Epitome

Wywiad przeprowadził - Nasum
Kiedy pewnego słonecznego popołudnia otrzymałem niepodpisaną kasetę z nagranymi dwiema demówkami nie przypuszczałem, że przesłuchanie tej taśmy zmieni moje zdanie na temat najbrutalniejszej formy muzycznej ekspresji. Był rok 1998, a na wspomnianej taśmie z jednej strony był nagrany Reinfection, natomiast na drugiej - Epitome. Tak solidnego łomotu zamkniętego w tak krótkim czasie nie słyszało się na co dzień. To było coś nowego, niesamowitego, coś, co sprawiło, że muzyczna ekstrema przybrała nowe imię, nowy synonim. Epitome przez te wszystkie lata serwował nam muzykę tak brutalną, jak tylko było to możliwe, i nie inaczej jest z najnowszym ochłapem surowego mięsa rzuconego spragnionym maniakom. O starych dziejach, zmianach składu, o saksofonach i wiertarkach a także o kilku innych rzeczach pogawędziłem z Kiszką - podporą Epitome, człowiekiem którego pasją jest granie najbrutalniejszej muzyki pod słońcem. Nie przynudzam już dłużej, zapraszam do lektury....

Cześć Kiszka! Na początek chciałbym Ci pogratulować wydania nowej płyty "ROTend" która właśnie umila mi i moim sąsiadom popołudnie, ale zanim przejdziemy do kwestii związanych z tym wydawnictwem to czy byłbyś tak miły, wysilił swoją pamięć i powspominał ze mną stare dzieje?

Witam. O, dzięki za gratulacje, ale na wstępie chcę zaznaczyć, że gratulacje należą się tutaj nie tylko mi, ale każdej osobie która w mniejszy czy większy sposób przyczyniła się do powstania tego albumu. Jasne, dawaj powspominajmy trochę starych dziejów :). 

W takim razie lecimy....Epitome swój pierwszy ochłap rzucił na pożarcie maniakom w roku 1994 ;było to demo „Engulf the Decrepitude”, podczas sesji którego nie było Cię jeszcze w składzie. Dołączyłeś dopiero po nagraniu tej taśmy - co Cię skłoniło by dołączyć do kapeli, a następnie pociągnąć wózek dalej, kiedy reszta składu poszła swoją drogą? Jak z perspektywy czasu oceniasz ten materiał? Wszak brzmi on nieco inaczej od Waszych późniejszych dokonań...

Wiesz, to były takie czasy, że wszyscy znaliśmy się i każdy każdemu kibicował i dawał jakieś uwagi, aby materiał nagrywany wyszedł w najlepszy możliwy sposób. To prawda, że dołączyłem zaraz po nagraniu demo z 1994 roku. W tym czasie udzielałem się w innej kapeli - Murgunstrum gdzie chłopaki z Epitome czyli Lucek i już Misiek uczestniczyli w sesji gdzie nagrywałem wokale. I tak to się zaczęło, że zostało mi zaproponowane stanowisko wokalisty. Po kilku miesiącach padł pomysł abym przejął również partie basu i odtąd zaczęła się cała historia. Tutaj mnie nikt do niczego nie skłaniał i nie zmuszał. Ja zawsze lubiłem jak ktoś podchodzi do pewnych rzeczy poważnie i widziałem ogromny potencjał w tym zespole, więc bez chwili wahania i zastanawiania się przyjąłem propozycję i, jak to ująłeś pociągnąłem ten wózek do dnia dzisiejszego. Słuchając tego materiału jak on powstawał, a później jak został nagrany jako młody chłopiec to byłeś podjarany tym faktem, to była taka stara amerykańska szkoła grania, a kto tego nie lubił w tamtych czasach? Teraz z perspektywy czasu patrząc lub słuchając ta demówke mam do niej szacunek bo każdy musi od czegoś zacząć aby zobaczyć jakie błędy się popełniło itd. Szukasz stylu własnego i wtedy zaczęło powstawać "autoe'ROT'icism". Demo, które namieszało na całym świecie wiec chyba jakiekolwiek słowa moje czy kogoś innego będą tu zbędne.  

