longinus696 pisze:No tak. Nie ma to jak zamknąć oczy na całą masę kapel, które w tym czasie wydawały swoje płyty i zmieniały oblicze gatunku. Na pewno większość w swojej przemianie zapatrzona była w Metallicę. Nikogo innego nie było widać na horyzoncie. To był po prostu duch czasu. Równie dobrze można by wskazać Motorhead (...)
Nie od razu, tylko w ogóle się nie poddali. Glam metal szedł sobie przez praktycznie całą dekadę równolegle do thrashu i innych zjawisk i dopiero pojawienie się grunge'u i jego ogromna popularność spowodowały zdecydowaną zmianę w tym zakresie i położyły kres tej estetyce.
Skompresowałem to i owo, bo się zazębia.
Co z tego, że na horyzoncie było widać inne kapele metalowe, skoro równie dobrze mogłoby ich nie widać. Całą robotę odwaliła Meta. Ba, gdyby w początkowym okresie prym wiódł np. Slayer, albo nie wiem, Celtic Frost, to śmiem wątpić by thrash metal kiedykolwiek zaistniałby w mainstreamowej świadomości. No niestety, ale okultyzm i satanizm dla przeciętnego zjadacza chleba są równie śmieszne co smoki i bajki o vikingach. Budowanie światopoglądu na bajaniach mających utrzymać w ryzach starożytnych żydowskich wieśniaków budzi uśmiech politowania także dzisiaj. Meta sprowadziła gatunek na ziemię, do realnych problemów które targały wtedy społeczeństwem, młodzieżą. Mogę oddać honory innym kapelom, ale na pewno nie metalowym. Przede wszystkim Gunsom i Faith No More. Zanim wielki Kurt wydał swój debiut było pozamiatane. Zostały niedobitki, a reszta, jak Skid Row czy Queensryche wyraźnie zmieniły estetykę. Motorhead zostawiam poza nawiasem, bo dla mnie to zwykły rock n' roll i hard rock na zmianę, i tutaj nigdy specjalnego problemu z imidżem nie było.
Pokaż mi naprawdę baśniowe, kapele sprzed Metallicy, które byłyby równie eskapistyczne i nieżyciowe w swojej twórczości jak dzisiejsze Rhapsody, Edguy, Avantasia, czy jakieś gotyckie smuty.
Nie będę odkrywczy. Manilla Road, Manowar, Saxon, Cirith Ungol... a także wcześniej ich prekursorzy, czyli Dio w Rainbow i Halford.
Hej, czekaj... Backstreet Boys "Millenium" jeszcze lepiej - 12.24 mln. Proponuję do Metallicy dorzucić jeszcze te typy, żeby mieć poczucie dobrze spędzonego czasu, przy prawdziwych klasykach.
Rozmawiamy o klasykach metalowych, a nie o produktach tworzonych przez wytwórnianych marketoidów. Równie dobrze mógłbyś wyśmiewać nie wiem, Cannibal Corpse, po przy zestawieniu z limitowanym nakładowo podziemiem to zwykłe burżuje i sprzedawczyki. Kwestia skali. Średnio śmieszne to jest...
Sytuacja jest jak najbardziej porównywalna, w tym sensie, że pokazuje jak można utrzymywać na fali przeżarty korozją szkuner (...) Fakty są takie, że jest masa gwiazd w muzyce, które jadą na sławie sprzed lat, bo wciąż można na nich zarobić. To jest siła sprawdzonej MARKI.
Można zarobić, ale nie tyle ile wcześniej, co dobitnie pokazują przykłady Aerosmith, które leci finansowo na łeb czy Gunsów, którzy może i zapełniają stadion, ale w Rybniku (no offence Hercio;)
Metalliki takie problemy nie dotyczą.
O ja pierdykam. Nie widzę Metallicy. Neeee... To musi być sfałszowana lista.
Może nie sfałszowana, ale na pewno nieaktualna. Black jak dotychczas sprzedał się w ponad 30 mln kopii. Generalnie wszelkie statystyki poza Nielsenem i RIIA są gówno warte.
Dobrze, że ktoś to wreszcie powiedział, bo teoria Krafta urąga trzeźwej aksjologii.
Przypomnę tylko:
KLASYCZNY
przymiotnik
(1.1) związany z kulturą starożytnych Greków lub Rzymian[1]
(1.2) wyróżniający się harmonią i dobrymi proporcją[1]
(1.3) tradycyjny, uznawany za doskonały w poprzednim okresie[1]
No a kto uznaje album za wyróżniający się aspektami muzycznymi i doskonały w poprzednim okresie. Ufoludki? A może Ty i paru kolegów z forum macie taką moc? Tylko i wyłącznie klienci wykładający ciężko zarobioną kasę. SPRZEDAŻ w ujęciu globalnym, będąca jedynym sprawdzalnym wyznacznikiem gustu ludzi. Reszta to subiektywne p2p2.