku angielskim. Jak ktoś chce wejść w temat, to na priv, mogę coś dosłać/polecić.Drone pisze:Jak tak spojrzeć na to ideowo, to gnostycy zostali rozpędzeni na cztery strony świata, bo pomimo całej nowości związanej z wcieleniem itd. próbowali rozprawić się z problemem zła, integrując je w obręb doktryny. Tymczasem chrześcijaństwo takie, jak je znamy dziś, odcina się od zła, odcina się od obrazu Jahwe, który dyskutuje sobie z Szatanem i urządzają sobie zabawę w łamanie Hioba. Odcina myśl, że Bóg może być choć odrobinę zły albo za to zło odpowiadać. Od tego czasu Bóg jest tylko dobrem, a zło okazuje się czymś, czego nie ma, chwilowym brakiem dobra (pomysł Orygenesa powielony potem przez św. Augustyna). Gnostycy byli przez to bardzo niebezpieczni - grzebali w ciemnościach i przyznawali im rację bytu, czego kościół oficjalny strawić nie mógł.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2545
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: MORBID ANGEL
Traktowanie Szatana jako osobnego bytu zrównałoby Judaizm z dualizmem manichejskim np., co byłoby kompletnym zaprzeczeniem monoteizmu. Musieli się z tym jakoś uporać. Chrześcijaństwo (wyłączają Gnostyków jako herezję) za to cały czas udaje, że nic się nie dzieje i problem nie istnieje.Drone pisze:DST pisze:Kabaliści żydowscy podobnie zresztą rozprawili się z tym problemem, umieszczając zło w wewnętrznej strukturze Boga i podobnie jak Gnostycy przyznawali, że stworzenie ma swoje źródło w sile podziału, czyli tej która jest utożsamiana z szeroko pojętym Szatanem. Od długiego czasu fascynuje mnie ten temat, ale od paru lat z mistycyzmu odbiłem w stronę filozofii. Mam też na kompie jeszcze dość dużo książek dot. i Kabały i Gnostycyzmu, większość w języku angielskim. Jak ktoś chce wejść w temat, to na priv, mogę coś dosłać/polecić.Drone pisze:Jak tak spojrzeć na to ideowo, to gnostycy zostali rozpędzeni na cztery strony świata, bo pomimo całej nowości związanej z wcieleniem itd. próbowali rozprawić się z problemem zła, integrując je w obręb doktryny. Tymczasem chrześcijaństwo takie, jak je znamy dziś, odcina się od zła, odcina się od obrazu Jahwe, który dyskutuje sobie z Szatanem i urządzają sobie zabawę w łamanie Hioba. Odcina myśl, że Bóg może być choć odrobinę zły albo za to zło odpowiadać. Od tego czasu Bóg jest tylko dobrem, a zło okazuje się czymś, czego nie ma, chwilowym brakiem dobra (pomysł Orygenesa powielony potem przez św. Augustyna). Gnostycy byli przez to bardzo niebezpieczni - grzebali w ciemnościach i przyznawali im rację bytu, czego kościół oficjalny strawić nie mógł.
Tak, i z perspektywy czasu widać, że to kabaliści czy gnostycy tak naprawdę jakoś z tym problemem się uporali, a kościół nie. Z jednej strony kościół twierdzi, że zło nie istnieje w sensie substancjalnym, bo wypływa tylko z człowieka (ewentualnie z Szatana, który namawia ludzi do burzenia bożego porządku), zatem jest tylko chwilowym brakiem dobra, ale z drugiej przez 2000 lat nie ujął tego w formie dogmatu i sprawa wcale nie jest z punktu widzenia teologii katolickiej (czy ogólnie chrześcijańskiej) załatwiona. Jak ksiądz zaczyna opowiadać wyuczoną w seminarium bajeczkę, że zło to brak dobra tak jak ciemność to brak światła (infantylna i głupia, ale ich ulubiona analogia), to trzeba się go zapytać, jaka prawda dogmatyczna za tym stoi.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: MORBID ANGEL
Tak właśnie jest, chrześcijaństwo to generalnie schizofreniczne rozszczepienie - przy czym powszechne pojmowanie zła przez katolików czy chrześcijan w ogóle jest bardzo ludyczne i substancjalne. Jakby zrobić po mszy w niedzielę ankietę pod kościołem, to byłby to ciężki orzech do zgryzienia dla panów księży :)
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 490
- Rejestracja: 20-02-2008, 12:27
- Lokalizacja: WLKP
Re: MORBID ANGEL
Chodzi Ci oczywiście o słowo "zaadaptowało", prawda? Tak swoją drogą to Morbidom udało się z tą nową płytą. Taka tu metafizyczna dyskusja pięknie wybuchła.HSVV pisze:
preferuję postać Jezusa w gnostyckiej wersji. nie jako szarlatana zaginającego fizyczne właściwości świata, odprawiającego rzekome cuda, a jako czysto duchowe zjawisko, które tymczasowo musiało znaleźć się w ludzkiej formie aby wykonać swoją świętą misję. ortodoksyjne chrześcijańskie wierzenia mówią, że został zesłany przez Boga (Demiurga tak naprawdę) aby nawet najbardziej podłe ludzkie istoty miały wybaczone swoje zwyrodniałe zbrodnie, co osobiście uważam za chore. dla kontrastu wg 'heretyckich' wierzeń jego misją było nie zbawienie ludzi od grzechu, a od źródła grzechu jakim jestm ignorancja - ten Jezus miast wodzić ludzi za nos i namawiać ich do ślepej wiary, mówi, że zbawienie leży w poszukiwaniu, w wiedzy, która jest drogą do prawdy. myślę,że gdyby chrześcijaństwo zaadoptowało tę drugą wersję, świat poszedłby nieco szybciej do przodu:) to tak na szybko w skrócie.
