Riven pisze: wydaje mi sie, ze ryzyko pomylki jest jedynym obiektywnym problemem - tyle, ze kurewsko trudnym
Ano, niezależnie od przyjętej, ee, optyki aksjologicznej (oboże). Jasnośc sytuacji (jak w przypadku tego pacjenta w Kamiennej Górze) jest warunkiem koniecznym, żeby w ogóle można było rozpatrywać możliwość wykonania egzekucji na poważnie. Zaś w zależności od tego, jak się zapatrujemy na funkcje kary, oraz na koncepcję przestępstwa i odpłaty za nie, to tych problemów może się zrobić więcej.
Riven pisze:nie mniej doskonaly argument na rzecz kary smierci zaprezentowal nieoceniony Grzegorz Braun: usuniecie z kodeksu kary smierci sprawia, ze mordercy maja ZAGWARANTOWANA przez panstwo i prawo ochrone wlasnego zycia i bezpieczenstwa. to nie tylko nie zniecheca do popelnienia najgorszych czynow, ale jeszcze daje poczucie bezpieczenstwa - "i tak wlos mi z glowy nie spadnie". To dobry argument, bo faktycznie oznacza, ze tacy ludzie sa pod opieka panstwa, ktore w takim ukladzie ochroni ich skuteczniej, niz ich potencjalne ofiary
Teoretycznie tak, to mutacja argumentu mówiącego o odstraszającej roli kary śmierci. Problem jednak w tym, że osoba która decyduje się kogoś zabić na ogół raczej nie myśli w tak racjonalnych kategoriach jak Grzegorz Braun. O ile mi wiadomo to większość zabójstw jest popełnianych w afekcie, przez ludzi, powiedzmy to jasno, mało rozgarniętych, albo pozbawionych wyobraźni (rzadko się o tym wspomina, a to przecież jest oczywiste na pierwszy rzut oka: większość przestępców to skończeni idioci bez wyobraźni) - kalkulowanie ewentualnych zysków i strat wynikających z popełnienia danego czynu nie występuje, po prostu napierdalają. W USA mamy karę śmierci tu i tam, ale ludzie jednak się zabijają.
To, że państwo w którym kary głównej się nie wykonuje, właściwie chroni mordercę, nie ma nic do samego czynu. On i tak się wydarzy.
Mi się szczerze mówiąc ciężko ustosunkować do tego tematu, tym bardziej, że jak to zwykle bywa z problematyką etyczną, z jednej strony należy całkowicie wyłączyć emocje, a z drugiej, nie można ich lekceważyć. Bardzo trudne. Szczerze mówiąc, instynkt mi mówi, że ludzie nie powinni się zabijać, w ogóle, niezależnie od sytuacji. Pewnie jestem kryptokatolikiem. Z drugiej strony, argumenty "za" są często mocne i trudne do odparcia. Podobnie jak te przeciw.
No i łatwo się mądruje za biurkiem o takich sprawach. Z drugiej strony polecam wczucie się w dwie sytuacje:
1. Jakiś pacjent biegnie z siekierą i zabija ci córkę.
2. Twoje dziecko, dobry chłopak był i mało pił, nie może znaleźć pracy i w akcie frustracji zabija przypadkową osobę siekierą.
Wiem, że to trudne, bo blackmetalowcy nie mają serca i nie myślą w ogóle emocjami, ale... no właśnie. Jebane emocje :D wszystko się przez nie komplikuje.
Ciekawe rozwiązanie daje zastosowanie prawa talionu, tak jak to robią hardkorowi libertarianie-anarchokapitaliści (osobom uczulonym na takie rzeczy przez debili pokroju kelthuza radzę nie przerywać lektury posta). Osoba gwałcąca czyjeś prawo do wolności zrzeka się swojego w równym stopniu. Jeśli ktoś zabije drugiego człowieka, zrzeka się sam swojego prawa do życia, co wyznacza górną granicę możliwej do zastosowania kary orzekanej przez sąd. Natomiast jeśli chodzi o egzekucję kary, to decyduje o niej osoba której wolność pogwałcono - w przypadku zabójstwa zabity tego zrobić nie może, ale może to zrobić osoba, która w ogóle wnosi sprawę do sądu, np rodzina zabitego. I to oni decydują, czy karę wykonać, a potem do sądu należy egzekucja.
Tera przykład, bo mam wrażenie, że wyszło mi trochę mętnie, mam kaca i źle mi się myśli. W przypadku pacjenta z Kamiennej Góry mogłoby to wyglądać tak: rodzina zakłada sprawę przeciw zabójcy. Sąd orzeka, że czyn został popełniony i stwierdza, że najwyższym możliwym wymiarem kary jest kara śmierci. Rodzina decyduje, czy tego chce, czy nie. Mogą zażądać egzekucji, albo, kierowani chrześcijańskim miłosierdziem, puścić go całkowicie wolno. Albo poprosić o zamknięcie gościa w więzieniu na x lat, przymusowe prace społeczne itp., - i tylko do nich należałaby decyzja. A jeśli komuś by się nie podobała, to niech spierdala, nie jego sprawa.
Problem z tym rozwiązaniem (skądinąd dość eleganckim, bo pozwala każdy przypadek traktować indywidualnie i w zgodzie z sumieniem) polega na tym, że wymaga całkowitej reorganizacji systemu prawnego i sądowego, a właściwie nie reorganizacji, tylko kompletnej zmiany całej teorii sprawiedliwości, prawa itp. W obecnych realiach jest to niewykonalne, chociaż pomarzyć sobie oczywiście można.
Czyli wracamy do punktu wyjścia.
Fanom i przeciwnikom kary śmierci polecam niezależnie od wszystkiego dwie dokumentalne produkcje Herzoga - "Into The Abyss" i miniserial "On Death Row"; składają się głównie z wywiadów z ludźmi przebywającymi w teksańskich celach śmierci. Dobrze uświadamia jak trudny jest temat o którym mowa i jak skrajnie indywidualnie trzeba do każdego przypadku podchodzić. Niby jest to oczywiste, ale jak czasem słucham ludzi co z pełną powagą (i żądzą mordu w oczach) prawią o wysyłaniu każdego zabójcy na szubienicę, to mam wrażenie, że chyba jednak nie oczywiste.