Na kolejną oznakę życia musieliśmy czekać cztery lata. Pamiętam dokładnie dzień w którym otrzymałem kasetę z nagranym przez Was "Autoe'ROT'icism" i ostrzeżeniem, że ta muzyka urwie mi łeb... Co prawda, głowę mam nadal na karku, ale pokiereszowała mnie ta taśma okrutnie. Czy wchodziliście do studia z zamiarem nagrania najbrutalniejszego kawałka muzyki jaka była wtedy do posłuchania w naszym kraju? Pamiętasz jeszcze reakcje jakie wzbudził ten materiał?

To był bardzo intensywny okres pracy nad "autoe'ROT'icism". Na początku problemy z miejscem na próby. Po jakimś czasie się wszystko ustabilizowało i zaczęło powstawać to dzieło. Żmudne próby nawet 7 razy w tygodniu. Graliśmy tyle ile można było i tworzyliśmy numery. Nie było łatwo, ale pokazywało to naszą determinację, że chcemy. Wchodząc do studia nie mieliśmy w planie, że mamy być najbrutalniejsi jak to określiłeś. Materiał ten był nagrany w kilka godzin. Po kilku latach tworzenia i wałkowania tych numerów byliśmy wyśmienicie przygotowani aby wejść do studia i nagrać to na żywca z niesamowitą energią. Wszystko to było takie prawdziwe i naturalne. I wyszło tak jak wyszło. Efekt końcowy był bardzo zadowalający co odbiło się głośnym echem po świecie. Reakcje na materiał chyba w tym czasie przerosły nas samych bo nie spodziewaliśmy się aż takiego rozgłosu i pozytywnych opinii. Levi z Dogma Rec. wytłoczył 1300 egzemplarzy co rozeszło się w błyskawicznym tempie wiec za zgodą wytwórni sam dodrukowałem 4500 sztuk i to też się rozeszło. Szło to w najmniejsze zakątki świata. Wiesz, niewiele osób o tym wie, ale wtedy padła też propozycja dla nas, aby dograć numery i wydać to jako płytę dla Relapse Records. My nie byliśmy na to gotowi w tym czasie więc postanowiliśmy, że będziemy sobie działać swoim tempem bez żadnych nacisków ze strony wytwórni itp. Czy była to trafna nasza decyzja to ciężko powiedzieć bo losy zespołu mogły potoczyć się lepiej lub gorzej wiec uważam, że na tamtą chwilę była to najrozsądniejsza decyzja i musieliśmy z tym żyć :).

 

Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem wiertarkę wykorzystaną jako instrument, oraz saksofon który w tym zgiełku robił niesamowite wrażenie. Czysta patologia i choroba. Kto wpadł na ten pomysł?

Heheheh no było to coś nowego i oryginalnego. Wiertarka była zaplanowaną częścią sesji, a co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie heheh. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia do czego się porwał do tego komunikacja nie była najlepsza bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było. Na szczęście ja pamiętałem trochę ze szkoły rosyjskiego wiec dało się w jakiś sposób nawiązać dialog heheh. W studio sam Malta zwariował jak zobaczył co żeśmy wymyślili. Koleś chciał jakieś nuty od nas hehehe. Więc było powiedziane żeby zagrał coś :). Później nagrał drugą ścieżkę i to zmiksowalismy, a efekt wyszedł niesamowity, który zrył banie nam samym, ale jak się później okazało większej ilości słuchaczy :). Taka to krótka historia :).

Wspomniana przeze mnie taśma na drugiej stronie miała nagraną kolejną masakryczną demówkę, również wydaną w 1998 roku "The edge of her existence" Reinfection. Dawka hałasu i brutalności była iście porażająca... Czy w tamtym czasie podpatrywaliście co dłubią wasi koledzy po fachu z Przysuchy? Była między wami jakaś zdrowa konkurencja, w sensie kto zagra brutalniej, czy nie patrzeliście na nikogo i robiliście po prostu swoje?

