09-09-2005, 01:56
Znam SEPULTURĘ do "Roots" włącznie. Ten album to było już dla mnie przegięcie. Zbyt głośny szelest kreszowych dresów, zbyt silna woń stęchlizny bijąca od mopów na głowach, zbyt silnie jebały te korzenie. Właśnie dojrzałem na Metal Archives, że to "dzieło" trwa ponad 70 minut. Sam się dziwię jakim cudem udało mi się to przesłuchać. O ile sobie przypominam pozytywne wrażenie robił na mnie tylko "Cut-Throat", ale gówno pamiętam, bo nie słyszałem tego z 8 lat. (3/10)
"Chaos A.D." też mnie nie przekonuje. Dla mnie to zbieranina przypadkowych utworów, z których większe wrażenie robią dwa, może trzy. Za długie to, powinni wywalić z kwadrans, zostawiając te kawałki, które najmocniej kopią po mordzie. Nie słyszałem tego od przynajmniej 6 lat. (5/10)
"Arise" to według mnie bardzo przereklamowana płyta. Oczywiście, o wiele lepsza od dwóch opisanych wcześniej, ale jak dla mnie wieje tu nudą . Pomysłów starczyło tylko na początek. Im dalej tym wyraźniej kapela traci impet. Dla mnie tak naprawdę liczą się tylko trzy pierwsze utwory. Może jeszcze "Under Siege", przez który notabene NAPALM DEATH zmienili w ostatniej chwili tytuł swojego piątego albumu. Nie słyszałem tego z 9 lat. (6/10)
"Beneath The Remains" to niezły album. Według mnie odrobinę lepszy od "Arise". Tytułowa kompozycja to najlepsza rzecz jaką Brazylijczycy nagrali w swojej karierze. Gdyby cała płyta była tak dobra... niestety zaraz dobija mnie "Inner Self". Dalej jest różnie. Podobnie jak w przypadku "Arise" nie słyszałem tego mniej więcej od '96 roku. (6,5/10)
"Schizophrenia" jest dobrym, mocnym albumem. Odpowiednia dawka agresji i ciekawe pomysły. Bardzo mocny punkt dyskografii. Nie ma tu jakichś wielkich przebojów, ale materiał nadrabia to brakiem słabych punktów i wyrównanym poziomem całości. Nie słyszałem od mniej więcej 7 lat. (6,8/10)
"Morbid Visions" jest mi najbliższy ze wszystkich albumów, choćby z tego względu, że jako jedyny jest aktualnie w moim posiadaniu. Słucham sobie tego raz na kilka miesięcy, co całkowicie zaspokaja moje zapotrzebowanie na takie dźwięki. Tragiczna okładka i całkiem niezła, prymitywna młócka okraszona ascetycznym brzmieniem oraz debilnymi tekstami wyśpiewywanymi przez wokalistę wyposażonego w szorstki do bólu, zupełnie niewyrobiony wokal. Typowa braziliana z tamtych czasów.
"Funeral Rites" rządzi. W moim rankingu to, na zmianę z tytułowym z trzeciej płyty, ich number 1. (7/10)
Głosowałem na "Bestial Devastation". To najlepsza rzecz jaką nagrali. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Totalny prymitywizm, "Antichrist" zagrany na niekompletnym (brak stopy) zestawie perkusyjnym, wszystko zarejestrowane w ciągu dwóch dni na ośmiu ścieżkach, teksty po "angielsku" a końcowy efekt zabija! Jedyny ich materiał, który podoba mi się w całości i w ogóle nie nudzi. Mogli dodać do tego tytułowy, "Funeral Rites", "Crucifixion" oraz "Show Me The Wrath" z debiutu i zakończyć działalność. AMEN. (8/10)
Only SŁUCHANIE płyt is real!