Urodziłem się Hebrajczykiem, ale potem przeszedłem na narcyzm. (W. Allen)
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 490
- Rejestracja: 20-02-2008, 12:27
- Lokalizacja: WLKP
Re: MORBID ANGEL
Myślę to, co poniżej. Post mi się za wcześnie zapisał.Drone pisze:Tak właśnie jest, chrześcijaństwo to generalnie schizofreniczne rozszczepienie - przy czym powszechne pojmowanie zła przez katolików czy chrześcijan w ogóle jest bardzo ludyczne i substancjalne. Jakby zrobić po mszy w niedzielę ankietę pod kościołem, to byłby to ciężki orzech do zgryzienia dla panów księży :)
Ostatnio zmieniony 12-12-2017, 10:15 przez aryman, łącznie zmieniany 1 raz.
Urodziłem się Hebrajczykiem, ale potem przeszedłem na narcyzm. (W. Allen)
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 490
- Rejestracja: 20-02-2008, 12:27
- Lokalizacja: WLKP
Re: MORBID ANGEL
Myślę, że współczesnemu Kościołowi kompletnie już nie zależy na dopracowywaniu doktryny. Przez minione stulecia tak ją zdeformowano, że nie da się już tego zmienić w jakąś spójną, sensowną całość. A z drugiej strony ta swoista niedefiniowalność zła jest dla chrześcijańskich prawodawców bardzo wygodna.Drone pisze:Tak właśnie jest, chrześcijaństwo to generalnie schizofreniczne rozszczepienie - przy czym powszechne pojmowanie zła przez katolików czy chrześcijan w ogóle jest bardzo ludyczne i substancjalne. Jakby zrobić po mszy w niedzielę ankietę pod kościołem, to byłby to ciężki orzech do zgryzienia dla panów księży :)
Urodziłem się Hebrajczykiem, ale potem przeszedłem na narcyzm. (W. Allen)
- Plagueis
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2905
- Rejestracja: 19-02-2015, 16:22
- Lokalizacja: South of Heaven
Re: MORBID ANGEL
Wam się wątki przypadkiem nie pomyliły (aczkolwiek dyskusja bardzo interesująca, warto ją przenieść w stosowne miejsce)? ;)
Czas chyba wrócić do tematu nowej płyty i pogawędek, które ona wywołała, co niniejszym czynię.
Widzę, że "Kingdoms..." wywołała tu sporo emocji, sprowadzając przy okazji dyskusje na trochę poboczne tory i tym sposobem powstały dwie frakcje Masterfulowiczów, z których jedna to obrońcy wiary, którzy czczą bezkrytycznie MA bez względu na jakość wydawanych przez nich płyt równocześnie ignorując dokonania młodej gwardii death metalu i druga, której przedstawiciele mają w dupie ostatnie wydawnictwa Trey'a & Co i siłę death metalu upatrują w młodej krwi, a nie w zasłużonych kapelach; gdzieś tam, pomiędzy wzajemnymi obelgami w/w, przebijają głosy rozsądku - zupełnie, jak w polskiej polityce, wszystko czarno-białe, zero-jedynkowe. Kompletnie nie rozumiem tego typu postaw i nie rozumiem, dlaczego uwielbienie w stosunku do MA idzie w parze z niechęcią do współczesnej sceny i odwrotnie. Nie można słuchać Morbid Angel i Dead Congregation bez analiz tego, kto jest w lepszej kondycji na obecną chwilę i kto ma/miał większy wpływ na scenę? Nie ogarniam tego kompletnie...
