BUNKER 66 będzie w połowie września w Katowicach.Gore_Obsessed pisze: ↑08-06-2023, 08:04Jeśli spekulujemy sobie o potencjalnych gwiazdach kolejnych edycji festiwalu to ja bardzo bym optował za Makaraniorzami z Bunker 66 i ekipą Bralizeiros w postaci Whipstriker/Cult Of Horror/Axecuter. Na dokładkę Paragwajczyki z Master of Cruelty, a z klasyki może Niemiaszki z Torment?
Do zobaczenia za tydzień!
Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Moderatorzy: Gore_Obsessed, ultravox, Heretyk, Nasum, Sybir
- Block69
- zahartowany metalizator
- Posty: 4979
- Rejestracja: 04-02-2006, 12:14
- Lokalizacja: Górny Śląsk
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
PENIS METAL
-
- rozkręca się
- Posty: 49
- Rejestracja: 11-12-2020, 19:33
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Jak już bawimy się w koncert życzeń to Satanic Warmaster i jakby była możliwość to piosenki meksykańskiego Disgorge z płyty Forensick najbardziej bym chciał usłyszeć na ekskluziw szoł w Byczynie
Dzisiaj niestety nie dam rady (nie ma opcji że dosiedzę na Pale Spektre do północy), ale bilet na jutro jest tylko płachtę chyba wezmę bo ponoć może być deszczowo.
Dzisiaj niestety nie dam rady (nie ma opcji że dosiedzę na Pale Spektre do północy), ale bilet na jutro jest tylko płachtę chyba wezmę bo ponoć może być deszczowo.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8162
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Było WSPANIALE.
Upon the altar i Denial of God 100% metalu w metalu.
NIe wiem ile gorzoły poszło ale chyba bym skłamał jakbym nie napisał,że przez nasz punkt meliniarski nie przewinęło się z 50-60 osób.
Hailsa Chłopy.
Zaszczyt z Wami się spotkać.
Upon the altar i Denial of God 100% metalu w metalu.
NIe wiem ile gorzoły poszło ale chyba bym skłamał jakbym nie napisał,że przez nasz punkt meliniarski nie przewinęło się z 50-60 osób.
Hailsa Chłopy.
Zaszczyt z Wami się spotkać.
Kupię:
Vastum Hole Below
Vastum Hole Below
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8162
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Najlepsza impreza tego roku. Karty zostały rozdane:)
Tutaj chlopaki z Upon the altar co rozpiżdzili scenę i Malignant Voices:)
Tu z Michałem dzięki któremu mamy możliwość uczestniczenia w tym najlepszym festiwalu:)
Sąsiedzi z hotelu:) Co za ekipa:) Znam się z chłopakami 20 lat i nic się w temacie nie zmienia ,że zawsze jest zniszczenie:)
Z samochodu wytachałem około 20 flaszek bimbru, gorzały i wszelakich innych:) Wszystko opróżnione:)
Na rynku w Kluczborku opowieści ,że nie tylko nasza ekipa jest tak niezorganizowana ,że nie może się dostać do hotelu tylko jest nas więcej a taksówkarz chce jak najwięcej przygruchać:D
Piękne chwile:) SZACUNEK
Tutaj chlopaki z Upon the altar co rozpiżdzili scenę i Malignant Voices:)
Tu z Michałem dzięki któremu mamy możliwość uczestniczenia w tym najlepszym festiwalu:)
Sąsiedzi z hotelu:) Co za ekipa:) Znam się z chłopakami 20 lat i nic się w temacie nie zmienia ,że zawsze jest zniszczenie:)
Z samochodu wytachałem około 20 flaszek bimbru, gorzały i wszelakich innych:) Wszystko opróżnione:)
Na rynku w Kluczborku opowieści ,że nie tylko nasza ekipa jest tak niezorganizowana ,że nie może się dostać do hotelu tylko jest nas więcej a taksówkarz chce jak najwięcej przygruchać:D
Piękne chwile:) SZACUNEK
Kupię:
Vastum Hole Below
Vastum Hole Below
-
- rozkręca się
- Posty: 99
- Rejestracja: 25-02-2018, 13:57
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Zbakomity fest, a pod względem toważyskim,już lepiej być nie może.Załoga foruma fantastyczna.Specjalne podziękowania dla Tomaszam.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8162
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Było pieknie:)
Akcje z otwieraniem drzwi hotelwych gdzie kobita o 2 w nocy tłumaczy pijanemu i wysyła smsmesm jakieś kody.............nie zapomnę tego nigdy:D
Akcje z otwieraniem drzwi hotelwych gdzie kobita o 2 w nocy tłumaczy pijanemu i wysyła smsmesm jakieś kody.............nie zapomnę tego nigdy:D
Kupię:
Vastum Hole Below
Vastum Hole Below
-
- rozkręca się
- Posty: 99
- Rejestracja: 25-02-2018, 13:57
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Tak akcja z hotelem zniszczenie.
