Archgoat - "The Apocalyptic Triumphator"
2015 / 3cd
Debemur Morti Productions
Finland
Połączenie liturgicznej doniosłości i prymitywnej, barbarzyńskiej brutalności w wykonaniu fińskich weteranów lucyferycznych ceremonii z Archgoat nie ma sobie równych klasą po obydwu brzegach Oceanu. To jest bluźnierstwo wyższego poziomu z ładunkiem energii, której potencjał chyba najlepiej zrozumieją i docenią ci, którzy dobrze poznali wilgoć świątynnych murów. Ci, którym zimna, kamienna posadzka odgniotła przez lata zgięte w pokorze kolana. Ci, którzy wielokrotnie słyszeli nerwowe sapanie klechy w konfesjonale, w którym czerwoni ze wstydu chłopcy opowiadają o swoich grzesznych zabawach sam na sam. Ci, którzy z otępieniem wtórowali śpiewnemu zawodzeniu dewotek oddających hołdy pozłacanym obrazkom i stawiających na telewizorze kiczowate figurki z fosforyzującą Matką Boską zakupione w Licheniu, a także ci, którzy zjadając małe mączne ciasteczko patrzyli z litościwą pogardą na innych, których dusze były zbyt brudne, aby dostąpić zaszczytu połączenia się Chrystusem. Dla nich wszystkich “The Apocalyptic Triumphator” będzie niczym oczyszczający ogień wypalający korzenie sakralnych chwastów. Dla nich zrozumiały będzie proces odrzucenia bogobojności i pokonanie lęku przed wolnością. Dla nich Archgoat we wzniosłej, antychrześcijańskiej procesji depcze dogmaty, które wpajano im od dzieciństwa jako niepodważalne. To dla nich te neandertalskie, ciężkie kołatanie bębnów, brzmienie cuchnące starą drewnianą kaplicą, ociekające powolną smołą riffy i nieludzko głęboki, mokry growl Lorda Angelslayera. Formuła muzyki Archgoat rozwija się z albumu na album powoli, mozolnie, ale czyniąc ją coraz bardziej skuteczną w jej dechrystianizacyjnej misji. Szacunek natomiast jakim obdarzany jest ten zespół w podziemiu to nie kwestia buńczucznych autokreacji w wywiadach. Kult Archgoat to wynik wiernego podążania ścieżką obraną już ponad dwie dekady temu, ale równocześnie nie zamykanie się całkowicie w skansenie oklepanych przez siebie formuł. Fińska grupa wydaje się też doskonale rozumieć dosyć istotny fakt - prawdziwy artysta... nie tworzy. Nie tworzy w tym sensie, że nie stawia siebie w pozycji nadrzędnej. Prawdziwy artysta jest tylko pośrednikiem między zwykłymi śmiertelnikami, a niemożliwymi do określenia siłami, które prowadzą go do tworzenia. Prawdziwy artysta wie, że jego sztuka nie jest celem samym w sobie, ale jest tylko bramą do tego, co istnieje poza konstrukcjami logicznymi i muzyczną matematyką. Tu już nie chodzi nawet o prymitywną łupaninę sekcji rytmicznej i zgniatające kości, mistrzowskie zwolnienia. Tą różnicę czuć nawet w drobnych szczegółach ich muzyki. Ile razy słyszeliście “Hail Satan!” i myśleliście “jakie to infantylne i głupio nadęte”? Ile razy czuliście zażenowanie gdy ktoś rzucał w Waszym otoczeniu kucowskie “Ave!”? Tymczasem Archgoat potrafią tak wycedzić “Hail Satan! Hail Lucifer!”, że naprawdę czujesz cuchnący oddech Złego na karku, a krucyfiksy sąsiadów spadają same ze ścian. Archgoat swoją muzyką otwierają wrota, zza których zieje już tylko obrzydliwe, prymitywne i wyuzdane piekło. Reprezentują wszystko to co przed czym przestrzegają w swych najbardziej szalonych wizjach księża egzorcyści i brutalnie gwałcą każde uosobienie sakrum. Są drogowskazem lewej ścieżki i, jak to kiedyś mówił Holocausto z Beherit “biczem piekła dla zlęknionej księży trzódki”. A przede wszystkim są Waszym zbawieniem od religijnego lęku i zaślepienia.
www.facebook.com/archgoat.official
www.archgoat.com
www.facebook.com/debemurmorti
www.debemur-morti.comOlo / 9 Szukaj więcej o Archgoat