Tu nie było mowy o konkurencji. Byli to nasi przyjaciele i kibicowaliśmy sobie wzajemnie. Świetny materiał i zespół, a do tego wspaniali ludzie. Każdy robił swoje i w jakiś sposób napędzaliśmy się nawzajem. 

"SupeROTic performance" ukazał się po kolejnych pięciu latach ciszy... Jednak nowy materiał to zaledwie 5 utworów, dwa covery i demo wydane na cd. Czy decyzja o ponownym wydaniu demówki była podyktowana chęcią przypomnienia o swoim istnieniu i zbyt krótkim nowym materiałem, czy może były jeszcze jakieś inne powody?

Wiesz co, wszystko po trochu co powiedziałeś. Jak wspomniałeś, 5lat minęło i był czas aby o sobie przypomnieć płytą. Ja już mieszkałem w Anglii i wymyśliłem sobie, że płyta zostanie wydana właśnie tam. I tak też się stało. Demowkę dodaliśmy dodatkowo też z powodu, aby ten materiał znalazł się na nośniku CD. To był ten okres, że graliśmy cholernie dużo koncertów i tras i w pewnym momencie Lucek jakby osiadł na laurach i nie chciało mu się jakoś grać często jak kiedyś więc podjęliśmy decyzję z Miśkiem o usunięciu go po nagraniu "supe'ROT'ic performance". 

Mniej więcej w tym czasie Misiek zaczął pogrywać w Reinfection. Mało jeszcze było mu rzezi i zaczął grać z chłopakami z Przysuchy? Czy fakt, że grał jeszcze w innym zespole spowodowało, że na kolejnym wydawnictwie skład był już zupełnie inny?

To też nie do końca tak było. To, że mieliśmy wręcz idealne stosunki z chłopakami zaowocowało współpracą Miśka z Reinfection, a w tym samym czasie Młody wspomagał Epitome na bębnach. Więc grając trasy i koncerty w zaledwie kilka osób tworzyliśmy 2 zespoły :). To nie było powodem odejścia Miśka. Ja nie wnikam w szczegóły. Po prostu potrzebował przerwy i to musiałem uszanować. Rozstaliśmy się na koleżeńskich warunkach gdzie i tak w troszkę późniejszym czasie Misiek wciąż mi pomagał i wsparł na kilku koncertach jako gitarzysta. Ja w międzyczasie kompletowałem nowy skład Epitome.

"SupeROTic experience" nagrałeś z nowymi ludźmi. Długo szukałeś nowych grajków? Czy zgodzisz się, że ten album jest takim pełnoprawnym debiutem? Jak go oceniasz w porównaniu do "Autoe'ROT'icism"?

To były takie czasy, że nie było trudno znaleźć nowych ludzi. Każdy grał w innych zespołach i w większości znaliśmy się w mniejszym czy większym stopniu. Do tego nie będę ukrywał miałem już ułatwione zadanie bo jako zespół byliśmy dość popularni w tym czasie co zdecydowanie ułatwiło mi znalezienie odpowiednich ludzi na ten moment. Ja bym tak do tego nie podchodził jak mówisz. Zaczęliśmy nowy etap z nowymi ludźmi co nie było łatwym zadaniem, aby stworzyć nowy materiał z kompletnie zmienionym składem, ale zachować już w jakimś stopniu charakterystyczny i w jakiś sposób wypracowany styl Epitome. Więc porównania są tu zbędne. W ogóle porównywanie jakiejkolwiek płyty do "autoe'ROT'icism" nie ma najmniejszego sensu. To był materiał wyjątkowy, okrzyknięty legendarnym już i niech tak pozostanie.