Nowa płyta przesłuchana i wydaje mi się, że posiada ona drugie dno i jest na niej jeszcze trochę smaczków do odkrycia, więc za bardzo nie będę się rozwodził. Na minus za bardzo wysunięte do przodu taktowce, które - przy tak intensywnej ich eksploatacji - dają po uszach od pierwszej chwil obcowania z albumem. Zakładam, że Trey chciał wyeksponować grę Scotta Fullera i stąd taki zabieg. Z czasem człowiek się jednak przyzwyczaja i nie dają one już tak po uszach. Drugi minus to ustawienie wokalu względem gitar, trzeci to zbyt skompresowana produkcja, czwarty to wieśniacka okładka kojarząca się z płytami dodawanymi swego czasu do T'EA. Piątym minusem mogłaby być znikoma ilość solówek, ale to pewnie było zamierzone działanie, więc trzeba przyjąć na klatę bez własnego widzimisię. W temacie plusów - największym jest sam fakt, że MA nagrał deathmetalową płytę i wrócił tym samym na właściwe tory. Podobają mi się wokale (więcej nakładek!), podoba mi się brzmienie gitar, podobają mi się same kompozycje, choć nie ma tu strzałów na miarę <tu wpisz swój ulubiony kawałek ze starych płyt> i o jakiejkolwiek rewolucji (a tym bardziej rewelacji) nie może być mowy. Ktoś wcześniej napisał, że ta płyta jest "zła" i pod tym też się podpiszę - jest tu wyczuwalny jakiś pierwiastek kosmicznego Zła, które się wyczuwa w tych dźwiękach, ale nie można znaleźć jego źródła, co czyni je jeszcze bardziej intrygującym; tym samym wielki plus za klimat krążka.
Bardzo cieszy mnie powrót MA do jedynego słusznego grania i choć zdaję sobie sprawę z faktu, że jest to wciąż jeden z najsłabszych albumów kapeli, to wciąż jest to jednak wielki (choć już nie tak, jak za dawnych czasów) Morbid Angel i płyta, która choć jest graniem na pół gwizdka pozbawionym zwalających z nóg pomysłów, jest i tak dla większości kapel parających się death metalem poziomem, o którym mogą jedynie pomarzyć. Tylko i aż tyle. :)
Pojawił się tu jeszcze temat porównania Morbid Angel i Immolation, więc pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze.
Pomijając fakt, że nie rozumiem, jaki jest sens w porównywaniu dwóch czołowych zespołów nurtu i przekrzykiwaniu się na temat wyższości "Altars of Madness" nad "Dawn of Possession" (osobiście uważam, że dwa pierwsze krążki MA to najlepsze płyty w historii death metalu, co nie przeszkadza mi w uwielbieniu, jakim darzę debiut Immolation), kompletnie nie ogarniam, jak można nie widzieć - jeżeli już się zabiera za porównywanie - różnicy jakościowej na pewnym etapie pomiędzy obiema kapelami. Immolation zawsze trzymał poziom, był wierny swojej wizji muzycznej i nie nagrał ani jednej choćby średniej płyty i nawet, jeżeli ktoś nie przepada za nieco bardziej "przyjaznym" obliczem muzyki Amerykanów zapoczątkowanym na "Harnessing Ruin", będąc obiektywnym nie będzie z tymi faktami polemizował. Natomiast z Morbid Angel jak bywało każdy wie. W tegorocznym pojedynku dwójki tytanów, zwycięzca jest jeden i jest nim bez wątpienia Immolation ze znakomitym "Atonement", do której zachowawcza płyta MA po prostu nie ma startu.
Takie właśnie kwestie sprawiają, że to Immolation uważam od wielu lat za najlepszy deathmetalowy band na Ziemi; kiedyś był nim Morbid Angel. I nie jest to kwestia porównywania, a osobistego odbioru i świadomości klasy prezentowanej przez zespół.
Z powodów, o których było powyżej, autorzy kwiatków takich, jak ten
Czas chyba wrócić do tematu nowej płyty i pogawędek, które ona wywołała, co niniejszym czynię.
