Death of millions - "Frozen"
1998 / cd
USA
W życiu po takiej okładce i tytule płyty nie spodziewałbym się tego co tu spotkałem. Sami powiedzcie, okładka to fotka starej wieży, względnie fortecy, wokoło chaszcze. Tytuł też raczej kojarzy się z klimatami. I tu pozwolę zacytować sobie porzekadło, by nie oceniać człowieka (tu patrz : płyty) po wyglądzie jego (jej). Bo Amerykańce grają w moim ulubionym stylu, znaczy się death metal. i jeszcze jedna niespodzianka. Jast to kapela gościa, który jeździł z Incantation w zastępstwie ich bębniarza (bo się ten nieboraczek doigrał wyroku i do paru krajów wpuścić go nie chcieli). Na swoim debiucie D.O.M. nie odbiegają zbytnio od schematów amerykańskiego death i łupią brutalnie, że aż miło. Konceptów panowie mają dużo, czasem wydaje mi się, że ciut za dużo, bo płyta trwa ponad 50 minut. Brzmi to wszystko tak jak powinno, wokalista oprócz klasycznego growlingu czasami coś wykrzyczy i skrzeknie. Momentami przemknie jakowyś oryginalniejszy motyw. W każdym razie na "Frozen" coś się dzieje i jak na debiut uważam ją za płytę udaną, ale nie powalającą na kolana. Czekam więc na drugi cios, który może być potężny
a.p / 6.5 Szukaj więcej o Death of millions