-
- w mackach Zła
- Posty: 768
- Rejestracja: 25-06-2009, 21:33
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8162
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Hehe, Wiem, wiem. ktoś tam do mnie podszedł- Tomek podciągnij gacie,bo pół dupska ci wystaje. Metal to nie rurki z kremem:)
Kupię:
Vastum Hole Below
Vastum Hole Below
- Stoigniew
- zahartowany metalizator
- Posty: 3946
- Rejestracja: 09-01-2012, 18:20
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
spęd cudowny, towarzysko zajęliście.. generalnie to brak słów pozdrowienia dla wszystkich z którymi była okazja się napić w punkcie meliniarskim Tomasza
i szczególne podziękowania dla Tomasza za ten właśnie bar z bagażnika, to by ł strzał w dziesiątkę !, za rok zaparkuj w tym samym miejscu, lepszego nie będzie
jutro popołudniu / wieczorem napiszę cos więcej, wrzucę jakieś fotki, dzisiaj wyjebany jestem, jutro do roboty, idę spać
i szczególne podziękowania dla Tomasza za ten właśnie bar z bagażnika, to by ł strzał w dziesiątkę !, za rok zaparkuj w tym samym miejscu, lepszego nie będzie
jutro popołudniu / wieczorem napiszę cos więcej, wrzucę jakieś fotki, dzisiaj wyjebany jestem, jutro do roboty, idę spać
- ozzy
- postuje jak opętany!
- Posty: 566
- Rejestracja: 16-02-2008, 18:14
- Lokalizacja: Łódź
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Ja prd jeszcze dziś nie mogę dojść do siebie, barek w Aucie rozdał i nie jednego zucha "zabrał" Przez alkoholowe zacięcie nie widziałem Euronymus i Hexecutor. Gigiem festu Denial of God. Za rok widzimy się w tym samym miejscu!
SODOM i chuj
-
- w mackach Zła
- Posty: 834
- Rejestracja: 02-01-2020, 23:31
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Było wybornie , niestety teraz zapieprz w robocie ale warto było . Pozdro dla Ekipy .
Więcej wkrotce TomaszM klasa !!!!
Więcej wkrotce TomaszM klasa !!!!
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3116
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Było super. Poza Craft wszystko bdb. Od 7 w robocie siedzę, nie ma lekko.
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1126
- Rejestracja: 19-07-2011, 15:06
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
No anioła z piekła również Was pozdrawia
- Only_True_Believers
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3161
- Rejestracja: 31-05-2006, 08:55
- Lokalizacja: planeta małp
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Jak czytam relacje i widzę zdjęcia to ta impreza wyglądała mega zajebiście. Chuj, w przyszłym roku jadę.
Black metal is the last bastion of white people culture. Everything else has been degenerated.
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14886
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Huh.... co by nie napisać, było REWELACYJNIE.
Jak dla mnie najlepsze:
DENIAL OF GOD - Och, ach, napierdalać kurwaaaa! mimo jebanego słońca, które w ogóle nie przeszkadzało...
MORTUARY DRAPE (mimo zaginięcia instrumentów i cześci scenicznego ekwipunku na lotnisku w Warszawie (finalnie się znalazł i poleciał do Włoch) - koncert marzenie! Zapach cmentarza unosił się w powietrzu!
BULDOZER (forma, żywioł i ten cover Motorhead - tornado!)
EURYNOMOS - zajebistość koncertowa! Duch Desaster, filing Venom! "Deptać krzyże!"
PALE SPECTRE (idealna pora na taką lepką czerń dźwiękową). do tego świece, trochę dymu. Świetne!
GOATCRAFT - Świetny!
UPON the ALTAR - BDB!!
HETZER - BDB!
CRAFT - ciut rozczarowany choć nie było źle. Momentami nawet bdb choć najbongo było widać po muzykach mimo masek.
CRANK - fajny rock'and'roll. Motocyklowy taki. Bdb.
SEXMAG - co tam się odjaniepawliło z tym zdobywaniem małego grodu i tym ściskiem w środku.... !?!?? What the fuck!?
[aut.: Soundterror]
(ze strony DoG - fot. Maria Konopnicka)
fot Valtava Beherit
Jak dla mnie najlepsze:
DENIAL OF GOD - Och, ach, napierdalać kurwaaaa! mimo jebanego słońca, które w ogóle nie przeszkadzało...
MORTUARY DRAPE (mimo zaginięcia instrumentów i cześci scenicznego ekwipunku na lotnisku w Warszawie (finalnie się znalazł i poleciał do Włoch) - koncert marzenie! Zapach cmentarza unosił się w powietrzu!
BULDOZER (forma, żywioł i ten cover Motorhead - tornado!)
EURYNOMOS - zajebistość koncertowa! Duch Desaster, filing Venom! "Deptać krzyże!"
PALE SPECTRE (idealna pora na taką lepką czerń dźwiękową). do tego świece, trochę dymu. Świetne!
GOATCRAFT - Świetny!
UPON the ALTAR - BDB!!
HETZER - BDB!
CRAFT - ciut rozczarowany choć nie było źle. Momentami nawet bdb choć najbongo było widać po muzykach mimo masek.
CRANK - fajny rock'and'roll. Motocyklowy taki. Bdb.
SEXMAG - co tam się odjaniepawliło z tym zdobywaniem małego grodu i tym ściskiem w środku.... !?!?? What the fuck!?
[aut.: Soundterror]
(ze strony DoG - fot. Maria Konopnicka)
fot Valtava Beherit
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14886
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
MORTUARY DRAPE - Live at Black Silesia Festival VI
Byczyna, Poland 2023-06-17
[fotosy: SOUNDTERROR]
Byczyna, Poland 2023-06-17
[fotosy: SOUNDTERROR]
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Alkoholokaust
- postuje jak opętany!
- Posty: 623
- Rejestracja: 09-01-2007, 13:49
- Lokalizacja: delirium
- Kontakt:
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
Na miejsce przybyliśmy z dwójką kumpli już w czwartek, późnym wieczorem. Okazało się, że na podobny pomysł wpadła chyba z połowa festiwalowiczów, bo lasek obok grodu tętnił życiem, płonęły ogniska oraz grille, a wódka lała się strumieniami.