Widzę, że "Kingdoms..." wywołała tu sporo emocji, sprowadzając przy okazji dyskusje na trochę poboczne tory i tym sposobem powstały dwie frakcje Masterfulowiczów, z których jedna to obrońcy wiary, którzy czczą bezkrytycznie MA bez względu na jakość wydawanych przez nich płyt równocześnie ignorując dokonania młodej gwardii death metalu i druga, której przedstawiciele mają w dupie ostatnie wydawnictwa Trey'a & Co i siłę death metalu upatrują w młodej krwi, a nie w zasłużonych kapelach; gdzieś tam, pomiędzy wzajemnymi obelgami w/w, przebijają głosy rozsądku - zupełnie, jak w polskiej polityce, wszystko czarno-białe, zero-jedynkowe. Kompletnie nie rozumiem tego typu postaw i nie rozumiem, dlaczego uwielbienie w stosunku do MA idzie w parze z niechęcią do współczesnej sceny i odwrotnie. Nie można słuchać Morbid Angel i Dead Congregation bez analiz tego, kto jest w lepszej kondycji na obecną chwilę i kto ma/miał większy wpływ na scenę? Nie ogarniam tego kompletnie...
Nowa płyta przesłuchana i wydaje mi się, że posiada ona drugie dno i jest na niej jeszcze trochę smaczków do odkrycia, więc za bardzo nie będę się rozwodził. Na minus za bardzo wysunięte do przodu taktowce, które - przy tak intensywnej ich eksploatacji - dają po uszach od pierwszej chwil obcowania z albumem. Zakładam, że Trey chciał wyeksponować grę Scotta Fullera i stąd taki zabieg. Z czasem człowiek się jednak przyzwyczaja i nie dają one już tak po uszach. Drugi minus to ustawienie wokalu względem gitar, trzeci to zbyt skompresowana produkcja, czwarty to wieśniacka okładka kojarząca się z płytami dodawanymi swego czasu do T'EA. Piątym minusem mogłaby być znikoma ilość solówek, ale to pewnie było zamierzone działanie, więc trzeba przyjąć na klatę bez własnego widzimisię. W temacie plusów - największym jest sam fakt, że MA nagrał deathmetalową płytę i wrócił tym samym na właściwe tory. Podobają mi się wokale (więcej nakładek!), podoba mi się brzmienie gitar, podobają mi się same kompozycje, choć nie ma tu strzałów na miarę <tu wpisz swój ulubiony kawałek ze starych płyt> i o jakiejkolwiek rewolucji (a tym bardziej rewelacji) nie może być mowy. Ktoś wcześniej napisał, że ta płyta jest "zła" i pod tym też się podpiszę - jest tu wyczuwalny jakiś pierwiastek kosmicznego Zła, które się wyczuwa w tych dźwiękach, ale nie można znaleźć jego źródła, co czyni je jeszcze bardziej intrygującym; tym samym wielki plus za klimat krążka.
Bardzo cieszy mnie powrót MA do jedynego słusznego grania i choć zdaję sobie sprawę z faktu, że jest to wciąż jeden z najsłabszych albumów kapeli, to wciąż jest to jednak wielki (choć już nie tak, jak za dawnych czasów) Morbid Angel i płyta, która choć jest graniem na pół gwizdka pozbawionym zwalających z nóg pomysłów, jest i tak dla większości kapel parających się death metalem poziomem, o którym mogą jedynie pomarzyć. Tylko i aż tyle. :)
Pojawił się tu jeszcze temat porównania Morbid Angel i Immolation, więc pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze.
Pomijając fakt, że nie rozumiem, jaki jest sens w porównywaniu dwóch czołowych zespołów nurtu i przekrzykiwaniu się na temat wyższości "Altars of Madness" nad "Dawn of Possession" (osobiście uważam, że dwa pierwsze krążki MA to najlepsze płyty w historii death metalu, co nie przeszkadza mi w uwielbieniu, jakim darzę debiut Immolation), kompletnie nie ogarniam, jak można nie widzieć - jeżeli już się zabiera za porównywanie - różnicy jakościowej na pewnym etapie pomiędzy obiema kapelami. Immolation zawsze trzymał poziom, był wierny swojej wizji muzycznej i nie nagrał ani jednej choćby średniej płyty i nawet, jeżeli ktoś nie przepada za nieco bardziej "przyjaznym" obliczem muzyki Amerykanów zapoczątkowanym na "Harnessing Ruin", będąc obiektywnym nie będzie z tymi faktami polemizował. Natomiast z Morbid Angel jak bywało każdy wie. W tegorocznym pojedynku dwójki tytanów, zwycięzca jest jeden i jest nim bez wątpienia Immolation ze znakomitym "Atonement", do której zachowawcza płyta MA po prostu nie ma startu.
