WIELKA TRÓJKA DEATH METALU

[Block69]

Właśnie odpaliłem "In Torment In Hell". Bardzo fajna płyta i nie mam pojęcia za co takie negatywne oceny zbierała. W 4 dni nagrać i zmiksować tak dobry materiał to jest coś. Poprzednia też jest dobra. Jedynie płyty koncertowe faktycznie słabe.

[Kurt]

Apeluję o rozsądek, In Torment in Hell, Insineratehymn, 'Till Death Do Us Part i ostatnia to jest straszny spadek formy jak na Deicide. W sumie i Stench of Redemption nie powala (delikatnie mówiąc, zestawiając ją z czterema pierwszymi płytami), ale jest przynajmniej znośna i słuchalna, czego nie można powiedzieć o płycie (płytach ;)) nagranych po niej.

[morbid]

powtarzam wszem i wobec - liczą sie tylko 2 pierwsze albumy !!!!!!! zło,zło i jeszcze raz zło !!!

[Mort]

'Till Death Do Us Part i ostatnia to jest straszny spadek formy jak na Deicide.

Ostatnia spadkiem nie jest, bo jest lepsza od przedostatniej, ktora tez nie jest zla, lubie ja czasem wlaczyc.

[Kurt]

No właśnie, nie jest "zła" ;) A mówiąc poważnie, strasznie męczenie buły te dwa ostatnie krążki, makabrycznie mnie wynudziły ich odsłuchy; kompletnie nie słyszę zespołu z czterech pierwszych płyt na tych krążkach.

[Mort]

No i dobrze, co się mają powtarzać? A tak naprawde, Bentona nie slyszysz? To ciagle jedno z najlepszych gardeł w death metalu.

[Kurt]

Wolę powtarzanie się Grave, ale robione na poziomie, niż taki dziwny progres Deicide, które się staje swoją własną karykaturą. I tak, to już nie jest ten głos, który słychać na debiucie - brakuje w nim mocy.

[nicram]

'Till Death Do Us Part i ostatnia to jest straszny spadek formy jak na Deicide.

Ostatnia spadkiem nie jest, bo jest lepsza od przedostatniej, ktora tez nie jest zla, lubie ja czasem wlaczyc.

Dokładnie. Ostatnia jest co najmniej bdb. Jak ktoś tego nie słyszy, to musi, po prostu kurwa musi iść do laryngologa! :-D

[Maria Konopnicka]

Gdyby Deicide rozpadł się po nagraniu trzeciej płyty to wcale bym z tego powodu nie płakał. Zgodzę się, że ostatnia lepsza niż dwie poprzednie, ale nie dlatego, że jest dobra tylko dlatego, że poprzednie są fatalne.

[Riven]

A o Scars to dlaczego wszyscy zapomnieli? swietny, kurewnie chamski album. w sumie to wracam najchetniej wlasnie do niego i do Legion.

[Kurt]

Chyba Maria jest z nas wszystkich najbliżej prawdy, w swoim ostatnim zdaniu ;) A Scars faktycznie udany album, ale ja go przecież nie jebałem w żaden sposób, też lubię do niego czasem wrócić.

[byrgh]

nie wiem w jaki sposob sluchaliscie tej plyty, dla mnie Scars to bylo skrajne przecietniactwo

[Foxhound]

Na rozpędzonym harleju.

[Riven]

swietna, brudna plyta pelna jadu i agresji. paskudne brzmienie i chaotyczne solowki (robia szczegolnie dobre wrazenie na tle powermetalowych wynurzen katolika). Legion to to nie jest, ale slucha sie doskonale.

[Kurt]

@ Byrgh, głośno z wieży, żeby mi nic umknęło. A bo co ?

Jeśli Scars to skrajne przeciętniactwo, to czym jest 'Till Death Do Us Part ?

[byrgh]

no wlasnie gownem jest. mnie zadziwia zjawisko skupiania sie na zespolach jednej genialnej plyty, czemu takiej przyczepnosci nie maja zespoly, ktore rzezbia swoje w szlachetnym tworzywie od wielu lat, tylko ludzie wciaz wracaja do czegos, co ich zawodzi od juz prawie dwoch dekad ;)

[Aron]

Scars to ostatnia dobra ich płyta, a po odejściu Hoffmanów nie miał kto zagłuszyć tych wieśniackich refrenów w Crucified For The Innocence

[Gore_Obsessed]

In Torment In Hell pod względem muzycznym jest bardzo nierówna. Pomijam fakt, dlaczego oni tak to szybko nagrywali. Każdy zainteresowany wie o co chodzi , reszta niech pozostanie w milczeniu. Jeżeli przyjąć że nie dali wtedy dupy, to przynajmniej wydymali fanów po całości.

Nie mogli wydymać po całości nagrywając takie utwory jak "Lurking among us". Mnie nie wydymali w ogóle. ;)

[Gore_Obsessed]

"In Torment in Hell" arcydziełem nie jest, ale bardzo do mnie trafia brak zadęcia, patosu, pretensjonalności i aury "jebanego arcydzieła". Słychać, że to płyta nagrana przy zerowej presji. Nie słyszę tam żadnych potknięć, a otwieracz/tytułowy oraz drugą połowę płyty uważam po prostu za świetne. Zwłaszcza dwa ostatnie kawałki - pod tym względem kojarzy mi się z "Once upon the cross". Oczywiście to wszystko mogło by być lepsze, potężniejsze, bardziej wściekłe, rozpędzone, dzikie, ale wymienione wcześniej utwory wystarczają mi żeby od lat wracać do tego z przyjemnością. Ostatni posiada jedno z największych stężeń nienawiści i pogardy jakie można znaleźć w całej ich dyskografii. Bardzo żałuję, że na koncertach całkowicie lekceważą ten okres twórczości.

[Gore_Obsessed]

Zastrzegam, że nie gwarantuję sukcesu. ;)