17-10-2015, 06:30
Mój głos na GRAVE. Nie ma się nad czym zastanawiać. Najrówniejsza kapela, kilka świetnych albumów, najmocniej i najciężej grali, nadal istnieją. Żeby być uczciwym muszę zaznaczyć, że zaliczyli chyba najboleśniejsze potknięcie ze wszystkich czterech w postaci "Hating life", ale trzy pierwsze, "Back from the grave" czy "Fiendish regression" załatwiają sprawę. Nie słyszałem jeszcze dwóch ostatnich, a przepraszam - trzech (z tego co widzę "Out of Respect for the Dead" miało premierę wczoraj), ale trochę się niepokoję, bo kilka razy próbowałem podejść do "Endless Procession of Souls" i nie zaiskrzyło. Na chwilę obecną ta płyta jawi mi się jako najsłabsza w dyskografii, zaraz za nieszczęsnym albumem numer 4.
Muszę dodać jeszcze jedno, w pełni świadomy, ważąc słowa - na "Dominion VIII" znajduje się jeden z najlepszych utworów w historii gatunku, czyli "Fallen (Angel Son)". Słuchając go przeżywam to samo co jako nastoletni szczyl w pierwszej połowie lat 90. poznając legendarne klasyki. Gdyby wcisnąć ten kawałek na przykład na "You'll never see..." nie odstawałby poziomem ani na jotę, ba! - byłby jednym z mocniejszych punktów. Jest to więc ekipa, która wciąż potrafi (no dobra, co najmniej jeszcze całkiem niedawno potrafiła) wznieść się na wyżyny i z pełnym sukcesem nawiązywać do swoich najchlubniejszych początków. O której z pozostałych trzech nazw można coś takiego napisać? Nie widzę. Kolejny punkt dla GRAVE.
Na drugim miejscu stawiam UNLEASHED. Oprócz pierwszych trzech albumów, również za wspaniałe, jedyne w swoim rodzaju, a lekceważone od zawsze na tym forum "Victory". W sumie to chyba moja ulubiona ich płyta. Uwielbiam tę poszarpaną, jedyną w swoim rodzaju kroczącą rytmikę "Victims of war", dostojność "Hail the New Age", CIANIDE w "The Defender", niesamowitą, porywającą przebojowość "In the Name of God" i "Scream Forth Aggression", "Berserk", którego już dawno temu powinien skowerować NUNSLAUGHTER, niepokojący "Against the World", czy najczystszą furię "Revenge". Dla mnie to ostatnia klasyczna płyta w historii szwedzkiego death metalu i jeden z najintensywniej maglowanych przeze mnie albumów w ogóle.
Zbierają też punkty za "Hell's Unleashed" i "Sworn Allegiance".
Na koniec nasuwa mi się jeszcze jedna refleksja - GRAVE na demówkach pozostawił na zawsze takie perły jak "Reborned Miscarriage", które byłyby największą ozdobą i punktem kulminacyjnym każdej współcześnie ukazującej się płyty ze szwedzkim metalem śmierci. To jest ta różnica poziomów, między tym co było, a tym co jest...
Only SŁUCHANIE płyt is real!