Jednak do posady wokalisty szczęścia chyba nie miałeś, bo oto na rewelacyjnym "E-ROTicon" pojawiły się znów  dwie nowe twarze - Ulcer i Gruby z Nuclear Vomit. Jak się odnaleźliście i dlaczego wasza współpraca trwała tak krótko?

Heheheh to nie tak, że nie miałem szczęścia. "supe'ROT'ic experience" nagrywał ze mną mój bardzo dobry kolego ze Słowacji, Gabi z Obliterate w tym czasie. Udzielił się również wokalnie na "e'ROT'icon". Wiec na tej płycie było nas 4 wokalistów. Był to po części eksperyment który wyśmienicie się sprawdził na tej produkcji wraz z Grubym i Ulcerem. Kiedyś organizowałem koncert i zostali zaproszeni i tak to poznaliśmy się co zaowocowało współpracą na wspomnianym albumie. Czy krótko? Cóż, Ulcer nie był w stanie, aż w taki sposób poświęcić się koncertowo jak tego oczekiwaliśmy i nasze drogi rozeszły się w naturalny sposób bez żadnej spiny, ze zrozumieniem. Gruby natomiast zabawił dużo dłużej w zespole. Był ze mną na dwóch trasach w Meksyku i zagrał dość pokaźną ilość pojedynczych koncertów. Nasze drogi rozeszły się może w nie najlepszy sposób i trochę primitywny, ale tu muszę usprawiedliwić swoją osobę bo jak wiadomo zawsze jest moja wina i nieważne co się wydarzy :). Odsunięcie Grubego spowodowane było naciskiem członków zespołu, że do nas nie pasuje i się nie nadaje. Zostałem przegłosowany i uległem tej presji. Do informacji podaję, że nawet nie ja zamieściłem post informujący Łukasza o tej decyzji. Ale żyje z chłopakami dobrze, od czasu do czasu coś pogadamy i wszystko jest w najlepszym porządku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zresztą usprawiedliwiłem się hehehe.

"TheoROTical" wydaliście w meksykańskiej wytwórni, która ponoć była podekscytowana wizją współpracy z wami. Czy to prawda, że nakład krążka był praktycznie wyprzedany już przed premierą? Czy można się pokusić o stwierdzenie, że w Meksyku macie status gwiazdy większej, aniżeli w Polsce?

Tak, tak, tak, to prawda :). Wykorzystaliśmy moment jakiejś tam popularności w tym czasie. Ale tak się dzieje jeśli zagrasz trzy trasy w ciągu niecałych pięciu lat. Wiesz, wytwórnia widziała co się dzieje na naszych koncertach i współpraca nawiązała się błyskawicznie. Dogadałem tylko kilka szczegółów i poszło. Może mieliśmy przez ten czas grania taki status jeśli można to tak określić. Popularność była dość duża. Choć teraz po przerwie na pewno dużo straciliśmy na tym. Bo zaczynając przygodę z tym krajem musisz być cały czas aktywny tam koncertowo. Niestety nie miałem odpowiednich ludzi, aby tam jeździć regularnie bo ciągle mieli jakieś wymówki wiec tak jak określiłeś popularność zdecydowanie spadła. Choć wciąż utrzymuję korespondencję z setkami ludzi stamtąd, to mimo wszystko nie jest to już to samo. Zostali najwięksi maniacy w sumie, tak samo jak w Polsce. Jest bardzo ciężko odbudować tak zwaną popularność. Trzeba dużo grać, a my niestety na obecną chwilę tego nie robimy.

Jesteśmy mniej więcej już w czasach współczesnych o ile mogę tak powiedzieć... Po tym albumie zacumowaliście jak się okazuje na dłużej w Deformeathing Production i po raz kolejny wydaliście wasze rewelacyjne demo. Potem jednak nastąpiła prawie ośmioletnia cisza.... Czy to prawda, że w momencie tworzenia nowego materiału zdecydowaliście się odrzucić kilka kawałków, stwierdzając, że to nie to co chcecie i zaczęliście komponować od początku? Czy to była jedna z przyczyn tak długiej zwłoki?