Rano zwlokłem się z posłania jedynie w celach higiniecznych, lecz po drodze wpadłem na tylu znajomych, że wróciłem do obozowiska już nieco chwiejnym krokiem. Czas od rana do godziny zero, wśród masy starych i nowych znajomków przeleciał jak strzelił i trzeba było się udać po karnecik. Co prawda kolejka trochę przerażała, ale wagon fajek i piwko z braćmi z Węgier umiliło czas oczekiwania. W pewnym momencie zaczęło iść to nader sprawnie i wtoczyłem się na teren grodu, w momencie gdy zaczynał pierwszy zespół.
CRIPPLING MADNESS w akcji już widziałem, także wiedziałem czego się spodziewać. Solidny, traszmetalowy wpierdol z charyzmatycznym wokalistą, sporo starego Kreatora (kower poleciał, bodajże Toxic Trace), Sepultury czy Slayer. Godnie rozpoczęli Black Silesia 2023.
Z koncertów tego dnia bardzo pozytywne wrażenie zrobili na mnie kolesie ze STEELOVER, po których to nic sobie nie obiecałem, a zobaczyłem fajny, bujający, klasyczny heavy z domieszką hardrocka, ale najfajnej było obserwować jaką radochę sprawia tym gościom granie tych dźwięków - zupełny luz na scenie, rogale na twarzy od ucha do ucha i miłość do rock'n'rolla. Potem zresztą wpadłem na cały skład by krótko pogawędzić i byli zajebiście zadowoleni z przyjęcia publiczności oraz grania w tym miejscu.
Co prawda nie wiem jakie to przygody po drodze mieli Włosi z MORTUARY DRAPE, ale słyszało się później, że set musieli zagrać na pożyczonym naprędce od chłopaków z Crippling Madness sprzęcie, bo część ich stuffu zostało gdzieś w pizdu na lotnisku. Ale nic to, bo set pierdolnęli piękny, masa starych szlagierów, "All the Wiches Dance" spiewało pół grodu, takie staruńkie "Mortuary Drape" jawiło się niczym wisieńka na torcie w setliście. Mnie osobiście zmiażdzył "Primordial", oraz sam fakt powrotu na bisa - który chyba nie był nawet planowany, ale gawiedź zebrana w Byczynie łatwo nie odpuściła. Zagrany na koniec "Medium Mortem" pozostawił ino zgliszcza.
RAZOR również absolutnie rozkurwił. Thrash Metal podkręcony do ekstremum, precyzyjny, tnący, całe sedno podgatunku tego wieczora Kanadyjczycy wycisnęli do ostatniej kropli. Można było tam narzekać na lekką statyczność zespołu, ale przecież kurwa po pierwsze, to już nie są młodzieniaszki, po drugie zapierdalali do nas z Kanady, po trzecie dało się słyszeć, że również mieli jakieś przygody na lotnisku, więc tę ową statyczność można położyc na karb w/w kwestii. Ale gdy lecą takie strzały jak "Take this Torch", "Cross me Fool", czy kończący set kultowy "Evil Invaders" to człowieka nachodzi taka refleksja, że można kręcić piruety na cycku i skakać po scenie jak małpy, ale nic z tego nie wyjdzie jak się nie umie. Razor udowodnił że umie. Piękny koncert i thrash metal.
Wieczór kończył set bliżej nieznanego mi, niemieckiego PALE SPEKTRE, jak widać nie tylko mi nieznanego, bo na terenie grodu bardzo się przerzedziło. Zaprawdę, pizgało już nieco i zmęczenie dawało się znać, więc można uznać to za usprawiedliwienie. Inna kwestia, że dwóch chłopców wraz z panią, umalowani w oszczędne corpsepainty przyjemnej muzyki nie grali. Wyszły trzy szczupłe, młode dryblasy a z głośników poleciała pierdolona śmierć. Black czarny jak smoła, porównywalny chociażby do Profanatica, Demoncy, starego Darkthrone, może Black Witchery etc. Gdzieś tam słyszałem, że ludzie porównywali ich z Mare - myślę, że przesadzają, sugerując się tym, że na secie Pale Spektre w grodzie wszystkie światła zgasły i jedynie świece pozwalaly dostrzec grający zespół. Idealne zwieńczenie pierwszego dnia.
---
Drugi dzień na powitanie zagrał kac, w setliście były znane szlagiery, tj. samoloty we łbie, zakwasy i randomowe bóle w kilku częściach ciała, gdzie poprzedniego dnia podczas podscenowych hulanek oberwałem najwięcej. Szybkie postanowienie położenia kresu tej kurwie, browary, jakieś bimbry od ludzi, integracje z kolegami, którzy przybyli do Byczyny z Węgier, Meksyku oraz z ...Chile. Próbowałem nawet gości z Chile nauczyć kilku prostych zdań jak W Czasie Suszy Szosa Jest Sucha oraz Stół Z Powyłamywanymi Nogami, ale polegli niestety. Czegoś tam mi kazali nie pić dużo, bo w kurwe mocne, ale piłem dużo i kac poległ.
Upon the Altar przegapiłem z wyżej wymienionych powodów, natomiast dzień koncertowy zacząłem od CRANK. Szwedzi byli świetnym wyborem na początek dnia, rozbujali publiczność, rozbudzili niedobudzonych, fajnie bujali tym swoim rock'n'rollem i generalnie wszystkim się podobało. No ale wiadomo kto w składzie i wiadomo że nie mogło być chujowo. Potem znowu wciągnęła mnie festiwalowa atmosfera, bo trafiłem na paru znajomych, których nie widziałem poprzedniego dnia i trzeba było przepiździeć pare godzin przy butelce.
