Bloodcult pisze:
Kraft pisze: na sesyjnego brali go najwięksi, jak Clapton, Dylan, Van Morrison czy Sting?
no właśnie, potrafił "fajnie" grać i tyle :) muzyka dla wąsatych januszy którzy "lubią melodie, co to już je raz słyszeli"
Ha,ha,ha. Żeby nie było, podzielam ten pogląd, ale chciałbym zobaczyć jak tłumaczysz rolę Knopflera mojemu wczorajszemu kompanowi od browarów. Facet zdecydowanie nie lubi żartów na temat Dire Straits.
Do rzeczy. Jak napisałem tak zrobiłem. Jestem nawet już po kilku podejściach, chociaż nie udało mi się przesłuchać żadnej płyty do końca. No kurwa, zabijcie mnie, nie jestem w stanie. Nic się w tym względzie nie zmienia. Prośby, groźby, moja dobra wola. Wszystko psu w dupę...
Wynik tego starcia oscyluje w okolicach tego na czym stanęło w meczu Brazylia - Niemcy. Kanada kasuje połączone siły Europy i Ameryki w KAŻDYM elemencie sztuki muzycznej. Polot , wdzięk, wyobraźnia i dźwiękowa beztroska to Voivod. Pozornie ujmujące, ale na dłuższą, nomen omen, metę, toporność i przerost treści nad formą to Metallica. Ja się grzecznie pytam. Na chuj oni grają te siedmiominutowe numery, które są jak bloki reklam w telewizji? Ktoś może mi to wyjaśnić?
Śmieszna sprawa. W sobotę, pojechałem kupić płyty i mimo to, że
Ride The Lightning trzymałem w garści dzień wcześniej, to oczywiście już nie mieli. W całym kurwa wielkim sklepie... Pan za ladą powiedział, że przed chwilą zarezerwował ostatnią sztukę. Ktoś kupił przez internet...Na szczęście
niezawodna firma empik w cenie 39,99 udostępniła mi ten materiał, więc mam wszystkie cztery klasyki, mimo wrażenia, że mocno przepłaciłem. Nic to. Pieniądze to przecież nie wszystko.