Nie robię pomieszania z poplątaniem. Intencja zapisu była moim zdaniem inna i miała zapewnić równowagę pomiędzy władzą wykonawczą i sądowniczą. W momencie, gdy władza sądownicza wskazuje kandydatów, a prezydent MUSI ich zaakceptować, żadnej równowagi nie ma. Decyzję o składzie władzy sądowniczej w Polsce podejmuje wyłącznie władza sądownicza i jest wyjęta spod jakiejkolwiek kontroli. Sprowadzanie tej konstrukcji do absurdu nic nie zmieni.hcpig pisze: ↑13-11-2025, 19:44Robisz pomieszanie z poplątaniem. Nie, nie ma tu dezycyjności. Wykładnia celowościowa tego przepisu jest taka: intencją normodawcy jest, ze względu na szczególny charakter zawodu sędziego, nadanie doniosłości aktowi jego powołania poprzez powierzenie tego aktu głowie państwa a zarazem wskazanie formy, w jakieś powołołanie ma nastąpić.
NIE JEST intencją normodawcy takie ukształtowanie ustroju, w którym organ władzy wykonawczej arbitralnie decyduje o 100% składu sędziewiskiego w RP, to byłby czysty faszyzm.
Nie ma potrzeby tutaj nawet uciekania się do innych wykładni niż językowa z samego faktu użycia trybu oznajmującego o czym już pisałem ale jeśli trzeba, wykładnie pomocnie również przynoszą tutaj rozstrzygające argumenty.
W tym sensie, że jednostka nie ma żadnego trybu odwoławczego w trybie np. kpa. W grę wchodzi wyłącznie odpowiedzialność konstytucyjna przed Trybunałem Stanu co jest utrudnione i dlatego każdy na to gwiżdże a samo skazanie nie wzruszy skutków prawnych działanie ewentualnego skazanego, chociażby był ona bezprawne.
Ja zawodowo wywodzę się z innego środowiska, ale o dość podobnej konstrukcji. I po około dwudziestu latach praktyki wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Bo gdy o środowisku decyduje wyłącznie środowisko, to zawsze i nieodmiennie prowadzi do patologii. Do stworzenia grupy trzymającej władzę, która może wszystko. Ale mam jakiś "insight" także wśród sędziów i tam też te grupy trzymające władzę były. A że dawniej były w tym środowisku, które teraz najgłośniej krzyczy o praworządności, nadaje sprawie dodatkowego smaczku. Tu nie o praworządność chodzi, tylko o wpływy, władzę i stanowiska. I przestańmy udawać, że jest inaczej.
Brak trybu odwoławczego jest dodatkowym problemem. Szczególnie dla tych, którzy zostali odrzuceni. Stąd, były propozycje, by to uregulować. Prezydent ma prawo odmowy, ale sąd administracyjny ma prawo zbadania tej odmowy. To by nie było złe, choć trudne do wdrożenia. Tryb TS to żaden tryb, jak sam napisałeś.