DENIAL OF GOD zagrał nader przystępny i kolejny na tym festiwalu świetny set. Przyznam, że trochę mi spierdolili z radaru i nie znam nowszych nagrań. Nie miałem wielkiego parcia ich też poznawać, bo fanem Duńczyków największym na świecie nie jestem, ale na żywo było bardzo dobrze, coś jak stare Death SS zderzyć z Dissection i polać tym melodyjnym, szwedzkim black/death metalem.
Sporo natomiast obiecałem sobie po CRAFT, zresztą pewnie nie ja jeden. Jak zaczęli od "I want to commit murder" brzmiąc jak gówno i ruszając się ospale po tej scenie, uznałem, że to casus pierwszego kawałka i zaraz się wszystko poprawi jak to często bywa i godnie przypierdolą. Tak się jednak nie stało, Craft odjebał chujnię. Z płyt dalej będę słuchał, mam je wszystkie, lubię i wracam sobie, na deskach natomiast poszło gówno z dupy i zupełnie nic się tam tego dnia nie kleiło. Po około 30 minutach odwróciłem się na pięcie na tym żwirze i poszedłem zaspokoić apetyt głodowo-alkoholowy.
Szwedzi w końcu zeszli ze sceny, więc dopiłem piwo i zająłem sobie wygodne miejsce pod barierkami, na samym środku zresztą. Z tego miejsca pozdrawiam kolesia w koszulce AC Milan, który stał obok, przegadaliśmy cały okres instalowania się Włochów na scenie o futbolu i muzyce, jeżeli to czytasz - fajnie było się spotkać i zabić czas do początku koncertu. Koncert festiwalu bez dwóch zdań, myślałem, że mi tam kurwa pierdolony, pijany łeb odpadnie. Na dzień dobry całe Alive in Poland powtórzone w kolejności jak z koncertówki, wliczając kower Motorhead. Brzmienie kurwa żyleta, selektywne, no idealne. Po krótkiej przerwie już standardowy set, który w większości skupił się na pierwszej płycie, ale że grali chyba z półtorej godziny - mieliśmy przekrój przez całą dyskografię. Zespół na absolutnym luzie. Był nawet przez chwilę rekwizyt. Na "Whisky Time" panowie polali sobie nieco i pierdolnęli przed wykonaniem. Wywreszczane z ludźmi pod sceną całe "The Derby" pozostanie mi w pamięci na zawsze. Właśnie dla takich chwil jeżdzę na Byczynę.
Sexmag miał grać na tej baszcie kończąc imprezę, jak lubię chłopaków, to niestety uruchomił mi się juz autopilot i zaległem spierdolony jak koń po westernie w swym koju szczerząc mordę sam do siebie, zadowolon jak najedzony kocur po tych dwóch dniach.
---
Byczyna - Black Silesia - Pierdolony Kult
Myślę, że o tym festiwalu będzie się opowiadało latami, tak jak dziś wspomina się stare Metalmanie, S'thrash'ydła, Dramy itp. Miejce idealne, koncerty zajebiste, ludzie świetni, atmosfera nie do opisania. Jestem porozpierdalany, ledwo chodzę, straciłem głos - ale zajebiście szczęśliwy.
Do zobaczenia za rok.
ps. Potrzebuję grupową fotę z flagą Bulldozer, którą robiliśmy zaraz po występie Włochów.
Rano zwlokłem się z posłania jedynie w celach higiniecznych, lecz po drodze wpadłem na tylu znajomych, że wróciłem do obozowiska już nieco chwiejnym krokiem. Czas od rana do godziny zero, wśród masy starych i nowych znajomków przeleciał jak strzelił i trzeba było się udać po karnecik. Co prawda kolejka trochę przerażała, ale wagon fajek i piwko z braćmi z Węgier umiliło czas oczekiwania. W pewnym momencie zaczęło iść to nader sprawnie i wtoczyłem się na teren grodu, w momencie gdy zaczynał pierwszy zespół.
CRIPPLING MADNESS w akcji już widziałem, także wiedziałem czego się spodziewać. Solidny, traszmetalowy wpierdol z charyzmatycznym wokalistą, sporo starego Kreatora (kower poleciał, bodajże Toxic Trace), Sepultury czy Slayer. Godnie rozpoczęli Black Silesia 2023.
Z koncertów tego dnia bardzo pozytywne wrażenie zrobili na mnie kolesie ze STEELOVER, po których to nic sobie nie obiecałem, a zobaczyłem fajny, bujający, klasyczny heavy z domieszką hardrocka, ale najfajnej było obserwować jaką radochę sprawia tym gościom granie tych dźwięków - zupełny luz na scenie, rogale na twarzy od ucha do ucha i miłość do rock'n'rolla. Potem zresztą wpadłem na cały skład by krótko pogawędzić i byli zajebiście zadowoleni z przyjęcia publiczności oraz grania w tym miejscu.
