

temat zakładam z pewną dozą nieśmiałości... w końcu to zespół METALOWY... co chyba ostatnio nie jest tu zbyt trendy... generalnie to same szumy, trzaski i inne smuty (za co zresztą samemu czuję się poniekąd odpowiedzialny...), no a jak już metal, to albo jakieś napierdalanie albo przynajmniej depresyjne patetyczne plumkanie z Norge... no ale leci trzecie piwko i cudowny debiut HOLOCAUST, więc może jednak...
mamy rok 1981, sam środek burzy określanej mianem NWOBHM. po dwóch epkach wychodzi debiutancki album Szkotów. teoretycznie wpisuje się idealnie w główny nurt ówczesnej sceny - ot, wsparte punkowym brudem hard rockowe wzorce z pierwszej połowy lat 70. to teoria. praktyka jednak jest nieco inna. za skocznymi, rock'n'rollowymi hiciormi kryje się bowiem drugie dno. charakterystyczne "przyciężkie" gitary, bardzo brudny suond (dziś się chyba mówi raw), wszystko to sprawia, że w takim Mavrock słychać TO, co kilka lat później odkryje CELTIC FROST, a w numerze tytułowy, jak Diabła kocham, słychać BATHORY. no i ukryć się nie da, że to jeden z najbardziej wpływowych zespołów, jeżeli chodzi o powstanie thrash metalu... tyle tylko, że dziś praktycznie nikt o nich nie pamięta. stąd i mój mały temacik. i tyle generalnie chciałem napisać. dziękuję <siup>.