Taką dostaliśmy ofertę, propozycję więc z niej skorzystaliśmy. "autoe'ROT'icism" miało ukazać się na CD i winylu w tym samym czasie, ale nastąpiły jakieś problemy i wersje CD oraz MC ukazały się wcześniej, a następnie po kilku latach wyszła wersja winylowa. Był taki epizod, że chłopaki stwierdzili, że to nie to i zaczynają robić od nowa. I choć nie jest to jedyna przyczyna dlaczego musieliśmy czekać osiem lat. Sytuacja z wirusem nie pomogła, a do tego osobiste stosunki, takie koleżeńskie jakie mieliśmy kiedyś uległy zmianie. Więc nic nie funkcjonowało jak kiedyś. Wszystko się przedłużało albo w niektórych momentach kompletnie się nic nie działo. Ponoszę za to winę i biorę to ma siebie. Bo cały czas się łudziłem, że to się zmieni, ale prawda jest taka, że ten zespół po nagraniu "theo'ROT'ical" już nie funkcjonował tak jak kiedyś. Więc tu kilka czynników miało wpływ na zwłokę w wydawnictwie.

No i dlaczego po raz kolejny chcieliście wydać demówki? Tym razem z waszym pierwszym z 1994... Znów musieliście o sobie przypomnieć?

Tak jak odpowiedziałem wyżej, demówki miały wyjść na trzech nośnikach w tym samym czasie, ale z przyczyn od nas nie zależnych ukazały się po jakimś czasie wiec wygląda to jakby było celowo wydane, ale w rzeczywistości prawda jest taka jak powiedziałem :).

Koniec końców "ROTend" ujrzał światło dzienne.  zaniepokoiłem się tytułem, bo zwiastował.....z początku sądziłem, że być może, koniec zespołu. Jakby na to nie patrzeć, w pewnym sensie obawy się potwierdziły. Po kilkunastu dobrych latach znów z Epitome odchodzą ludzie, którzy grali z Tobą szmat czasu. W zasadzie w zespole pozostałeś tylko Ty i Misiek. Co było przyczyną takich drastycznych zmian?

Miałeś się zaniepokoić tytułem hehehe. Tak to zostało skonstruowane hehe, ale na poważnie to tytuł miał dwa znaczenia. Powiem tak w skrócie jak to tylko będzie możliwe. Mówiłem już od kilku lat ze "ROT'end" będzie to ostatni album w tym składzie. To był fakt który zamierzałem wprowadzić w życie. Sytuacja się na tyle skomplikowała, że Kostek został wyrzucony, a Surowy z Pałą sami odeszli. To tylko potwierdziło to co wcześniej mówiłem, że zespół już nie funkcjonował jak kiedyś. Więc nasze drogi rozeszły się podczas sesji co było bardzo niewygodne szczególnie, że były pobukowane terminy na wszystko. Zostałem w pewnym momencie tylko z Miśkiem który powrócił do zespołu cztery lata wcześniej. Więc tu była cała niewiadoma co dalej będzie z zespołem. Jak sugeruje tytuł mógł nastąpić calkowity ROTend czyli rozpad lub druga wersja, że uda się jakoś posklejać wszystko do kupy, znaleźć odpowiednich ludzi i zakończyć pewien etap w działalności zespołu - co właśnie się stało. Powrócił Misiek co miałem w planach już dużo wcześniej, ale jego osoba nie była mile widziana przez niektórych w zespole więc z tą decyzją musiałem poczekać i wszyscy cztery lata temu zostali poddani faktowi, że Misiek powraca na dobre. Różne perypetie były z tym faktem i nieporozumienia, ale nie ma sensu o tym mówić kto co i jak zawinił. Fakt stał się faktem, że Misiek wrócił co słychać zresztą na płycie. Dodatkowo na wokale wskoczył Dyvan co dało temu zespołowi także troszeczkę inny wymiar zachowując przy tym epitomowski styl, ale powracając bardziej do korzeni. I na koniec udało nam się nawiązać współpracę z młodym, ale bardzo uzdolnionym bębniarzem Damianem Jaworskim który po odegraniu z nami dwóch koncertów dołączył do składu Epitome jako pełnoprawny członek.