Co prawda nie wiem jakie to przygody po drodze mieli Włosi z MORTUARY DRAPE, ale słyszało się później, że set musieli zagrać na pożyczonym naprędce od chłopaków z Crippling Madness sprzęcie, bo część ich stuffu zostało gdzieś w pizdu na lotnisku. Ale nic to, bo set pierdolnęli piękny, masa starych szlagierów, "All the Wiches Dance" spiewało pół grodu, takie staruńkie "Mortuary Drape" jawiło się niczym wisieńka na torcie w setliście. Mnie osobiście zmiażdzył "Primordial", oraz sam fakt powrotu na bisa - który chyba nie był nawet planowany, ale gawiedź zebrana w Byczynie łatwo nie odpuściła. Zagrany na koniec "Medium Mortem" pozostawił ino zgliszcza.
RAZOR również absolutnie rozkurwił. Thrash Metal podkręcony do ekstremum, precyzyjny, tnący, całe sedno podgatunku tego wieczora Kanadyjczycy wycisnęli do ostatniej kropli. Można było tam narzekać na lekką statyczność zespołu, ale przecież kurwa po pierwsze, to już nie są młodzieniaszki, po drugie zapierdalali do nas z Kanady, po trzecie dało się słyszeć, że również mieli jakieś przygody na lotnisku, więc tę ową statyczność można położyc na karb w/w kwestii. Ale gdy lecą takie strzały jak "Take this Torch", "Cross me Fool", czy kończący set kultowy "Evil Invaders" to człowieka nachodzi taka refleksja, że można kręcić piruety na cycku i skakać po scenie jak małpy, ale nic z tego nie wyjdzie jak się nie umie. Razor udowodnił że umie. Piękny koncert i thrash metal.
Wieczór kończył set bliżej nieznanego mi, niemieckiego PALE SPEKTRE, jak widać nie tylko mi nieznanego, bo na terenie grodu bardzo się przerzedziło. Zaprawdę, pizgało już nieco i zmęczenie dawało się znać, więc można uznać to za usprawiedliwienie. Inna kwestia, że dwóch chłopców wraz z panią, umalowani w oszczędne corpsepainty przyjemnej muzyki nie grali. Wyszły trzy szczupłe, młode dryblasy a z głośników poleciała pierdolona śmierć. Black czarny jak smoła, porównywalny chociażby do Profanatica, Demoncy, starego Darkthrone, może Black Witchery etc. Gdzieś tam słyszałem, że ludzie porównywali ich z Mare - myślę, że przesadzają, sugerując się tym, że na secie Pale Spektre w grodzie wszystkie światła zgasły i jedynie świece pozwalaly dostrzec grający zespół. Idealne zwieńczenie pierwszego dnia.
---
Drugi dzień na powitanie zagrał kac, w setliście były znane szlagiery, tj. samoloty we łbie, zakwasy i randomowe bóle w kilku częściach ciała, gdzie poprzedniego dnia podczas podscenowych hulanek oberwałem najwięcej. Szybkie postanowienie położenia kresu tej kurwie, browary, jakieś bimbry od ludzi, integracje z kolegami, którzy przybyli do Byczyny z Węgier, Meksyku oraz z ...Chile. Próbowałem nawet gości z Chile nauczyć kilku prostych zdań jak W Czasie Suszy Szosa Jest Sucha oraz Stół Z Powyłamywanymi Nogami, ale polegli niestety. Czegoś tam mi kazali nie pić dużo, bo w kurwe mocne, ale piłem dużo i kac poległ.
Upon the Altar przegapiłem z wyżej wymienionych powodów, natomiast dzień koncertowy zacząłem od CRANK. Szwedzi byli świetnym wyborem na początek dnia, rozbujali publiczność, rozbudzili niedobudzonych, fajnie bujali tym swoim rock'n'rollem i generalnie wszystkim się podobało. No ale wiadomo kto w składzie i wiadomo że nie mogło być chujowo. Potem znowu wciągnęła mnie festiwalowa atmosfera, bo trafiłem na paru znajomych, których nie widziałem poprzedniego dnia i trzeba było przepiździeć pare godzin przy butelce.
DENIAL OF GOD zagrał nader przystępny i kolejny na tym festiwalu świetny set. Przyznam, że trochę mi spierdolili z radaru i nie znam nowszych nagrań. Nie miałem wielkiego parcia ich też poznawać, bo fanem Duńczyków największym na świecie nie jestem, ale na żywo było bardzo dobrze, coś jak stare Death SS zderzyć z Dissection i polać tym melodyjnym, szwedzkim black/death metalem.
Sporo natomiast obiecałem sobie po CRAFT, zresztą pewnie nie ja jeden. Jak zaczęli od "I want to commit murder" brzmiąc jak gówno i ruszając się ospale po tej scenie, uznałem, że to casus pierwszego kawałka i zaraz się wszystko poprawi jak to często bywa i godnie przypierdolą. Tak się jednak nie stało, Craft odjebał chujnię. Z płyt dalej będę słuchał, mam je wszystkie, lubię i wracam sobie, na deskach natomiast poszło gówno z dupy i zupełnie nic się tam tego dnia nie kleiło. Po około 30 minutach odwróciłem się na pięcie na tym żwirze i poszedłem zaspokoić apetyt głodowo-alkoholowy.
