DST pisze: ↑07-03-2024, 20:22
Ascetic pisze: ↑07-03-2024, 17:32
Dobra, poszło jedno w świat, teraz dawaj ten wariant optymistyczny. Negatywny był fajno napisany, drugi nie może być gorszy.
Mnie jeszcze nurtuje jedna sprawa. Ok. Przyjmujesz postawę, -nie buduje sobie w głowie scenariuszy, bo np. mój aparat poznawczy mi na to nie pozwala (skromność nie zawsze jest cnotą)- . To jak do tego doszedłeś, że trzeba przejść kurs obsługi broni?
Odniosę się najpierw do pierwszego punktu. Mój aparat poznawczy mi na to pozwala, ale istotne jest zdanie sobie sprawy, że terytoria na które obecnie, w dobie internetu, ludzie wchodzą sobie jak do siebie są wysoce złożone. Przykładem może być COVID, gdzie Mirki z internetu mają wyrobione zdanie na temat wirusologii podważając zdania ludzi, którzy często spędzają pół życia badając jedno pierdolone białko. Podobnie rzecz ma się z geopolityką, w której tworzenie tak wysoce złożonych scenariuszy jest rojeniem, bo na przebieg wydarzeń może wpłynąć tak przytłaczająca ilość czynników, że czyni to dany scenariusz niemal zupełnie nieprawdopodobnym. Na to co się wydarzy wpływają globalne czynniki ekonomiczne (o których nie mamy w większości pojęcia), indywidualne motywacje podmiotów zaangażowanych w wojnę (o których tym bardziej nie mamy pojęcia), przebieg wojny i rozwój wydarzeń (którego nawet szachy 4D Putina prawdopodobnie nie były w stanie rozpykać skoro się pierdoli z Ukrainą już chyba dwa lata), nie wspominając o różnicach kulturowych i dziesiątkach innych rzeczy, które potencjalnie mogą mieć znaczenie. To nie jest skromność tylko zdrowy rozsądek. Problem z internetem jest taki, że jest głównie domeną ludzi, którzy często nie zdają sobie z tego sprawy. I dla nich piszą ludzie, którzy próbują im tą historię spłycić do absolutnego minimum i przekonać do myślenia, że wszystko jest proste jak wkręcanie śrubki.
Dlaczego np. kurs obsługi broni? Bo faktem (w przeciwieństwie do rojeń o zrobieniu z Warszawy Awdijiwki) jest to, że za naszą granicą jest realna wojna i państwo, które dokonało inwazji w otwarty sposób jest do nas wrogo nastawione. Lub to, że w USA prawdopodobnie dojdzie do władzy koleś, który podważa sens istnienia NATO, podobnie jak najbogatszy człowiek na świecie, który też jest mu otwarcie przychylny. Nie oznacza to automatycznie jeszcze wojny i obsranych gaci, ale zachęca do jakichś działań zaradczych. Z tyłu głowy mam też rozmowę, którą trochę najebany przeprowadziłem sobie z Westbergiem ze Swans na koncercie, który powiedział, że dla niego szaleństwem jest, że mamy wojnę za miedzą a jesteśmy kompletnie rozbrojeni. Amerykańskie uwielbienie do broni to patologia, ale też mógł mieć trochę racji.
Bomba. W sensie, że mało komu chce się w internecie, tak od siebie, rzetelnie (choć to nie do końca adekwatne słowo) napisać kilka zdań do randoma, w tymże. Wiadomo, mój afekt w ocenie wynika też z tego, że pierwsza część wypowiedzi jest zbieżna z moim punktem widzenia, na expertów od wszystkiego, czy choćby na łatwość podważania autorytetów w internecie. Tym bardzie łatwiej mi przyklasnąć.
Co do drugiej części wypowiedzi, zastanowiło mnie, przy podejściu do sprawy, na zasadzie, nie wchodzę w jednoznaczną ocenę, podjęcie kroków o których napisałeś. Dla mnie jest to niespójne, ale nie znam Ciebie, więc pewnie taka ocena jest jakimś tam przeniesieniem moich zachowań. Ja dla odmiany jestem przekonany, że wojna się rozleje. W kwestii broni, tutaj właściwie nic nie potrzebuję. Ale żadnych dalej kroków nie poczyniłem, za wyjątkiem gadania typu "dobrze by było aby dowieźć studia córki w PL, a później niech wyjeżdża" (dwujęzyczna matura, łożenie na naukę teraz dwóch języków obcych, szkoła z dodakowym hiszpańskim, czy potencjalne studia, które powinny dać jej szansę na pracę) . Widzę u nas taki regres i cofnięcie się w planach życiowych, które zawsze czyniłem, kilka kroków do przodu. Nie ma pomysłu na rozwój, akumulacji środków. Zauważam u siebie wręcz, to o czym pisano jak Warszawa płonęła, a co się działo, jak się bawiono w 30' np. w Paryżu. Jakieś takie "Lust for Life", że pójdę za Iggy Pop'em. Ten aspekt, te nastroje w społeczeństwie, mnie o tyle interesują, że mogę się w nich przejrzeć. Napisałeś o przeszkoleniu, zestawiłeś z tym, że nie bawisz się we wróżenie z fusów, ale gdzieś Ci tam podskórnie siedzi, że długi cień wojny ciągnie się nad nami. Mam tak samo.
^^
^ Pewnie średnio składne. Jestem dzisiaj wyebany, a teraz mam w głowie, ważny dla mnie życiowo jutrzejszy dzień. Zakładam, że do podobnych rozkmin wrócę, i poprawnie je ułożę w słowo. Będzie nam to jeszcze lata towarzyszyć, to dojmujące poczucie zagrożenia. Jakby nie patrzeć ruskie kurwy rozpisały to na wiele aktów, w najlepszym razie zamykając tę dramę nową zimną wojną. ^^^
.