 

W sesji nagraniowej wziął udział jeszcze Surowy, ale podejrzewam, że to były już jego ostatnie uderzenia w bębny. Czy udało Ci się już odnaleźć zastępstwo dla niego? Słyszałem, że bębniarza szukałeś w Słowacji? No i kim jest nowy wokalista?

Tak jak wyżej wspomniałem, może wyprzedzając fakty, skład jest stabilny, który dodał nowej siły temu zespołowi. Jak już to gdzieś mówiłem,  brakujące i nie funkcjonujące już ogniwa zostały zastąpione i wszystko działa tak jak powinno działać.

Mieszkasz w Wielkiej Brytanii, Misiek w Polsce, wokale nagrywaliście w trzech różnych studiach...Nie mieliście z tego powodu stresu czy uda się to wszystko poskładać odpowiednio dobrze do kupy?

Może nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja, ale poradziliśmy sobie z tym. Nie twierdzę, że było łatwo, ale z drugiej strony pokazało to nam też, że się da, że możemy i że działa to naprawdę dobrze.

W zespole ważna jest też tak zwana chemia. To nie tylko muzycy, którzy będą potrafili odegrać swoje partie, ważne jest także by czuli to co grają. Fakt, że mieszkacie tak daleko od siebie nie sprzyja zbyt częstym wspólnym graniem, i nie chodzi tu tylko o koncerty, ale też o wspólne próby w czasie których zespół się konsoliduje . Czujecie tą chemię właśnie teraz, po wydaniu nowego albumu? Graliście już razem jakieś pojedyncze koncerty, chociażby z okazji premiery nowego krążka? Gdzieś tam mi przeleciała pogłoska, że być może i w tym aspekcie tytułowy "ROTend" będzie aż zbyt proroczy i Wasza aktywność na deskach może się zakończyć... to tylko plotki czy...?

Masz całkowitą rację. Na początku bardzo obawiałem się tego jak to będzie. Ale cały ten czas naszej wzajemnej współpracy podczas poszczególnych sesji, nawet na odległość, pokazał mi, że idziemy w dobrym kierunku. Nasze porozumiewanie się było na bardzo wysokim poziomie i różne próby pójścia na kompromisy odbywały się naprawdę w wyśmienitej atmosferze. Tą tak zwaną chemię to trzeba też w jakiś sposób wypracować, nie udawać tylko być sobą. Rozmawiać i wspólnie podejmować decyzje. Dlatego to wszystko się udało i działa jak powinno. Wstąpił można powiedzieć nowy duch w ten zespół. A po odegranych koncertach, mając zaledwie trzy próby bo nigdy razem nie graliśmy, okazało się, że  maszyna działa jeszcze lepiej niż przez ostatnie lata. Sami to widzieliśmy i czuliśmy więc na ten temat nawet nie dyskutowalismy. To po prostu czujesz i wiesz. Do tego doszły opinie ludzi po koncertach. I to tylko utwierdziło nas w fakcie, że jest naprawdę dobrze:). Jeśli chodzi o ostatni koncert heheh to wiązało się z tym, jak wcześniej pisałem, jak my sobie poradzimy z całą sytuacją. Czy będzie totalny koniec, co wiązało by się z ostatnim koncertem czy koniec epoki. Decyzja jest taka, że gramy dalej z naprawdę dużymi chęciami wspierając się i popychając kazdy każdego, aby to funkcjonowało. Cała historia powstawania "ROTend" to nie była żadna plotka, żadna ściema. Wszystko było wiadome i promocja szła w tą samą stronę. Było powiedziane, że we wrześniu po koncertach będzie wiadomo co dalej z egzystencją i tak tez się stało :).