Szwedzi w końcu zeszli ze sceny, więc dopiłem piwo i zająłem sobie wygodne miejsce pod barierkami, na samym środku zresztą. Z tego miejsca pozdrawiam kolesia w koszulce AC Milan, który stał obok, przegadaliśmy cały okres instalowania się Włochów na scenie o futbolu i muzyce, jeżeli to czytasz - fajnie było się spotkać i zabić czas do początku koncertu. Koncert festiwalu bez dwóch zdań, myślałem, że mi tam kurwa pierdolony, pijany łeb odpadnie. Na dzień dobry całe Alive in Poland powtórzone w kolejności jak z koncertówki, wliczając kower Motorhead. Brzmienie kurwa żyleta, selektywne, no idealne. Po krótkiej przerwie już standardowy set, który w większości skupił się na pierwszej płycie, ale że grali chyba z półtorej godziny - mieliśmy przekrój przez całą dyskografię. Zespół na absolutnym luzie. Był nawet przez chwilę rekwizyt. Na "Whisky Time" panowie polali sobie nieco i pierdolnęli przed wykonaniem. Wywreszczane z ludźmi pod sceną całe "The Derby" pozostanie mi w pamięci na zawsze. Właśnie dla takich chwil jeżdzę na Byczynę.
Sexmag miał grać na tej baszcie kończąc imprezę, jak lubię chłopaków, to niestety uruchomił mi się juz autopilot i zaległem spierdolony jak koń po westernie w swym koju szczerząc mordę sam do siebie, zadowolon jak najedzony kocur po tych dwóch dniach.
---
Byczyna - Black Silesia - Pierdolony Kult
Myślę, że o tym festiwalu będzie się opowiadało latami, tak jak dziś wspomina się stare Metalmanie, S'thrash'ydła, Dramy itp. Miejce idealne, koncerty zajebiste, ludzie świetni, atmosfera nie do opisania. Jestem porozpierdalany, ledwo chodzę, straciłem głos - ale zajebiście szczęśliwy.
Do zobaczenia za rok.
ps. Potrzebuję grupową fotę z flagą Bulldozer, którą robiliśmy zaraz po występie Włochów.
hare hare supermarket
nsbm.pl
nsbm.pl
- Stoigniew
- zahartowany metalizator
- Posty: 3946
- Rejestracja: 09-01-2012, 18:20
Re: Black Silesia Open Air VI - 16-17 czerwca 2023 Byczyna
pozwolę sobie kilka swoich koślawych słów na temat wydarzenia koncertowego roku
Z festem w Byczynie jest tak ze tam się po prostu bywa. Nie żeby muzyka była nieważna, co to to nie, ale to NIE JEST jeden z tych koncertów na który przyjeżdżasz, oglądasz i wyjeżdżasz. Byczyna to jest jeden wielki pierdolony wyjazd integracyjny ! O tym że tak będzie i tym razem wiedziałem już minutę (dosłownie) po tym jak wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy szukać miejsca na namiot i na drodze do lasku spotkałem nikogo innego jak Panicza Tomasza, który to po przyjacielskim przywitaniu się od razu zaprosił „na kielicha przy wejściu”
Po szybkim rozbiciu namiotu skwapliwie skorzystałem z zaproszenia, tym bardziej że kolejka do wejścia była długa i wolna szła. Przy alkobagażniku Tomasza nie miało to znaczenia, przybijaliśmy piąteczki z kolejnymi znajomymi i mieli oko na kolejkę Zresztą nie musieliśmy stać zbyt długo bo jak się okazało dojrzał nas i uprzejmie „przepuścił” nas Kolega Marcin vel Jesustan.
Uprzejmość Kol. Jesusatana, miała swoją wagę, bo dzięki temu mogłem zobaczyć większa część otwierającego dwudniowe święto Crippling Madness. Bardzo energetyczny, bezkompromisowy koncert. Idealne otwarcie festu. Nic nie szkodzi że przy pełnym słońcu i niewielu widzach (sporo jeszcze stało karnie w kolejce).
W przerwie – wiadomo – lufa w alkobażniku u Tomka, spacer po stoiskach i czas na słowacki Goatcraft. Kolejny świetny koncert (a to dopiero początek). Az zacząłem żałować że nie przejechałem się na nich jak grali w Chorzowie. Nic to, trza będzie nadrobić jak będą grali jakiś klubowy gig.
O Hetzer nie napisze nic bo mam lukę w pamięci, pewnie gdzieś żłopałem piwsko pod namiotem z dobrymi kolegami
Steelover to bardzo fajny, heavy / hard rock grany przez starszych panów, którzy emanowali wręcz autentyczna radością grania, tym bardziej że przywitanie mieli chyba ponad miarę ich oczekiwań. Widać to było z numeru na numer po bananach na ich mordkach. Bardzo fajny koncert.
Przy okazji pozdrowienia dla starszego kolegi (przepraszam, zapomniałem imienia), z którym bardzo miło się gawędziło przy alkobagażniku, który kupił sobie koszulkę zespołu i który bardzo oczekiwał tego koncertu. Z tego co wiem to po ich koncercie był bardzo zadowolony
Eyrynomos to znakomity blackthrash w duchu Desaster, przy którym głowa sama chodziła, a alkohol szybko wyparowywał.
Mortuary Drape… co za koncert… misterium…
i to jak wieść niesie na pożyczonym sprzęcie… noż ja pierdolę toż to szok. Kapitalny klimat starego, opuszczonego cmentarza, nawiedzonych dusz które się temu wszystkiemu przyglądają… kurwa to był znakomity koncert. I ten niezapowiedziany bis na koniec… szacun !
Podczas kolejnego nawodnienia usłyszałem coś co spowodowało że dokończyłem szybko to co miałem do wypicia i potruchtałem pod scenę. Razor rozpoczynał właśnie swoją rozpierduchę. Nie będę kłamał że jestem jakimś wielkim fanem, że znam wszystkie płyty na pamięć itp., itd… ale to był jeden z najlepszych thrashowych koncertów jakie oglądałem od wielu lat. Udało mi się wcisnąć na balkon i z tamtej perspektywy obejrzeć większość koncertu. Brzmienie to była (nomen omen) żyleta, szaleństwo pod sceną i świetna energia złożyły się na – jak już pisałem – jeden z lepszych thrashowych koncertów. Brawo.
