Drone pisze: ↑07-01-2021, 22:19
Przyznaję się, że napisałem o nim drugi

Ale fakt jest taki, że w stosunku do wielu osób protestancki etos pracy faktycznie spełnia swoją funkcję i nadaje im pewien wektor. Zamiast tego lęgłyby się im w głowach różne rzeczy - i poniekąd dzisiejsze szurstwo to jest właśnie to. Kiedyś szur był zduszony przez Kościoł, bo ten zaspokajał jego szurskie potrzeby, później tę rolę przejęła częściowo praca, gdy rozwinął się protestantyzm i stosunki klasowe zostały przemeblowane przez różne rewolucje. Dziś jest już zupełne pomieszanie: niby praca jest wartością, ale może być bezsensowna, do tego są zasiłki i bony do Walmartu w USA, można siedzieć też u mamusi i narzekać (często słusznie), że nie chce się iść do pracy bez sensu, choć jednocześnie być szurem.
Wszystko to jest w chuj skomplikowane i ciężko wyważyć wszystkie racje i argumenty, każda strona podnosi coś słusznego, choć i każda ma niedobre tendencje do absolutyzowania swojej racji.
czy ja wiem. robisz sobie taką piramidkę, takiej gradacji poddajesz i się jakoś tam łatwiej żyje. są wektory nienawiści i się leci dzień po dniu :
jebać kk.
jebać pis.
jebać konfe.
jebać pacjenta i prawaków katoli na forum.
a tak poważnie. wartość pracy dla pracy, w szczególności takiej nieproduktywnej, niekreatywnej jest bez sensu. sam o tym coś wiem. obracam i miele, czymś co zasadniczo nie ma specjalnej wartości społecznej. no może czasem ma, taki niewymierny, satysfakcję, ale nic więcej poza moim zyskiem. problem sie pojawia jak ta robota jest taka właśnie dla roboty, taka sztuka dla sztuki. przejadasz co zarobisz i nic nie zostaje, natyrasz się, a z tyłu nie ma nawet produktu, wartości społecznej, o rozwoju osobistym nie wspominając. wykonując taką pracę, pewnie, też bym się zastanowił nad dochodem minimalnym. oczywiście zostaje pytanie jakie by to było minimum. dla osób co wykonują robotę, co daje przeżycie od pierwszego do pierwszego, a jeszcze zabiera możliwość np. bycia z rodziną, nie wiem, czytania, czy zwykłego rekreacyjnego sportu, czy innej formy samorozwoju mogłoby mieć to sens.
wiedze tylko jeden problem. nie to, że się jest na kompletnym pasku państwa, bo wbrew temu co pierdolą kuce z konfy, zawsze się będzie, choćby po przez to, że zasuwasz po chodnikach sfinansowanych z podatków, czy masz dostęp do urzędu komunikacyjnego. zawsze państwo będzie. problem widzę taki, że jak się system rozjedzie, to ta masa wyżywiona na nierobieniu, jakby kasy zabrakło rozerwałaby świat na strzępy, co pośrednio widzimy w napięciach np. w takiej francji. jak jest dobrze to git. jak kryzys to nie jak do niedawana zaciskanie pasa a szwadrony na ulicy aby utrzymać spokój.