Gdyby nie Twój upór i determinacja, to podobno Epitome zakończyłby już działalność po pierwszej demówce na której zagrałeś. Czy nadal masz w sobie tyle wiary i siły w ten zespół, by wbrew wszystkiemu ciągnąć to dalej? Pytam, bo nowy materiał wkręca mi się w głowę coraz bardziej i szkoda by było, gdyby już nic więcej nie powstało pod tym szyldem...

Tak to wyglada i pewnie tak też by było. Szczerze to ze wszystkimi problemami z którymi się borykaliśmy i przyszło się zmierzyć podczas tego okresu to miałem chwile zwątpienia i to takie poważne, że chciałem już tylko dociągnąć tą płytę do końca, ale z upływem każdego dnia czy tygodnia sytuacja się zmieniała pozytywnie i to wszystko we mnie powróciło. Tu należą się podziękowania chłopakom za wsparcie, za wszystkie rozmowy o zrozumienie bo sam nie dałbym rady chyba. Także powracając do pytania to mam ogromną wiarę ponownie, siłę i wiem, że zdecydowanie wszyscy którzy nas wspierali i wierzyli doczekają się jeszcze kolejnej produkcji pod nazwą Epitome. 

Co do nowej płyty - 17 utworów w 30 minut zwiastuje prawdziwą jatkę. Utwory nie przekraczają raczej magicznej granicy 2 i pół minuty, są krótkie, bezpośrednie, szybkie, okraszone ciężkim, chropowatym, szorstkim brzmieniem. Co ciekawe, tym razem nie usłyszymy żadnego saksofonu, wiertarki, piły łańcuchowej, tylko "zwyczajne" instrumentarium. Jesteś zadowolony z efektu końcowego?

Bardzo, choć z upływem czasu można by coś tu zmienić i tu poprawić, ale to normalne zachowanie. Nie będę się czepiał bo jest naprawdę dobrze i jestem zadowolony. Tym bardziej, że cała produkcja była zrobiona przez nas i to na odległość. Miks, mastering... Wszystko powstało z rąk Miśka który wzorując się na naszych uwagach dopełnił całkowitego dzieła. Jest rewelacyjnie bym powiedział, a wierzę, że przy następnej produkcji będzie jeszcze lepiej.

Teksty na ten album napisał podobno  Twój znajomy z Meksyku ( widzę, że ten kraj ma jednak sporo wspólnego z Epitome). Czy uchylisz rąbka tajemnicy i zdradzisz o czym one traktują? To dopiero druga płyta w waszej historii, która pozwala zajrzeć do waszych liryk, ciekawi mnie zatem, czy z perspektywy czasu przeszły jakąś ewolucję? Zmieniły się na przestrzeni lat, czy nadal poruszacie te same tematy?

Dwanaście tekstów napisał mój znajomy Omar Zamorano Martinez. Resztę dopełnił Maniek, Dyvan, jego kolega i ja i tak powstała warstwa tekstowa. Wiesz co, ja nie lubię interpretować tekstów i mówić komuś o czym one są. Według mnie po to one są, aby każdy kto ma ochotę mógł sobie je przeczytać i zinterpretować na własny sposób.

 

Powracając jeszcze do waszej dyskografii - jak na grindową kapelę macie zaledwie jeden siedmiocalowy split na koncie....Nigdy nie kusiło was by wydać więcej tego typu wydawnictw? Nigdy nie mieliście żadnej propozycji wydania siedmiocalówki?

Mieliśmy jakieś propozycje, ale albo to było w złym dla nas okresie gdzie byliśmy podczas robienia nowej płyty lub podczas sesji, że już nie zaprzątaliśmy sobie głowy jakimiś splitami. Z drugiej strony były też jakieś oferty od zespołów których tak naprawdę nawet nie znałem i jak okazało się po jakimś czasie były to zespoły które po wydaniu EP'ki przestały istnieć. Więc dla mnie nie miało to najmniejszego sensu. Zobaczymy, może w niedalekiej przyszłości coś takiego uda nam się zrobić.