Już trochę zmęczony stwierdziłem zobaczę ze dwa numery Pale Spektre, zobaczę co to w ogóle jest i z czym to się je (albo pije)… a tu zonk – wessało mnie i zostałem cały występ. Opętana muzyka poruszająca w ramach black metalu z bardzo oszczędnym oświetleniem (tyko świece) stworzyły bardzo atmosferyczne widowisko które z przyjemnością obejrzałem i wysłuchałem do końca.
Po tym wszystkim można było walnąć się do namiotu i przekimać te kilka godzin.
Drugi dzień rozpoczął się również z wielkim przytupem, od świetnego koncertu Upon The Altar. Koncert był serio świetny, na dowód niech będzie to że niektórym aż gacie spadały z wrażenia
Crank to kolejny świetny koncert. Wybitnie koncertowa muzyka, ten black’n’roll podlany thrashowym sosem robił świetną robotę dla całej zgrai skacowanych ludzi, w tym i dla mnie
Hexecutor i Witchfinde X jakoś tak obejrzałem jednym okiem i osłuchałem jednym uchem.
Czekałem z coraz większą niecierpliwością na moje danie dnia czyli Denial of God.
A co zrobili Duńczycy ? … no cóż, chyba sie starzeję, robię się coraz bardziej sentymentalny, wzruszam się i w ogóle…. Jako jeden z pierwszych wpierdoliłem się pod barierki i czekałem cierpliwie. Spoglądałem nawet niespokojnie za siebie i wyczekiwałem żeby to nasze słoneczko zaszło sobie na te kilkadziesiąt minut. Niestety, zespół zaczął od „Hallowmass” ze słońcem w oczy, ale nic sobie z tego nie robił. Amok, szał i zapomnienie ogarnęły mnie prawie natychmiast. Z mocno spoconymi oczami machałem ostro włosami i darłem ryja… coś cudownego. Leciały numer za numerem… min. „Funeral”, „The book of Oiufael” i na końcu „Horrors of Satan” przy którym kompletnie odpłynąłem, poryczałem i mocno zdarłem gardło…. Spełnienie marzeń. Koncert doskonały… brak mi kurwa słów…. Dziękuję.
Podczas koncertu Caft cały czas myślami byłem gdzieś indziej, nie umiałem się skupić i jakoś przeszło mi to obok mnie. Pamiętam że brzmienie było w porządku, ale jakoś tak jakby bez energii, nie wiem, jak już pisałem cały czas byłem w świecie Duńczyków
Już mocno zmęczony obejrzałem sobie na spokojnie koncert Bulldozer. Po tym świetnym występie stwierdziłem że nazwa zespołu w żadnym razie nie jest na wyrost, to był prawdziwy buldożer który przejechał się bez litości w tę i z powrotem po całej rozszalałej publice.
Sexmaga też mimo postępującego zmęczenia chciałem zobaczyć, ale jak usłyszałem że zamiast na festiwalowej scenie będą grali w jakiejś małej stodole to powiedziałem „pierdole to” i poczłapałem do namiotu.
Rano w miarę szybki zryw, pożegnanie się z kolegami i koleżankami i do domu.
Jeszcze raz pozdrowienia dla masterfulowej ekipy – TomaszM, Gelo, Asterix, Morbid z bratem, Jesusatan, i wszyscy z którymi pewnie piłem przy alkobagazniku tylko nie poznałem z ksywki masterfulowej
Do zobaczenia za rok – nie wyobrażam sobie inaczej
Z festem w Byczynie jest tak ze tam się po prostu bywa. Nie żeby muzyka była nieważna, co to to nie, ale to NIE JEST jeden z tych koncertów na który przyjeżdżasz, oglądasz i wyjeżdżasz. Byczyna to jest jeden wielki pierdolony wyjazd integracyjny ! O tym że tak będzie i tym razem wiedziałem już minutę (dosłownie) po tym jak wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy szukać miejsca na namiot i na drodze do lasku spotkałem nikogo innego jak Panicza Tomasza, który to po przyjacielskim przywitaniu się od razu zaprosił „na kielicha przy wejściu”
Po szybkim rozbiciu namiotu skwapliwie skorzystałem z zaproszenia, tym bardziej że kolejka do wejścia była długa i wolna szła. Przy alkobagażniku Tomasza nie miało to znaczenia, przybijaliśmy piąteczki z kolejnymi znajomymi i mieli oko na kolejkę Zresztą nie musieliśmy stać zbyt długo bo jak się okazało dojrzał nas i uprzejmie „przepuścił” nas Kolega Marcin vel Jesustan.
Uprzejmość Kol. Jesusatana, miała swoją wagę, bo dzięki temu mogłem zobaczyć większa część otwierającego dwudniowe święto Crippling Madness. Bardzo energetyczny, bezkompromisowy koncert. Idealne otwarcie festu. Nic nie szkodzi że przy pełnym słońcu i niewielu widzach (sporo jeszcze stało karnie w kolejce).
W przerwie – wiadomo – lufa w alkobażniku u Tomka, spacer po stoiskach i czas na słowacki Goatcraft. Kolejny świetny koncert (a to dopiero początek). Az zacząłem żałować że nie przejechałem się na nich jak grali w Chorzowie. Nic to, trza będzie nadrobić jak będą grali jakiś klubowy gig.