Takie właśnie kwestie sprawiają, że to Immolation uważam od wielu lat za najlepszy deathmetalowy band na Ziemi; kiedyś był nim Morbid Angel. I nie jest to kwestia porównywania, a osobistego odbioru i świadomości klasy prezentowanej przez zespół.
Z powodów, o których było powyżej, autorzy kwiatków takich, jak ten
powinni mieć dożywotni zakaz wypowiadania się na forum, bo to już jest, kurwa, ignorancja w temacie poziom mistrz! Cytując klasyka: "Każdy ma prawo do własnego zdania, ale nie do własnych faktów."Lucek pisze:Immolation i Incantation to jednak liga niżej, Morbidy nawet jak nagrają gorszy album to i tak bedzie on lepszy od ww, zawsze, dlaczego wy nie rozumiecie takich podstawowych kwestii ??
"Argument stoi pierwszy, wykręt na szarym końcu."
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16018
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MORBID ANGEL
Plagueis pisze:
Widzę, że "Kingdoms..." wywołała tu sporo emocji, sprowadzając przy okazji dyskusje na trochę poboczne tory i tym sposobem powstały dwie frakcje Masterfulowiczów, z których jedna to obrońcy wiary, którzy czczą bezkrytycznie MA bez względu na jakość wydawanych przez nich płyt równocześnie ignorując dokonania młodej gwardii death metalu i druga, której przedstawiciele mają w dupie ostatnie wydawnictwa Trey'a & Co i siłę death metalu upatrują w młodej krwi, a nie w zasłużonych kapelach; gdzieś tam, pomiędzy wzajemnymi obelgami w/w, przebijają głosy rozsądku - zupełnie, jak w polskiej polityce, wszystko czarno-białe, zero-jedynkowe. Kompletnie nie rozumiem tego typu postaw i nie rozumiem, dlaczego uwielbienie w stosunku do MA idzie w parze z niechęcią do współczesnej sceny i odwrotnie. Nie można słuchać Morbid Angel i Dead Congregation bez analiz tego, kto jest w lepszej kondycji na obecną chwilę i kto ma/miał większy wpływ na scenę? Nie ogarniam tego kompletnie...
Hmmmm... ja to chyba nie należę do żadnej z tych frakcji, bo nie czczę bezkrytycznie MA bez względu na to co wydadzą ignorując jednocześnie dokonania młodszych przedstawicieli, ale też nie jestem człowiekiem który na nowe albumy weteranów sceny kładzie lachę, bo prawdziwe były tylko pierwsze płyty a potem to już chuj i upatruję siły death metalu wyłącznie w debiutantach. Dzisiaj na ten przykład słuchałem wspomnianego wyżej Dead Congregation i Morbid Angel jeden po drugim i sądzę, że obydwa albumy mają do zaoferowania to, czego w death metalu szukam. Obydwa fajnie płyną, obydwa są doskonałe w swojej formie, natomiast dyskusja kto jest w lepszej kondycji jest jałowa w obliczu faktu, że obydwa krążki świetnie mi się słucha.
- Plagueis
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2905
- Rejestracja: 19-02-2015, 16:22
- Lokalizacja: South of Heaven
Re: MORBID ANGEL
Takie podejście do tematu to jeden ze wspomnianych przeze mnie głosów rozsądku. :)
"Argument stoi pierwszy, wykręt na szarym końcu."
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: MORBID ANGEL
100% racjiPlagueis pisze: Widzę, że "Kingdoms..." wywołała tu sporo emocji, sprowadzając przy okazji dyskusje na trochę poboczne tory i tym sposobem powstały dwie frakcje Masterfulowiczów, z których jedna to obrońcy wiary, którzy czczą bezkrytycznie MA bez względu na jakość wydawanych przez nich płyt równocześnie ignorując dokonania młodej gwardii death metalu i druga, której przedstawiciele mają w dupie ostatnie wydawnictwa Trey'a & Co i siłę death metalu upatrują w młodej krwi, a nie w zasłużonych kapelach; gdzieś tam, pomiędzy wzajemnymi obelgami w/w, przebijają głosy rozsądku - zupełnie, jak w polskiej polityce, wszystko czarno-białe, zero-jedynkowe. Kompletnie nie rozumiem tego typu postaw i nie rozumiem, dlaczego uwielbienie w stosunku do MA idzie w parze z niechęcią do współczesnej sceny i odwrotnie. Nie można słuchać Morbid Angel i Dead Congregation bez analiz tego, kto jest w lepszej kondycji na obecną chwilę i kto ma/miał większy wpływ na scenę? Nie ogarniam tego kompletnie...