Czy na najnowszej okładce widać ten sam świeży ochłap mięsa który widzieliśmy na poprzedniej płycie, tyle, że nieco nadpsuty zbyt długim "leżakowaniem" ? :-)

Hehehe, nie. Jest to zupełnie nowa sesja zdjęciowa choć jest tu bardzo dużo podobieństwa :). Zaplanowane to było i robione pod tytuł i całą sytuację z tym związaną. Żadnego przypadku.

Morbid Angel tytułuje swoje kolejne albumy następną literą alfabetu, a Ty chyba pozazdrościłeś ekipie Treya takiego fajnego motywu i zacząłeś używać w każdym tytule płyty  słowa ROT, taka prawda? ;-) A tak poważnie, skąd wziął się taki pomysł i czy ma to jakieś głębsze znaczenie czy po prostu tak już jest i nie ma o co drążyć tematu?

Ten pomysł zrodził się zaraz po nagraniu "autoe'ROT'icism". Tak postanowiłem, że będziemy robić wszystko wokół słowa ROT, które bardzo do nas pasuje i w jakimś stopniu stało się znakiem rozpoznawczym, że tak to ujmę.

Ascetyczne w swej wymowie okładki utrzymane w czerwono czarnej kolorystyce są także znakiem rozpoznawczym Epitome. Tak samo jak białe kitle uwalone krwią jakiegoś tucznika w których występujecie na scenie. W tej kwestii też nie pozostawiacie niczego przypadkowi? Czy wasz image jest efektem jakiejś przemyślanej strategii  czy po prostu dobrze się tak czujecie i póki istnieć będzie Epitome, póty tak będziecie wyglądać?

Dodaj jeszcze kolor biały hehe który przeważa. Cały nasz image jest z nami od lat. I tak już pozostanie do ostatnich dni tego zespołu. Jest nam z tym dobrze i nic nie będzie zmieniane.

Która z Waszych płyt jest najbardziej popularna wśród fanów? Która sprzedała się w największej liczbie kopii?

Ojjjjj :). Jak wiesz, "autoe'ROT'icism" rozszedł się prawie w 6000 egzemplarzy plus dodatkowe reedycje tego dema. Więc to zdecydowanie.  Niedostępne są dwie kolejne płyty. Są jakieś sztuki jeszcze pozostałych trzech i to tyle :). Cieżko tu mówić o popularności danej produkcji. Były to różne okresy i sytuacja na rynku muzycznym też przez ten czas ulegała zmianie.

Gdybyś pracował w dziale promocji, jak byś zareklamował swój najnowszy album? Do jakiego grona odbiorców chciałbyś dotrzeć?

Oj to pytanie zdecydowanie nie do mnie :). Nigdy bym nie pracował w takim miejscu heheheheh. Sorki, ale nie jestem w stanie Ci tu pomóc.

Życzę Ci, aby "ROTend" okazał się takim samym sukcesem, bo to album który zasługuje na to, by skatować nim swoje uszy. A na pożegnanie rzuć coś od siebie - najbliższe plany, marzenia, cele - możesz napisać co tylko żywnie Ci się podoba. Dzięki za wywiad i do zobaczenia / usłyszenia!

Dzieki za możliwość powiedzenia kilku słów i przedstawieniu kilku sytuacji lub ich wyprostowaniu. Marzenia to być zdrowym i pociągnąć tego potwora tak długo jak to będzie możliwe i żeby nie zabrakło motywacji i chęci. Do tego potrzebni są ci wspaniali odbiorcy, ludzie którzy nas wspierali nie tylko przez ostatnie lata, ale przez całą egzystencję. Zdecydowanie żeby siąść w spokoju i nagrać kolejny album. Pograć trochę koncertów w miarę możliwości. To tyle. Nic tu nowatorskiego nie powiedziałem. Zwykłe marzenia zwykłego człowieka z pasją:). Pozdrawiam wszystkich.



Najnowsza recenzja

Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu m...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...