O Hetzer nie napisze nic bo mam lukę w pamięci, pewnie gdzieś żłopałem piwsko pod namiotem z dobrymi kolegami
Steelover to bardzo fajny, heavy / hard rock grany przez starszych panów, którzy emanowali wręcz autentyczna radością grania, tym bardziej że przywitanie mieli chyba ponad miarę ich oczekiwań. Widać to było z numeru na numer po bananach na ich mordkach. Bardzo fajny koncert.
Przy okazji pozdrowienia dla starszego kolegi (przepraszam, zapomniałem imienia), z którym bardzo miło się gawędziło przy alkobagażniku, który kupił sobie koszulkę zespołu i który bardzo oczekiwał tego koncertu. Z tego co wiem to po ich koncercie był bardzo zadowolony
Eyrynomos to znakomity blackthrash w duchu Desaster, przy którym głowa sama chodziła, a alkohol szybko wyparowywał.
Mortuary Drape… co za koncert… misterium…
i to jak wieść niesie na pożyczonym sprzęcie… noż ja pierdolę toż to szok. Kapitalny klimat starego, opuszczonego cmentarza, nawiedzonych dusz które się temu wszystkiemu przyglądają… kurwa to był znakomity koncert. I ten niezapowiedziany bis na koniec… szacun !
Podczas kolejnego nawodnienia usłyszałem coś co spowodowało że dokończyłem szybko to co miałem do wypicia i potruchtałem pod scenę. Razor rozpoczynał właśnie swoją rozpierduchę. Nie będę kłamał że jestem jakimś wielkim fanem, że znam wszystkie płyty na pamięć itp., itd… ale to był jeden z najlepszych thrashowych koncertów jakie oglądałem od wielu lat. Udało mi się wcisnąć na balkon i z tamtej perspektywy obejrzeć większość koncertu. Brzmienie to była (nomen omen) żyleta, szaleństwo pod sceną i świetna energia złożyły się na – jak już pisałem – jeden z lepszych thrashowych koncertów. Brawo.
Już trochę zmęczony stwierdziłem zobaczę ze dwa numery Pale Spektre, zobaczę co to w ogóle jest i z czym to się je (albo pije)… a tu zonk – wessało mnie i zostałem cały występ. Opętana muzyka poruszająca w ramach black metalu z bardzo oszczędnym oświetleniem (tyko świece) stworzyły bardzo atmosferyczne widowisko które z przyjemnością obejrzałem i wysłuchałem do końca.
Po tym wszystkim można było walnąć się do namiotu i przekimać te kilka godzin.
Drugi dzień rozpoczął się również z wielkim przytupem, od świetnego koncertu Upon The Altar. Koncert był serio świetny, na dowód niech będzie to że niektórym aż gacie spadały z wrażenia
Crank to kolejny świetny koncert. Wybitnie koncertowa muzyka, ten black’n’roll podlany thrashowym sosem robił świetną robotę dla całej zgrai skacowanych ludzi, w tym i dla mnie
Hexecutor i Witchfinde X jakoś tak obejrzałem jednym okiem i osłuchałem jednym uchem.
Czekałem z coraz większą niecierpliwością na moje danie dnia czyli Denial of God.
A co zrobili Duńczycy ? … no cóż, chyba sie starzeję, robię się coraz bardziej sentymentalny, wzruszam się i w ogóle…. Jako jeden z pierwszych wpierdoliłem się pod barierki i czekałem cierpliwie. Spoglądałem nawet niespokojnie za siebie i wyczekiwałem żeby to nasze słoneczko zaszło sobie na te kilkadziesiąt minut. Niestety, zespół zaczął od „Hallowmass” ze słońcem w oczy, ale nic sobie z tego nie robił. Amok, szał i zapomnienie ogarnęły mnie prawie natychmiast. Z mocno spoconymi oczami machałem ostro włosami i darłem ryja… coś cudownego. Leciały numer za numerem… min. „Funeral”, „The book of Oiufael” i na końcu „Horrors of Satan” przy którym kompletnie odpłynąłem, poryczałem i mocno zdarłem gardło…. Spełnienie marzeń. Koncert doskonały… brak mi kurwa słów…. Dziękuję.
Podczas koncertu Caft cały czas myślami byłem gdzieś indziej, nie umiałem się skupić i jakoś przeszło mi to obok mnie. Pamiętam że brzmienie było w porządku, ale jakoś tak jakby bez energii, nie wiem, jak już pisałem cały czas byłem w świecie Duńczyków
Już mocno zmęczony obejrzałem sobie na spokojnie koncert Bulldozer. Po tym świetnym występie stwierdziłem że nazwa zespołu w żadnym razie nie jest na wyrost, to był prawdziwy buldożer który przejechał się bez litości w tę i z powrotem po całej rozszalałej publice.
Sexmaga też mimo postępującego zmęczenia chciałem zobaczyć, ale jak usłyszałem że zamiast na festiwalowej scenie będą grali w jakiejś małej stodole to powiedziałem „pierdole to” i poczłapałem do namiotu.
Rano w miarę szybki zryw, pożegnanie się z kolegami i koleżankami i do domu.
Jeszcze raz pozdrowienia dla masterfulowej ekipy – TomaszM, Gelo, Asterix, Morbid z bratem, Jesusatan, i wszyscy z którymi pewnie piłem przy alkobagazniku tylko nie poznałem z ksywki masterfulowej
Do zobaczenia za rok – nie wyobrażam sobie inaczej
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 207
- Rejestracja: 29-06-2021, 15:15