Jezu, ty naprawde jestes nieco oderwany od rzeczywistosci. Trzymac nieudomowione zwierze w mieszkaniu i dzielic z nim choroby i pasozyty. Widac wszystko co sie da chcialbys skategoryzowac, unormowac i obwarowac prawnie, Dla ciebie nawet natura jest nienaturalna i nalezy ja skorygowac przepisami. Opowiadasz o tych pogromach ptakow przez koty conajmniej jakby to byly najazdy szaranczy albo kornika drukarza na Puszcze Bialowieska. Prawda jest taka, ze to tylko twoje urojenia. Mam na podworku dwa koty: jeden od malego (bylo dwa, ale drugiego pies zezarl) i jednego dzikusa, ktory przylazi chuj wie skad. Troche go udomowilem, po nawet z reki zje ale zlapac sie nie da.
I prawda wyglada tak, ze ten domowy bialas regularnie karmiony ma wyjebane na lapanie myszy, ptakow, nawet kaczeta sasiada moga mu paradowac pod nosem a on sie nie ruszy. Na stodole ma gniazdo bocian i sa male bocianieta. Ostatnio sie oproznila stara chata, wujo sie wybral do krainy wiecznej okowity, chata z lat wojny, pod podloga szczury biegaly. Przerabiam to na ranczo, wiec musialem jakos odszczurzyc. Wpuscilem bialasa i kurwa z glodu malo nie zdechl. Wpuscilem dzikusa i wyczyscil w try miga.
Ostatnio jak zwiozlem drzewo z lasu i cialem na rebaku, to na krokwi pod dachem polozylem kawalek kielbasy. Tak wcisnalem, bo ciasno bylo, na pewno zaden zwierzak nie dal by rady tam wlezc. Podczas rabania pare razy przegonilem dzikusa, bialas nawet sie nie zorientowal, ze jakas kielbasa tam lezy, bo zawinalem w folie. I po ktoryms razie nagle patrze a dzikus zapierdala z kielbasa w ryju. Nie wiem jak on to zrobil, musial sie jakos odbic od sciany i lapami sciagnac, no czary, ale jebaniec dopial swego. Tylko, ze on nie jest regularnie karmiony jak tamten. Tamten cierpliwie poczeka, bo wie, ze i tak dostanie. Woli sie wyjebac na sloncu i pogrzac, bo jak kazdy kot zna Prawo Minimum Leibiga a ty nie znasz za to Zasady Shelforda.