zawsze tak było.kto ocenia płyty MA po jednym, czy tam pięciu przesłuchaniach, jest zwyczajnie popierdolonyNowa płyta przesłuchana i wydaje mi się, że posiada ona drugie dno i jest na niej jeszcze trochę smaczków do odkrycia, więc za bardzo nie będę się rozwodził.
- Lucek
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1401
- Rejestracja: 15-04-2009, 17:27
Re: MORBID ANGEL
@Plaguegis
siedziałeś cicho przyczajony jak kleszcz i oto nagle zjawiasz sie na białym koniu jako orędownik rozsądku, gratuluje, uprościłeś sytuacje tak jak było Ci wygodnie i myślisz ze jesteś jedyny sprawiedliwy (to bardzo modna praktyka wsród forumowych mędrków) doprawdy nie wiem w jakiej grupie wiekowej "przechodzi" taka retoryka.Myśle ze swoją przygode z metalem rozpocząłeś od internetu, moze nawet od tego forum, wertujesz te setki albumów i takie detale jak kto gra w jakiej lidze umykają CI ćwoku, Immolation to oczywiscie liga niżej niż MA, mógłbym to uzasadniać długo ale po co ? jaki sens nakładania wszytkiego do głowy łopatą ? jaki sens ma taka rozmowa ? przystępując z kimś do dyskusji człowiek kulturalny zakłada iż istnieje jakaś wspólna baza, zaplecze i ze nie bedziemy za każdym razem od nowa kłócić sie o to czy koło jest kołem czy moze kwadratem.Nie powiedziałeś niczego nowego odnośnie ostatniego MA, tyle słów i czasu na nic, po chuj takie coś ?
siedziałeś cicho przyczajony jak kleszcz i oto nagle zjawiasz sie na białym koniu jako orędownik rozsądku, gratuluje, uprościłeś sytuacje tak jak było Ci wygodnie i myślisz ze jesteś jedyny sprawiedliwy (to bardzo modna praktyka wsród forumowych mędrków) doprawdy nie wiem w jakiej grupie wiekowej "przechodzi" taka retoryka.Myśle ze swoją przygode z metalem rozpocząłeś od internetu, moze nawet od tego forum, wertujesz te setki albumów i takie detale jak kto gra w jakiej lidze umykają CI ćwoku, Immolation to oczywiscie liga niżej niż MA, mógłbym to uzasadniać długo ale po co ? jaki sens nakładania wszytkiego do głowy łopatą ? jaki sens ma taka rozmowa ? przystępując z kimś do dyskusji człowiek kulturalny zakłada iż istnieje jakaś wspólna baza, zaplecze i ze nie bedziemy za każdym razem od nowa kłócić sie o to czy koło jest kołem czy moze kwadratem.Nie powiedziałeś niczego nowego odnośnie ostatniego MA, tyle słów i czasu na nic, po chuj takie coś ?
Re: MORBID ANGEL
Dlaczego? Ja po jednym razie wiedziałem co mi się podoba, a co nie.Heretyk pisze:
zawsze tak było.kto ocenia płyty MA po jednym, czy tam pięciu przesłuchaniach, jest zwyczajnie popierdolony
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: MORBID ANGEL
zatem jesteś bardzo wytrawnym i wyrobionym słuchaczem. ja natomiast, po setkach przesłuchań, ciągle odkrywam w płytach Treya coś, co mi wcześniej umknęło, nie usłyszałem, co mnie na nowo zaskakuje. uważam, że to cecha płyt/zespołów wybitnych. bo że ich lubię, to wiedziałem patrząc tylko na okładki płyt albo zdjęcia kapeli :)
- SODOMOUSE
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11179
- Rejestracja: 21-06-2006, 20:27
- Lokalizacja: POSERSnań
Re: MORBID ANGEL
to jest formalizm...jak może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę....:) :)535 pisze:Dlaczego? Ja po jednym razie wiedziałem co mi się podoba, a co nie.Heretyk pisze:
zawsze tak było.kto ocenia płyty MA po jednym, czy tam pięciu przesłuchaniach, jest zwyczajnie popierdolony
[youtube][/youtube]
NYCHTS
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4