o to to... bliżej do najlepszej płyty Athsistsveneld pisze:A ja się cieszę, że Jupiter bliżej do Piece of time niż do Elements.

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
o to to... bliżej do najlepszej płyty Athsistsveneld pisze:A ja się cieszę, że Jupiter bliżej do Piece of time niż do Elements.
W sensie dosłownym jak najbardziejultravox pisze:A moim zdaniem można ją spokojnie postawić obok wyżej wymienionych.
Ja widzę to inaczej. Na "Elements" czy nawet na "Piece of Time" też wszystko było podane "na tacy". A jednak, mimo że znam te płyty na wylot, wciąż chcę do nich wracać i podobnie mam z "Jupiter". Dla mnie nie jest ważne to jak bardzo ta muzyka jest skomplikowana, tylko jakie emocje udało się muzykom w niej zawrzeć i ile jestem w stanie z tego wyciągnąć. Trochę śmiesznie to zabrzmi, ale kiedy słucham tej płyty to odpływam sobie z nią gdzieś w nieznane i to jest w zasadzie nawet więcej niż mógłbym od niej oczekiwać. Także nie mogę się z Tobą zgodzić, mimo że rozumiem Twój punkt widzenia.Pelson pisze: muzycznie jest jednak gorzej niż na 3 pierwszych płytach. Moje główne zastrzeżenie- po kilku przesłuchaniach nie ma co w tej płycie odkrywać. Wszystko jest podane na tacy, prosto na twarz. Po więcej niż kilku przesłuchaniach łapiesz się na tym, że znasz tę płytę na wylot i idziesz w kierunku innego albumu, do "Jupiter" wracając tylko mocno sporadycznie.
piszesz, jakby na poprzednich płytach było inaczej, Piece of Time i Unquestionable Presence wchodzily rownie latwoPelson pisze: Moje główne zastrzeżenie- po kilku przesłuchaniach nie ma co w tej płycie odkrywać. Wszystko jest podane na tacy, prosto na twarz. Po więcej niż kilku przesłuchaniach łapiesz się na tym, że znasz tę płytę na wylot i idziesz w kierunku innego albumu, do "Jupiter" wracając tylko mocno sporadycznie.
Stwierdzenie-klucz w kwestii naszych rozbieżnych zapatrywań na tę płytę.ultravox pisze:
Trochę śmiesznie to zabrzmi, ale kiedy słucham tej płyty to odpływam sobie z nią gdzieś w nieznane i to jest w zasadzie nawet więcej niż mógłbym od niej oczekiwać.
Właściwie mogę się podpisać pod tym wywodem czterema kończynami.ultravox pisze: Ja widzę to inaczej. Na "Elements" czy nawet na "Piece of Time" też wszystko było podane "na tacy". A jednak, mimo że znam te płyty na wylot, wciąż chcę do nich wracać i podobnie mam z "Jupiter". Dla mnie nie jest ważne to jak bardzo ta muzyka jest skomplikowana, tylko jakie emocje udało się muzykom w niej zawrzeć i ile jestem w stanie z tego wyciągnąć.
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
już jako pryszczaty nastoletni szczyl imponowałeś mi swoją wiedzą muzyczną i erudycją - z zadowoleniem muszę stwierdzić, że z upływem czasu coraz więcej wnosisz na to forum i z coraz większą ochotą czytam Twoje postyRiven pisze:pierdolisz
przecież z nowym Atheist mamy praktycznie taki sam scenariusz jak z ostatnim, niezłym tylko, PestilenceIRONMIL pisze:już jako pryszczaty nastoletni szczyl imponowałeś mi swoją wiedzą muzyczną i erudycją - z zadowoleniem muszę stwierdzić, że z upływem czasu coraz więcej wnosisz na to forum i z coraz większą ochotą czytam Twoje postyRiven pisze:pierdolisz
Do tematu: podtrzymuję tezę, że ATHEIST wydał płytę, którą śmiało można ocenić jako jedną z najlepszych wśród tegorocznych premier. Nie znam się na tej kapeli tak dobrze jak Riven, ale coś mi podpowiada, że wcześniejsze ich płyty były wydane nieco wcześniej niż w 2010 r., nawet więc jeśli są lepsze niż ostatnia, to i tak w żaden sposób nie deprecjonują Jupiter w kontekście najlepszych wydawnictw roku 2010.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy Jupiter wytrzymuje porównanie z poprzednimi albumami. Biorąc pod uwagę czas, w którym powstał to pewnie nie. Na pewno nie jest to płyta tak nowatorska jak w przypadku krążków z lat 90-tych. Nie zmienia to jednak faktu, że słucha mi się jej doskonale i dziś jeśli mam ochotę posłuchać ATHEIST włączam Jupiter , a nie Elements czy Unquestionable Presence. Powiem więcej - z perspektywy czasu "Elements" nieco przyblakła, wydaje mi się dziś płytą słabszą niż dwie poprzednie i kto wie czy za parę lat to właśnie "Jupiter" nie stanie na atheistowym podium